Wywłaszczenia ziemi bez odszkodowania. Depcząca normy cywilizacji ustawa podpisana

Władze RPA właśnie promulgowały ustawę, która pozwoli odebrać prywatnym właścicielom ziemi ich nieruchomości – gdy tylko władze uznają to za stosowne. Oczywiście nie odbiorą jej wszystkim – a jednie tym, którzy mają niewłaściwy kolor skóry, czyli Białym. Południowa Afryka uczyniła tym samym kolejny krok na drodze do bolszewickiej w swej treści tyranii – i zarazem zrujnowanej pustyni.

Choć wiele wskazywało, że RPA i socjalistyczna monopartia, która rządzi tam od trzech dekad, czyli Afrykański Kongres Narodowy (ANC), szykują się do podobnego skoku na własność, to wielu obserwatorów sugerowało, że władze nie mogą być aż tak głupie. Przykład sąsiedniego Zimbabwe, – niegdyś przykładu, że Afryka też może prosperować – aż nadto dobitnie przed tym przestrzegał.

Ten ostatni kraj w toku krwawych, komunizujących rządów Roberta Mugabe z jednego z największych na świecie eksporterów żywności stoczył się do miejsca toczonego przez głód i ekonomiczną ruinę. Nie to jednak miało znaczenie dla Mugabe i jego zwolenników, lecz rasowa nienawiść do Białych, i zniszczenie należących do nich farm (a często też wymordowanie ich samych).

W końcu sam fakt, w której Białemu farmerowi się powodzi, jest „rasistowska”…

Interes „publiczny”

Niestety, najwyraźniej uczenie się na błędach sąsiada wykracza poza horyzonty władz RPA. Zaś ktokolwiek, kto liczyłby na ich rozsądek (o podstawowych normach postępowania w cywilizowanych społeczeństwach nie wspominając) myliłby się sromotnie.

Oto bowiem parlament przegłosował, a prezydent Cyril Ramaphosa podpisał Ustawę o Wywłaszczeniu (Expropriation Bill), która pozwala władzom „wszystkich szczebli” odbierać ziemię bez jakiegokolwiek odszkodowania, gdy tylko uznają ją za będące „w interesie publicznym” – z dowolnego powodu.

Biorąc pod uwagę, że dzisiejsza Afryka Południowa, a zwłaszcza jej władze oraz establishment ANC uchodzą za przeżarte korupcją do cna, nie wymaga wielkiego wysiłku, że za będące „w interesie publicznym” okaże się wywłaszczenie akurat farm należących do Białych (czyli terenów, w przypadku których długotrwałym staraniem ich właścicieli utrzymywano ich żyzność), a które będą chcieli przejąć oficjele lub osoby z nimi powiązane.

Afryka pozdrawia

Warto wspomnieć, że współczesna Afryka Południowa w dalszym ciągu jest krajem ogromnie rasistowskim – tyle, że na odwrót. Po upadku Apartheidu i rządów Burskiej mniejszości, kraj ten stał się jakoby „demokracją”. W której jednak przepisy faworyzują Czarnych i szykanują Białych w sposób, którego nie stosowano nawet za Apartheidu. Prócz oficjalnej polityki ważne jest tu też nieformalne przyzwolenie władz na przestępczość wobec Białych, nawet tę najbrutalniejszą.

Nienawiść do farmerów jest skądinąd popularnym motywem wyborczym pośród „demokratycznych” Czarnych polityków. Wielokrotnie obiecywali oni wyrzucanie Białych z ich domów i ziemi, i rozdawanie ich własnym, Czarnym wyborcom. To wszystko w sytuacji, w której fala przestępczości kryminalnej wobec farmerów przyjmuje rozmiary charakterystyczne dla terenów, gdzie toczą się działania wojenne o niskiej intensywności. Organa państwowe RPA nie widzą przy tym tu problemu.

Warto przy tym wspomnieć, że wiele farm i ich właścicieli, którzy teraz mogą paść ofiarą rasizmu władz i tłumów ich zwolenników, mieszka na południu tego kontynentu od XVII-XVIII wieku, wywodząc się od holenderskich kolonistów. Tym samym byli oni tam wcześniej (!), niż większość Czarnych, zwł. z grupy Bantu, którzy napłynęli tam dopiero stulecie po nich. Tym samym ciężko mówić tutaj o „zwrocie” ziemi jej „prawowitym” rzekomo właścicielom. Politycy, a także czarni „aktywiści”, wiedzą jednak swoje.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.