Z ostatniej chwili: Załamanie w amerykańskim przemyśle. Wall Street i Bitcoin pną się w górę. Co się dzieje?

Z ostatniej chwili: Załamanie w amerykańskim przemyśle. Wall Street i Bitcoin pną się w górę. Co się dzieje?

Choć jeszcze niedawno amerykański przemysł zdawał się łapać drugi oddech, najnowsze dane z Departamentu Handlu sugerują, że może to być bardziej kaszel niż faktyczna poprawa kondycji. Czerwiec przyniósł nieprzyjemne zaskoczenie: wartość nowych zamówień spadła aż o 4,8%, co w ujęciu nominalnym oznacza regres o ponad 30 miliardów dolarów.

To największy miesięczny spadek od pandemii. Trudno jeszcze mówić o alarmie, ale w gabinetach zarządów dużych firm przemysłowych zapaliła się żółta lampka. Słabe dane z przemysłu dopełniają słabszych odczytów z rynku pracy, gdzie zmiana zatrudnienia została drastycznie zrewidowana… W dół o ponad 250 tys. etatów za ostatnie kilka miesięcy… Prowadząc Donalda Trumpa do furii oraz zwolnienia szefowej BLS ze stanowiska.

Dane z USA

Zamówienia w przemyśle za czerwiec: Spadek o -4,8% m/m wobec 8,2% wzrostu poprzednio (zrewidowane do 8,3%). Zamówienia na dobra trwałe zrewidowano do -9,4% m/m, w maju było to -9,3% a na dobra bazowe (bez środków transportu) wrosły o 0,2%, czyli zgodnie z prognozą i bez zmian względem poprzedniej dynamiki. Oficjalny raport o zamówieniach dostępny jest tutaj. Z drugiej strony słabe dane uprawdopodabniają korzystną dla akcji i Bitcoina obniżkę stóp Fed we wrześniu.

Źródło: US Census Bureau

Maj był okresem wyraźnego odbicia – zamówienia skoczyły o 8,3%, co wielu komentatorów odczytało jako potwierdzenie tezy, że sektor produkcyjny w USA wychodzi z marazmu. Niestety, czerwcowe dane przywracają bardziej zniuansowaną perspektywę: odbicie było, owszem, ale najpewniej jednorazowe. Można było to podejrzewać już wcześniej. Majowy wzrost był napędzany głównie przez duże kontrakty w sektorze lotniczym i zbrojeniowym. Czerwiec brutalnie obnażył słabość popytu w bardziej „przyziemnych” branżach.

Co ciekawe, mimo słabnących zamówień, dostawy rosły drugi miesiąc z rzędu o 0,5%. Można to zinterpretować jako pozytywny znak: firmy realizują wcześniej zawarte kontrakty i wciąż mają co robić. Warto też zwrócić uwagę na wzrost zaległych zamówień – to już jedenasty miesiąc na plus. Takie dane świadczą o solidnym portfelu projektów, co daje pewien bufor przed ewentualnym pogorszeniem koniunktury.

Jednak nie ma co się oszukiwać – jeśli nowe zamówienia nie zaczną szybko odbijać, ten bufor się wyczerpie. Szczególnie wrażliwy w tym kontekście może okazać się sektor technologii przemysłowej i dóbr inwestycyjnych obszary, które są papierkiem lakmusowym nastrojów korporacyjnych w kontekście planów inwestycyjnych.

Inwentarz rośnie, ale nie panikujmy (jeszcze)

Stany magazynowe znów wzrosły – już ósmy raz w ostatnich dziewięciu miesiącach. To może budzić skojarzenia z nadprodukcją i ryzykiem spadku cen w razie pogorszenia popytu, ale obecnie stosunek zapasów do wysyłek pozostaje stabilny (1,57). Nie ma więc jeszcze sygnału, że firmy gromadzą zapasy „na zapas”, w obawie przed przerwaniem łańcuchów dostaw – co było przecież typowe w latach 2021–2022.

Patrząc z perspektywy Rezerwy Federalnej, dane z przemysłu mogą okazać się ważnym argumentem za utrzymaniem stóp procentowych na obecnym poziomie. Fed wciąż gra na dwa fronty: z jednej strony boi się przedwczesnego luzowania, z drugiej – nie chce przegrzać gospodarki. Jeśli sektor wytwórczy zaczyna wyraźnie hamować, może to posłużyć jako argument za wstrzymaniem się z dalszym zacieśnianiem.

Z drugiej strony – przemysł to tylko część układanki. Usługi, rynek pracy i wydatki konsumenckie wciąż trzymają się mocno, a inflacja nie powiedziała ostatniego słowa. Więc choć dane czerwcowe brzmią jak ostrzeżenie, to jeszcze nie dzwon pogrzebowy.

Czas na ostrożny optymizm?

Pytanie, które teraz zadają sobie ekonomiści i inwestorzy, brzmi: czy to tylko sezonowe tąpnięcie po wyjątkowo mocnym maju, czy raczej początek dłuższego spowolnienia popytu w przemyśle? Nie ma jednej odpowiedzi. Amerykańska gospodarka, mimo całej swojej odporności, wciąż pozostaje bardzo wrażliwa na nastroje. A te w biznesie bywają kapryśne.

Warto uważnie śledzić kolejne miesiące. Jeśli zamówienia wrócą na ścieżkę wzrostu już w lipcu lub sierpniu – uznamy czerwiec za chwilową zadyszkę. Jeśli nie – możliwe, że zbliżamy się do momentu, w którym realna gospodarka zacznie bardziej odczuwać konsekwencje kilku lat ekstremalnej polityki monetarnej.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.