Mieszkanie za 10 tys. złotych za metr? Możecie o nim zapomnieć
Mieszkanie tańsze niż 10 tys. zł za metr kwadratowy coraz trudniej znaleźć dziś na rynku. W Krakowie już ich właściwie nie ma, a w Warszawie są rzadkością.
Dla osób szukających mieszkania poniżej 10 tys. zł za m² sytuacja na rynku staje się coraz trudniejsza. W Krakowie takie oferty są już przeszłością, w Warszawie praktycznie niedostępne, a w Łodzi ich udział w ofercie deweloperów znacznie się zmniejszył.
Dziś własne mieszkanie to luksus?
Po rekordowym sierpniu ubiegłego roku, kiedy „Bezpieczny Kredyt 2 proc.” przyciągnął wielu klientów, deweloperzy mierzą się teraz z wyraźnym ochłodzeniem rynku. Wyjątkiem jest Kraków, gdzie sprzedaż nieco się ożywiła. Niestety, nie udało się przełamać trendu wzrostowych cen.
– Najwyraźniej część potencjalnych nabywców uznała, że nie ma powodu do pośpiechu – mówi Marek Wielgo, komentuje portalu RynekPierwotny.pl. – Wśród nich są najpewniej tacy, którzy mają gotówkę lub wystarczającą zdolność kredytową. Z kolei ci, którzy nie mogą sobie obecnie pozwolić na kredyt z powodu zbyt wysokiego oprocentowania, czekają na korzystniejsze warunki kredytowe. W tej grupie jest zaś wielu takich, którzy wciąż liczą na nowy program wsparcia kredytobiorców „Kredyt mieszkaniowy Na Start”. Jednak rząd wciąż nie podjął ostatecznej decyzji w tej sprawie.
Ceny mieszkań przekraczają dziś barierę 10 tys. zł za metr kwadratowy. Jeszcze kilka miesięcy temu w Łodzi ponad połowa nowych lokali była tańsza, dziś to rzadkość.
Kraków to jedyna metropolia, gdzie w wakacje zarówno popyt, jak i podaż na nowe mieszkania wyraźnie wzrosły. W pozostałych miastach, pomimo chwilowego ożywienia w sierpniu (zwłaszcza w Trójmieście i Poznaniu), podaż mieszkań w trzecim kwartale znacznie spadła. W przeciwieństwie do stolicy Małopolski, w Łodzi i Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii obserwujemy wyraźny spadek sprzedaży nowych mieszkań. Wynika to prawdopodobnie z większego uzależnienia kupujących w tych regionach od kredytów.
Ceny robocizny i gruntów w górę
Obserwatorzy rynku nieruchomości są zdania, że spadek liczby wniosków kredytowych o 14 proc. w sierpniu, choć może być częściowo związany z sezonowością, wymaga dokładniejszej analizy.
Tymczasem deweloperzy mają ograniczone możliwości wpływania na ceny mieszkań. Główną przyczyną wzrostów są czynniki zewnętrzne, takie jak podwyżki cen gruntów i materiałów budowlanych. Według GUS, koszty budowy wzrosły o 5,4 proc. w ciągu roku. Realizacja inwestycji unijnych, choć korzystna dla gospodarki, może paradoksalnie przyspieszyć wzrost kosztów budowy. Zwiększony popyt na materiały budowlane może prowadzić do ich podrożenia.
Rosnące koszty budowy dotykają przede wszystkim osoby o niższych dochodach, szukające mieszkań w segmencie podstawowym. W Warszawie ceny takich mieszkań wzrosły o aż 17 proc. w ciągu 8 miesięcy, znacznie przewyższając wzrost średni. I tak, średnia cena metra kwadratowego w stolicy wzrosła z około 11 tys. zł do 13 tys. zł. Oznacza to, że za 50-metrowe mieszkanie zapłacimy dziś średnio o 93 tys. zł więcej.