Bitcoin spada, fundusze ETF masowo sprzedają. Panika rynku kryptowalut. Krok od krachu?

Największa kryptowaluta spadała już o 10% względem 102 tys. USD, które obserwowaliśmy na początku roku. Nadzieje inwestorów na kontynuację odbicia szybko jednak wyparowały, a Bitcoin jest dziś krok od realizacji niedźwiedziego scenariusza, o którym pisaliśmy tutaj. Przyczyn możemy dopatrywać się w szerszym odwrocie, od ryzykownych aktywów. Widzimy to, patrząc na dwucyfrowe spadki wśród mniejszych kryptowalut.

Czego boją się inwestorzy?

Dane o funduszach ETF wskazały, że te odnotowały wczoraj odpływy netto, sprzedając BTC warte prawie 600 milionów dolarów. To największa sprzedaż od 19 grudnia.

Rynek boi się kilku czynników, wśród nich z pewnością jest krótkoterminowy czynnik ryzyka w postaci Bitcoinów z Silk Road, które mogą upłynnić Stany Zjednoczone. Jest ich prawie 62 tysiące. Z drugiej strony, musiałyby się pospieszyć, by zrobić to przed inauguracją Donalda Trumpa, który obejmie władzę 20 stycznia… Latem trump zapowiedział, że podczas jego kadencji USA nie sprzeda ani jednego BTC. Ale czy można trzymać go za słowo?

Kolejny to rentowności i dolar, które są na fali od miesięcy i wzrosły do alarmowych dla rynku poziomów. Także sentyment rynku akcji jest ponury od mniej więcej końcówki grudnia. Mimo to wśród byków optymizmu nadal nie brakuje. W końcu w roku 2017 tj. pierwszym roku prezydentury Donalda Trumpa Bitcoin wzrósł o ponad 2000%. Jeśli założylibyśmy realizację choćby 1/4 skali tych wzrostów, prowadzi to nas do prognozy na poziomie ponad 200 tys. za BTC, czyli poziomu zbliżonego do estymacji Fundstrat.

Źródło: X
Źródło: X

Trudno pominąć także fakt, że inwestorzy 'siedzą’ na wciąż olbrzymich, niezrealizowanych zyskach. Rentowność krótkoterminowych, zwykle spekulacyjnych adresów to dziś wciąż dodatnie 8%, a długoterminowe adresy bynajmniej nie mogą narzekać, notując ponad 350% zwrot na kapitale, ze średnią kupna zbliżoną do 25 tys. za BTC. Obie te grupy przyczyniły się w ostatnim czasie do presji podażowej na Bitcoinie.

Nie dziwmy się zatem, że Bitcoin porusza się w znamiennym dla siebie cyklu strachu i euforii. Inwestorzy wciąż mają jednak solidne podstawy, by oczekiwać serii pozytywnych niespodzianek podczas kandydatury Donalda Trumpa. Ten zamierza zbliżyć branżę crypto do mainstreamu i uczynić z niej jeden z amerykańskich motorów napędowych. Czy popyt na kryptowalutę uruchomi się, nim Bitcoin zdoła wymazać wszystkie powyborcze wzrosty?

Gołębi odzew

By złapać wiatr w żagle Bitcoinowi potrzeba dziś kilku motorów napędowych. Pierwszy to spadek siły dolara i co za tym idzie, rentowności. W ten sposób kapitał znów trafi do ryzykownych aktywów, a płynność wzrośnie. Drugi to naprawdę pozytywne komentarze Trumpa i pokrywające je realne ruchy nowej administracji Biełgo Domu. Wliczając w to kontynuację narracji, o budowie Rezerwy Strategicznej USA.

Trzeci to pozytywny sentyment na Wall Street, który poprawia zainteresowanie inwestycjami, także wśród inwestorów detalicznych. Istnieje cała masa produktów giełdowych, opartych o BTC, które zostaną 'opakowane’ tak, by zebrać kapitał. Jeden z nich opisaliśmy tutaj. Czwarty to wreszcie spadek stóp procentowych już nie tylko w strefie euro, czy Chinach (co obserwujemy), ale również w Stanach Zjednoczonych.

Luzowanie polityki pozwoliłoby spaść rentownościom szybciej i skłonić kapitał do migracji, na rynek kryptowalut. By tak się stało, potrzebujemy słabszych (ale nie słabych) danych makro, przeplatanych pozytywnymi niespodziankami. Oraz dalszego, powolnego spadku inflacji. W takich warunkach, Bitcoin może złapać wiatr w żagle. Tymczasem jutro możemy widzieć decydujący moment, w postaci publikacji danych NFP z USA.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Kryptowaluty bezpiecznie kupisz lub sprzedasz w sieci kantorów i bitomatów FlyingAtom
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.