Zakaz korzystania z systemu finansowego. Prezydent obłożony sankcjami, gospodarka oszczędzona

Zakaz korzystania z systemu finansowego. Prezydent obłożony sankcjami, gospodarka oszczędzona

Jak ogłoszono już wczoraj, prezydent Kolumbii, Gustavo Petro, został objęty amerykańskimi sankcjami. Nie tylko tymi trywialnymi, w rodzaju tych wizowych – którymi objęto go już wcześniej – ale też tymi poważnymi, finansowo-gospodarczymi wedle pełnego programu przewidzianego dla dyktatorów, terrorystów czy przemytników narkotyków. Ta ostatnia grupa ma tutaj mieć kluczowe znaczenie. Co jednak ciekawe i godne zauważenia, a czego niekiedy nie odnotowywano tuż po ogłoszeniu wiadomości o sankcjach, to to, czego i kogo te nie objęły.

Przyczyną całego zamieszania – prócz, rzecz jasna, zdecydowanie wrogich stosunków osobistych pomiędzy Trumpem i Petro, mało przyjaznych już od początku ich oficjalnych kontaktów, w ostatnich tygodniach zaś pogarszających się w tempie wręcz wykładniczym – miały być zbyt bliskie związki, jakie prezydent Kolumbii utrzymywał ze wspomnianą we wstępie kategorią. Mówiąc prościej, Amerykanie oskarżają go o udział w handlu narkotykami.

Chodzi oczywiście o kolumbijską kokainę, w dziedzinie produkcji której kraj ten jest światowym potentatem i dominującym eksporterem. Prezydent Petro – prócz pojawiających się uparcie pogłosek, że sam ją zażywa – zasłynął przy tym jako apologeta tej substancji, poświęcając jej uwagę nawet przy takich okazjach, jak przemówienie w ONZ. Petro publicznie jej bronił, twierdząc, że kokaina nie jest bardziej szkodliwa niż alkohol i domagając się jej legalizacji.

Jednak to nie cokolwiek ekscentryczne poglądy i wypowiedzi Petro, a jego działania miały – wedle Biura Kontroli Aktywów Zagranicznych (OFAC) amerykańskiego Departamentu Skarbu, które ogłosiło sankcje wobec Petro – stać za ich nałożeniem. Zdaniem amerykańskich oficjeli, prezydent Kolumbii współdziałał z kartelami narkotykowym, prowadząc skrajnie przychylną im politykę, blokując wymierzoną w nie działania, a także przyjmując od nich pieniądze w formie donacji politycznych i piorąc te środki.

Magia białego proszku

Obiektem oskarżeń jest tu zwłaszcza jego polityka „totalnego pokoju”, w ramach której prezydent Kolumbii całkowicie odwrócił dotychczasowy paradygmat działań policyjno-wojskowych wymierzonych w kartele narkotykowe oraz zbrojne ugrupowania rebelianckie (w Kolumbii te dwie kategorie w ogromnym stopniu się przenikają). Jej założeniem było, oficjalnie, położenie kresu trwającej w Kolumbii wojnie partyzanckiej, w której rozmaite frakcje partyzanckie od dekad ścierają się z armią tego kraju.

W praktyce jednak polityka ta miała sprowadzać się do appeasementu i nieformalnej kapitulacji wobec interesów organizacji przestępczych i partyzantów, pozwalając im działać niemal bez przeszkód. Ci ostatni zresztą mają się cieszyć osobistą sympatią Petro, który niegdyś sam był bojownikiem w szeregach marksistowskiego ugrupowania zbrojnego M19. W rezultacie, jak zauważa się w USA, produkcja koki, z której wytwarza się kokainę, jak i eksport tej ostatniej pod rządami Petro osiągają absolutne rekordy.

Prócz samego Gustavo Petro, sankcjami objęto także jego żonę, Veronicę Alcocer, najstarszego syna, Nicolasa Petro, oraz bliskiego sojusznika i kolumbijskiego ministra spraw wewnętrznych, Armando Benedettiego. Wszystkie te osoby uznano za zamieszane w działania, które podejmował prezydent Kolumbii, czy to poprzez odgrywanie roli jego wysłannika, czy też przez pośrednictwo w przyjmowaniu pieniędzy od organizacji przestępczych.

Prezydent na liście „wyróżnionych”

W konsekwencji, w oparciu o wcześniejszą deklarację Donalda Trumpa, zostali oni wpisani na prowadzoną przez OFAC listę SDN (Specially Designated Nationals and Blocked Persons List), wiążącą się z szeregiem restrykcji. Oczywiście restrykcje takie jak zamrożenie aktywów znajdujących się w jurysdykcji USA, tak samego Petro, jak i osoby z jego otoczenia najpewniej niezbyt wzruszą. Bardziej odczuwalny może się natomiast okazać zakaż korzystania z systemu finansowego USA lub z nim powiązanego.

Oznacza to bowiem, że restrykcjom poddany jest nie tylko sam prezydent Kolumbii i jego bliscy osobiście, ale także pomioty i przedsięwzięcia, w których mieliby oni bezpośrednie lub pośrednie udziały i interesy, a także ktokolwiek, kto angażowałby się z nimi w jakiekolwiek transakcje, współpracę biznesową lub świadczył im usługi. A to bywa kłopotliwe, szczególnie biorąc pod uwagę znaczenie amerykańskiego rynku finansowego oraz dolara w światowym obiegu monetarnym.

Co natomiast jest dość ciekawe to fakt wyraźnego odstępstwa od dotychczasowej praktyki Donalda Trumpa w stosunkach (tych nieprzyjaznych) z zewnętrznymi podmiotami i osobami. Ulubionym jego narzędziem, zarówno w roli dźwigni w negocjacjach, jak i środka karnego, są cła. Nakładane, niemal bez wyjątku, na cały eksport z danego kraju kierowany do USA, albo przynajmniej na wybrane kategorie tego eksportu – jednak w skali makro, obejmującej całe branże i sektory.

By nie ugodzić restrykcjami w innych?

Tymczasem w tym przypadku o cłach nałożonych na Kolumbię ani słowa. A przecież jeszcze w pierwszych miesiącach tego roku, gdy prezydent Petro próbował odmówić przyjmowania transportów pochodzących z Kolumbii nielegalnych imigrantów, deportowanych z USA, prezydent Trump z miejsca uderzył w ten kraj 25-procentowymi, nader bolesnymi dla niego cłami. I choć wówczas kryzys ten udało się załagodzić, zaś kolumbijscy nielegalni imigranci zaczęli do niej wracać, to groźba pozostała.

Wielu obserwatorów spodziewało się tego środka także teraz. Zwłaszcza po tym, jak Gustavo Petro został w atmosferze skandalu pozbawiony wizy do USA, po tym, jak w ulicznym wystąpieniu w Nowym Jorku wzywał amerykańskich żołnierzy do buntu wobec administracji Trumpa. Dalsze zaostrzenie przyniosło też zbliżenie Petro z prezydentem Wenezueli, Nicolasem Maduro, a także amerykańskie uderzenia bombowe na lodzie przemytnicze na Morzu Karaibskim, zidentyfikowane jako transportujące narkotyki.

Wedle doniesień prasowych, przedstawiciele kolumbijskich kręgów biznesowych – notabene mocno niechętnych Petro, i z wzajemnością – mieli szukać kontaktów z amerykańską administracją poza kanałami państwowymi, i przekonywać otoczenie Trumpa, że cła nałożone na cały kraj, historycznie jednego z najbliższych sojuszników USA w regionie, byłyby kontrproduktywne. Zwłaszcza, że prezydent Petro, którego kadencja upływa za mniej niż osiem miesięcy, nie może ubiegać się o kolejną z rzędu.

Badania nastrojów społecznych wskazują zaś, że w najbliższych wyborach, które odbędą się w Kolumbii 31. maja 2026 roku, sojusznicy polityczni Petro mogą mieć problem z powtórzeniem jego sukcesu wyborczego.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.