Giełda krypto wznawia wypłaty – po całych miesiącach „przerwy technicznej”. Ale jest haczyk

Giełda Bitforex wznawia możliwość wypłacania środków. Po „krótkiej”, pięciomiesięcznej przerwie. Te przedłużone wakacje w funkcjonowaniu giełdy wymusiły okoliczności, które do dziś są obiektem śledztwa. Użytkownicy wreszcie mogą dostać się do swoich funduszy – acz, niestety, jest bolesny haczyk.

Bitforex „spadł z rowerka” 23. lutego tego roku. Giełda ta, zarejestrowana w Hongkongu, okazała się trafić na cel chińskich władz. Policja w chińskiej prowincji Jiangsu aresztowała jej pracowników. Typowo dla kultury politycznej współczesnych Chin, o ich losie mało wiadomo. Wiadomo za to, jakie były tego następstwa – Bitforex po prostu przestał działać.

Przy tej okazji pojawiały się doniesienia, że zniknęły także środki giełdy, w wymiarze równym 57 milionom dolarów. Przynajmniej taki odpływ aktywów wówczas zarejestrowano. Czy jednak pieniądze te ukradli właściciele i/lub zarząd giełdy, czy też zagarnęły je chińskie władze?

Na to pierwsze wskazywałyby (choć bynajmniej nie przesądza) komunikaty hongkońskiego regulatora finansowego. Tamtejsza Komisja Obligacji i Kontraktów Terminowych (Securities and Futures Commission) ostrzegała bowiem przed przed nieprawidłowościami finansowymi na giełdzie.

Bitforex na manowcach

Bitforex działał na rynku kryptoaktywów od 2017 roku. Giełda należała w swoim czasie do większych tego typu podmiotów, obsługując głównie rosnący rynek wschodnioazjatycki. Chwaliła się, że korzystało z niej ponad 6 milionów użytkowników. Niestety na początku tego roku zaczęły się kłopoty.

31. stycznia, na trzy tygodnie przed nagłym wstrzymaniem pracy giełdy, jej założyciel i prezes, niejaki Xinyao (Jason) Luo, ogłosił, że rezygnuje z funkcji. Następnie zniknął – jak się podejrzewa, z milionami użytkowników i w sposób przypominający typowy exit scam. Potem nastąpiło wiadome.

Teraz, po pięciu miesiącach obecności pustego (i notabene „modnego” ostatnio) ekranu , stan śledztwa chińskiej policji miał jakoby pozwolić na ponowne otwarcie giełdy. Czy też przynajmniej odzyskanie przez posiadaczy tego, co już tam zdeponowali.

Lek gorszy od choroby…?

Niestety – zwłaszcza dla osób, które zdecydowały się na jej usługi, wiedzione chęcią uniknięcia wszechagresywnej kontroli chińskiego Wielkiego Brata – będą się z tym wiązać inwazyjne i represyjne wymogi KYC. Wymogów takich w żadnej mierze nie było wcześniej.

Obmierzła dla każdego posiadacza kryptowalut abrewiacja KYC będzie się w tym przypadku sprowadzała do konieczności nie tylko wylegitymowania się autentycznym dokumentem tożsamości, ale też podaniem stosownego numeru telefonu.

Nie będzie naturalnie wielkim wysiłkiem wyobrażenie sobie inwigilacji telefonów posiadaczy po numerze – na których to telefonach, przypadkiem, mogą znajdować się ich portfele kryptowalutowe. Klucze prywatne w lepkich rękach chińskiego państwa? Rzeczone państwo z pewnością jest na „tak”…

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Kryptowaluty bezpiecznie kupisz lub sprzedasz w sieci kantorów i bitomatów FlyingAtom
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.