Doświadczony inwestor wpadł w sidła HREIT. Jaką rolę odegrał w tym doradca finansowy?

Czy doświadczony inwertor mógł stracić pieniądze w aferze HREIT? Szereg osób odpowie pewnie, że nie. Bo to z daleka wyglądało podejrzanie. Jak Amber Gold. Do takich wniosków komentatorzy najczęściej dochodzą jednak dzisiaj, gdy wiadomo już, że prawdopodobnie jesteśmy świadkami wielkiej afery. Ale kilka lat temu projekt mógł się nieźle prezentować. Zwłaszcza, że polecali go specjaliści…

Najpierw akcje, obligacje i waluty. Potem HREIT

Sprawie HREIT przyglądam się od kilku miesięcy i w tym czasie niejednokrotnie trafiałem na opinie internautów przekonujących, że osoby, które straciły pieniądze, same ponoszą za to odpowiedzialność. Bo nie miały pojęcia o inwestowaniu, uwierzyły w złote góry i straciły kasę. Ale ktoś z większym doświadczeniem nie dałby się na to nabrać. Komentujący zapominają jednak (lub celowo pomijają), że ludzie sięgający po produkty związane z HREIT, nierzadko robili to za namową profesjonalnych doradców. A zatem osób, którym płaci się za to, by właściwie podpowiadały tym mniej zorientowanym.

Jeśli i ten argument nie przekona każdego, opiszę przypadek Adama*. Mężczyzna od lat poświęcał uwagę swoim finansom, ale też korzystał ze wsparcia doradcy inwestycyjnego. I to nie byle jakiego – mowa o jednej z największych firm pośrednictwa finansowego w Polsce.

W moim portfelu inwestycyjnym na tamtym etapie można było znaleźć cały szereg aktywów: obligacje skarbowe, akcje i obligacje przedsiębiorstw, nieruchomości fizyczne czy waluty. Oczywiście część środków miałem na lokacie w razie bieżących większych wydatków – opowiada Adam.

Doradca finansowy: HREIT to solidna inwestycja

Adam miał nie tylko doświadczenie w inwestowaniu, ale i zaufanie do doradcy, z którym współpracował od dłuższego czasu. I to pośrednik na początku 2022 roku zaproponował inwestycje w spółki z grupy HREIT. Przekonywał przy tym, że ludzie z jego firmy osobiście znają deweloperów, co miało ich dodatkowo uwiarygodnić.

Podczas rozmowy ze swoim doradcą zostałem zapewniony, że inwestuję w konkretny projekt deweloperski (osiedle w dużym mieście), że na potrzeby realizacji tego projektu została utworzona spółka celowa z odpowiednim kapitałem zakładowym, że środki pieniężne gromadzone na rachunku tej spółki będą przeznaczone na realizację właśnie tego osiedla. Dwuletni horyzont czasowy inwestycji został mi przedstawiony jako właściwy dla większości projektów deweloperskich. W ten sposób uzasadniono konieczność „zamrożenia kapitału” na 24 miesiące (przez ten czas miałem otrzymywać kwartalne odsetki od inwestycji). Po dwóch latach kapitał miał mi zostać zwrócony – wyjaśnia Adam.

Mój rozmówca potraktował propozycję jako ciekawą opcję zróżnicowania portfela inwestycyjnego. Otrzymał prospekt prezentujący założenia inwestycji, ale decyzji nie podporządkował zapewnieniom doradcy i folderowi. Dobrze zapoznał się z lokalizacją planowanej inwestycji i uznał ją za atrakcyjną, prześledził działalność Michała Sapoty, który w tamtym czasie mógł uchodzić za deweloperskiego guru (przypominam, że przez lata pełnił on funkcję prezesa firmy Murapol – jednego z największych graczy na polskim rynku nieruchomości). Adam zapoznawał się też z publicznie dostępnymi informacjami na temat grupy HREIT. Na tym etapie wszystko wyglądało właściwie.

Czas mija, na placach budowy niewiele się dzieje

Inwestor początkowo ulokował w tym przedsięwzięciu kilkadziesiąt tysięcy zł. Kilka miesięcy później zwrócił się do doradcy z pytaniem o pomysły na ulokowanie nowej części majątku. I tym razem usłyszał, że najlepiej ponownie zaufać grupie HREIT. Ze słów mojego rozmówcy wynika, że w tamtym czasie ryzyko związane z produktem postrzegał jako coś pomiędzy lokatą a obligacjami korporacyjnymi. Innymi słowy: to miało być bardzo bezpieczne inwestowanie. I przez jakiś czas inwestycja nie wzbudzała podejrzeń: oprocentowanie w przedziale 8-9 proc., odsetki wypłacane terminowo od połowy 2022 roku do marca 2024 roku…

Jakież było moje zaskoczenie, gdy w kolejnych oficjalnych raportach przychodzących do mnie z HREIT stan moich inwestycji nie ulegał zmianie. W obu lokalizacjach nic się nie działo: otrzymywałem zdjęcia tej samej działki oraz informację o tej samej (niewielkiej) liczbie sprzedanych lokali. Na tym etapie (pierwsza połowa 2023 roku) wstrzymałem dalsze inwestycje w spółki z grupy HREIT, pomimo że jeszcze latem 2023 roku mój doradca zapewniał mnie o stabilności grupy. Wspominał nawet, że jej kapitał zakładowy został ostatnio podniesiony i ogólnie pozytywnie wypowiadał się o tym przedsięwzięciu – przekonuje inwestor.

Poszkodowanych jest więcej. Pośrednik umywa ręce

Latem 2024 roku mój rozmówca zaczął śledzić na Facebooku jedną z grup zrzeszających osoby poszkodowane działalnością grupy HREIT. I dopiero wtedy zdał sobie sprawę ze skali problemu, zrozumiał, że sprawa dotyczy nie tylko inwestorów, ale też nabywców mieszkań, którzy nie mogą się doczekać realizacji prac budowlanych. Do tego dochodzili podwykonawcy, którzy nie otrzymali swoich wynagrodzeń. Zdobytymi w ten sposób informacjami inwestor podzielił się ze swoim doradcą finansowym.

Podczas rozmowy otrzymałem ustne zapewnienie o tym, że pośrednik nie pozostawi swoich klientów bez pomocy, że organizowana jest pomoc prawna dla poszkodowanych inwestorów. Finalnie jednak nie przyniosło to większych korzyści. Raport wynajętej przez pośrednika kancelarii nie zawierał np. informacji o stanie poszczególnych budów czy rekomendacji strategii prawnej w toczącym się postępowaniu restrukturyzacyjnym. Jednocześnie osobisty doradca poinformował mnie, że w związku z zaistniałą sytuacją firma nie poczuwa się do odpowiedzialności i nie przewiduje rekompensaty. Rozmowy z dyrektorem z firmy doradczej na niewiele się zdały – przekonywał, że sprzedaż wspomnianego produktu była prowadzona właściwie, z zachowaniem informacji o ryzyku inwestycyjnym. W zasadzie nie wydawał się zainteresowany skalą całej sprawy i możliwymi konsekwencjami – ubolewa Adam.

UOKiK ostrzegał. Doradca polecał

Tymczasem już w lipcu 2022 roku UOKiK informował o wszczęciu postępowania przeciwko spółkom z grupy HRE Investments. Urząd tłumaczył wówczas w swoim komunikacie, że podmioty te mogły wprowadzać konsumentów w błąd:

Przedsiębiorcy, wobec których toczy się postępowanie, oferują konsumentom inwestycje w postaci nabycia udziałów w spółkach celowych, które mają realizować projekty deweloperskie. Zastrzeżenia Prezesa UOKiK wzbudziły materiały informacyjne tych podmiotów. Przedstawiały one przede wszystkim możliwe korzyści z inwestycji, nie informowały natomiast o możliwych istotnych ryzykach – tłumaczył w komunikacie UOKiK.

Urząd w tamtym czasie wyjaśniał, że nie ma pewności, iż udziałowcy otrzymają obiecywany zysk. Instytucja wskazywała też, że deweloperzy mogą w tym modelu realizować projekty bez angażowania własnych środków finansowych. A ryzyko niepowodzenia inwestycji przerzucają na inwestorów i kupujących lokale. Już wtedy urzędnicy informowali, że w trakcie postępowania wyjaśniającego przedsiębiorcy długo „zwlekali z udzieleniem odpowiedzi i przekazaniem dokumentów, ostatecznie zrobili to ze znaczącym opóźnieniem, zaś jeden z nich w ogóle nie zareagował na wezwanie”.

Jak pośrednik Adama (przypomnę – to duża i szanowana w Polsce firma) sprawdzał swojego partnera? Mój rozmówca miał usłyszeć, że weryfikowano sprawozdania finansowe. O ile były dostępne. I tyle. Inwestor nie tylko zerwał współpracę z doradcami, ale też podjął działania, których celem jest uzyskanie zadośćuczynienia finansowego za wprowadzanie go w błąd podczas rekomendacji inwestycji w spółki z grupy HREIT. Sprawa jest w toku.

*Imię bohatera zostało zmienione.

Jeśli interesują Was inne historie osób poszkodowanych przez HREIT, zapraszam do tego tekstu: Jak lokowano pieniądze w HREIT? Inwestorka odsłania kulisy gigantycznej afery

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.