Prokurator generalny z podejrzeniem o oszustwa hipoteczne

Letitia James, pełniąca funkcję prokuratora generalnego stanu Nowy Jork, usłyszy zarzuty defraudacji środków federalnych. Chodzi o podejrzenie oszustwa hipotecznego. James miała dopuścić się poświadczenia nieprawdy oraz fałszowania dokumentów, aby wyłudzić wsparcie finansowe oraz uzyskać korzystniejsze warunki kredytów. Za kredyty te „kolekcjonowała” nieruchomości.

Nieprawidłowości, w które zamieszana jest Letitia James, wykryła Federalna Agencja Finansowa ds. Budownictwa Mieszkaniowego (Federal Housing Finance Agency – FHFA). Jej pracownicy dostrzegli, że w złożonych przez James wnioskach doszło do poświadczenia nieprawdy. Dokumenty, które do nich załączono, miały nie korespondować z rzeczywistością. Mając to na względzie, William Pulte, dyrektor FHFA, skierował do Departamentu Sprawiedliwości wniosek o otworzenie postępowania kryminalnego.

O co chodzi? Pani prokurator generalna stanu Nowy Jork (rozróżnienie ważne, biorąc pod uwagę zdublowany system prawny i sądowniczy w USA, dzielący się na poziom federalny i stanowy; w jego ramach, James kieruje prokuraturą stanową w Nowym Jorku, nie ma jednak żadnego wpływu na prokuraturę federalną) miała na przestrzeni lat dopuścić się całego szeregu nader śliskich pod względem prawnym kroków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.

Zaczęło się od niemal drobnostki – James, kupując swoją pierwszą nieruchomość (w 1983 r.), wzięła kredyt wespół ze swoim „małżonkiem”. Tym jednak, wbrew jej deklaracjom, okazał się być jej ojciec, Rober James. Oczywiście w wielu przypadkach rodzice podejmują zobowiązania finansowe wespół z dziećmi. Nie o to jednak chodzi, a o fakt, że pani prokurator skłamała w oficjalnym piśmie. Nie był to zresztą jedyny taki przypadek, ani ten najbardziej rażący.

Letitia James miała bowiem mijać się z prawdą też w cięższych gatunkowo sprawach. W oficjalnym wniosku o kredyt bankowy zapewniła, że jej mieszkanie w nowojorskiej dzielnicy Brooklyn jest czteropokojowe. Clou w tym, że jest pięciopokojowe – a fakt kłamstwa (bo ciężko tu mówić o pomyłce, chyba że ktoś uwierzyłby, że prokurator generalna nie umie liczyć do pięciu i nie wie, ile ma pokojów w mieszkaniu) miał daleko idące następstwa finansowe.

Pozwoliło jej to bowiem uzyskać dogodne warunki kredytowania w ramach federalnego programu Home Affordable Modification Program (HAMP) z 2011 roku. James zaoszczędziła w ten sposób dziesiątki tysięcy dolarów. Idąc dalej, miała ona także sfałszować dokumenty poświadczające fakt, że jest ona mieszkanką stanu Wirginia. Te potrzebne jej były, by uzyskać korzystne warunki wspieranego przez rząd federalny kredytu, za który kupiła dom w miejscowości Norfolk, właśnie w Wirginii.

Rzecz jednak w tym, że już wówczas była prokuratorem generalnym w stanie Nowy Jork, i fizycznie nie miała możliwości bycia rezydentką Wirginii. Nie mając ku temu uprawnień, skorzystała jednak z federalnych benefitów kredytowych. I znów, zyskała finansowo. Skądinąd mogła też złamać w ten sposób prawa stanowe Nowego Jorku. Za ich przekroczenie najpewniej nie poniesie jednak konsekwencji, ponieważ to właśnie ona odpowiada za ściganie podobnych przypadków, i raczej nie otworzy postępowania prokuratorskiego przeciwko sobie…

Wszystko to brzmi skądinąd ironicznie. Letitia James budowała sobie bowiem wizerunek polityka twardo walczącego z nadużyciami Wall Street. Zasłynęła z zaciekłego ścigania Donalda Trumpa – jako Demokratka, obiecywała nawet w kampanii wyborczej, że „dostanie” byłego i obecnego prezydenta USA. Co jeszcze bardziej ironiczne, zarzuty, które stawiała Trumpowi – poświadczenie nieprawdy we wniosku o kredyt – brzmią niemal identycznie jak te, których – jak wskazują dokumenty – sama się dopuściła.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.