Gdzie jest dołek? Historia podpowiada: zachowaj spokój!
Początek tygodnia przyniósł inwestorom tylko jedno – czerwone wykresy i nerwową atmosferę. Na rynkach globalnych zapanował chaos, a miliardy euro dosłownie wyparowały. Wszystko przez jedną decyzję jednego człowieka w garniturze. Ale czy to oznacza, że właśnie osiągnęliśmy rynkowe dno? Holenderski analityk Michaël van der Poppe twierdzi, że tak może być. I co ciekawe – historia go wspiera.
Cztery razy w historii i… zawsze ten sam efekt
Na przestrzeni niemal stu lat tylko cztery razy indeks S&P 500 spadł o ponad 10% w ciągu dwóch dni. To ekstremalna sytuacja, ale za każdym razem prowadziła do jednego: natychmiastowego odbicia. Van der Poppe przypomina, że warto spojrzeć na przeszłość, by zrozumieć teraźniejszość.
Pierwszy taki przypadek miał miejsce w październiku 1987 roku, w czasie słynnego „Czarnego Poniedziałku”. Indeks Dow Jones spadł wtedy o 22,6% w jeden dzień. To był szok. A jednak już po chwili rynek zaczął się podnosić.
Drugi raz zdarzyło się to w listopadzie 2008 roku, gdy upadek Lehman Brothers pogrążył cały system finansowy. S&P 500 zaliczył gwałtowną przecenę. Ale i wtedy, choć z opóźnieniem, zaczęło się odbicie.
Trzeci raz to marzec 2020 roku i globalny lockdown wywołany pandemią COVID-19. Spadki były dramatyczne, lecz reakcja banków centralnych sprawiła, że rynek szybko wrócił do formy.
A teraz? Kwiecień 2025 roku przyniósł kolejną panikę – tym razem związaną z nowymi cłami wprowadzonymi przez prezydenta Donalda Trumpa. Efekt? Spadek o ponad 10% w dwa dni.

Czy to już czas na odbicie?
Zdaniem van der Poppe’a te sytuacje mają jedną wspólną cechę: niespodziewaną panikę, która prowadzi do nagłej przeceny. A zaraz potem – do odbicia. W przeszłości dno zawsze pojawiało się niemal natychmiast po takim spadku. Czy tym razem będzie podobnie?
Oczywiście, nikt nie zna przyszłości. Rynek bywa kapryśny, a każdy kryzys ma swoje unikalne cechy. Niemniej jednak cztery identyczne przypadki na przestrzeni dekad nie mogą być przypadkiem. To sygnał, który warto wziąć pod uwagę.
Dla wielu inwestorów może to być moment przełomowy. Strach paraliżuje, ale często to właśnie w najgorszych chwilach pojawiają się najlepsze okazje. Kto potrafi zachować spokój, ten ma szansę skorzystać. Historia mówi jedno: największe spadki często oznaczają początek nowej hossy.