Justin Sun został premierem. Prawdziwym – choć w dużej mierze wirtualnego państwa
Justin Sun, znany krypto-przedsiębiorca i twórca sieci Tron, został mianowany premierem. Naprawdę – i to w dodatku prawdziwego, choć mikroskopijnego, a przede wszystkim oficjalnie nieuznawanego państwa. Chodzi o Liberland – państewko, które założyło w 2015 grono aktywistów libertariańskich.
Liberland bywa niekiedy postrzegany jako po prostu inicjatywa medialna, happening lub nawet żart. A niesłusznie. Jego twórcy – skupieni wokół czeskiego libertariańskiego polityka Víta Jedlički – założyli go w sposób prawnie bez zarzutu. I spełniając wymogi ONZ dot. uznania.
To, że się tego nie doczekali, zarówno ze strony ONZ, jak i innych państw, wynika oczywiście z owego lekceważenia – jak i kwestii politycznych. Z punktu widzenia istniejących obecnie państw fakt zaistnienia w zasadzie znikąd nowego kraju, głoszącego ideologię absolutnej wolności, musi jawić się bowiem mało zachęcająco.
Założyciele Liberlandu wykorzystali w celu ustanowienia nowego kraju fragment terytorium Europy, który, jak odkryli, nie znajduje się w granicach żadnego z istniejących dziś państw. Nie jest także przedmiotem ich roszczeń, czyli stanowi terra nullius. Chodzi o skrawek ziemi na granicy pomiędzy Serbią i Chorwacją zwany Gornja Siga, o powierzchni raptem 7 kilometrów kwadratowych.
Od czasu upadku Jugosławii i wojny domowej pozostał on, najpewniej na skutek przypadku, poza przebiegiem oficjalnych granic. A to oznacza z kolei, że chętni mogli po prostu ją zasiedlić i zgłosić doń swoje roszczenia, które w teorii winny zostać uznane. W teorii – praktyka wygląda bowiem bardziej tak, jak w znanym cytacie „nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?”.
Liberland, czyli sięgnąć, gdzie macki policji nie sięgną
Oczywiście bowiem po tym, jak Liberland pojawił się na (nieoficjalnej) mapie Europy, przypomnieli sobie o tym skrawku ziemi państwowi biurokraci. W listopadzie 2023 roku chorwacka polica prawem kaduka wkroczyła na jego teren (co aktywiści libertariańscy określili, zupełnie logicznie, jako międzynarodową inwazję) i zlikwidowała („zabezpieczyła”) enklawę.
Pomimo tego, Liberland w sensie formalnym (jako państwo) istnieje nadal. Zaś w sensie realnym (jako społeczność) rajd chorwackiej policji nie był w stanie mu zagrozić. Już wcześniej bowiem nikt nie mieszkał na wspomnianych 7 kilometrach kwadratowych na stałe. Za to ponad 240 tys. osób zarejestrowało się jako jego wirtualni obywatele.
Również w przestrzeni wirtualnej – jako znacznie odporniejszej na szykany chorwackiej (czy dowolnej innej) policji – działają jego instytucje. Takie jak organ prezydenta (nieodmiennie Vít Jedlička), parlament, czy premier. Którym właśnie został Justin Sun. Oczywiście demokratycznie i bezpośrednio, poprzez zdalne wybory realizowane z wykorzystaniem blockchainu.