Z ostatniej chwili: Tragiczne dane z Niemiec. 'Eksport i zamówienia toną’. Kryzys?
To miał być moment, w którym niemiecka gospodarka (po dwóch latach recesyjnego marazmu) wreszcie złapie oddech. Tymczasem sierpniowe dane z przemysłu znów studzą entuzjazm. Zamówienia w niemieckich fabrykach spadły o 0,8% w ujęciu miesięcznym, zamiast oczekiwanego wzrostu o 1,2%. To już czwarty z rzędu miesiąc spadków. Zamówienia spadły w poprzednim miesiącu o -2,9% miesięcznie. To sygnał, że maszyna, która przez dekady napędzała europejską gospodarkę, ale nie wraca na pełne obroty.
Jeśli więc ktoś liczył, że Niemcy szybko odzyskają dawny impet, dane z sierpnia brutalnie sprowadzają na ziemię. Przemysł wciąż nie wyszedł z dołka, eksport kuleje, a gospodarka dopiero szuka swojego nowego DNA. Po latach, w których niemiecki model był wzorem dla reszty Europy, dziś to właśnie Berlin stoi przed pytaniem, które wcześniej zadawano innym. Jak długo można żyć z reputacji dawnego giganta, jeśli maszyna przestała pracować na pełnych obrotach?
Eksport w odwrocie, krajowy popyt broni honoru
Choć niemieccy producenci przez lata budowali potęgę na eksporcie, dziś ten filar zaczyna się chwiać. Zamówienia z zagranicy w sierpniu runęły o 4,1%, w tym z krajów spoza strefy euro aż o 5%. To cios, szczególnie dla branż o silnym profilu eksportowym, czyli motoryzacji i maszyn. Jedynym jasnym punktem były zamówienia krajowe, które wzrosły o 4,7%.
Ekonomiści zwracają uwagę, że ten wzrost może mieć jednak specyficzne źródła: duży udział zamówień na dobra kapitałowe, zwłaszcza te związane z obronnością. Berlin od miesięcy zwiększa wydatki na bezpieczeństwo, co częściowo podtrzymuje krajowy popyt. Nie zmienia to jednak faktu, że niemiecki przemysł – przez dekady uzależniony od światowego handlu – dziś traci grunt pod nogami.
Globalne wiatry w oczy: USA, Chiny i cła
Na niemieckie fabryki coraz mocniej wieją niekorzystne wiatry z zewnątrz. Wzrost amerykańskich ceł, forsowany przez administrację Donalda Trumpa, podważa model eksportowy, który przez lata dawał Niemcom nadwyżki handlowe i rekordowe zyski. Równocześnie Chiny (kluczowy klient i partner) stają się coraz bardziej bezpośrednim konkurentem w segmencie wysokich technologii.
Co gorsza, część firm w pierwszej połowie roku „przyspieszyła” realizację kontraktów, chcąc uniknąć skutków amerykańskich taryf. Sierpniowy spadek może więc być efektem wcześniejszego wyprzedzenia popytu. Ale dla przemysłu, który od miesięcy szuka dna, to marne pocieszenie.
Jak zauważa główny ekonomista Commerzbanku, Joerg Kramer cytowany przez Bloomberga, niemieckie firmy wciąż „wstrzymują oddech”, rozczarowane brakiem realnego impulsu w polityce gospodarczej. – „Zagraniczny popyt osłabł, a cła tylko pogłębiają problem. Rząd wciąż nie dał biznesowi nowej wizji” – podkreśla Krämer.
Merz chce odpalić niemiecką maszynę
Nowy rząd kanclerza Friedricha Merza obiecuje odwrócić ten trend szerokim programem inwestycji publicznych. Berlin planuje podnieść prognozy wzrostu PKB – z zera do symbolicznych 0,2% w tym roku i 1,3% w 2026 r. Oficjalnie to „umiarkowany optymizm”, nieoficjalnie – desperacka próba pokazania, że Niemcy nie ugrzęzły na dobre.
Problem w tym, że coraz więcej ekonomistów ostrzega przed iluzją ożywienia. Panel doradców rządowych już wprost mówi, że odbicie będzie krótkotrwałe, jeśli Berlin nie przeprowadzi głębszych reform – od liberalizacji rynku pracy po odciążenie firm z biurokracji i podatków. Biznes tymczasem coraz głośniej narzeka, że nowy dług zamiast finansować modernizację gospodarki, łata budżetowe dziury.
Patrząc szerzej, obecny kryzys zamówień to coś więcej niż chwilowy spadek wskaźników. To moment, w którym niemiecki model gospodarczy – oparty na eksporcie, taniej energii i globalizacji – po prostu się kończy. W nowym świecie napięć handlowych, protekcjonizmu i drogich surowców „niemiecka fabryka Europy” potrzebuje nowego napędu.
Na razie trudno powiedzieć, skąd miałby on przyjść. Przemysł samochodowy nie nadąża za transformacją elektryczną, sektor chemiczny cierpi po utracie taniego gazu z Rosji, a małe i średnie firmy duszą się w gąszczu przepisów. Jedyną szansą może być nowa fala inwestycji w technologie – zwłaszcza w zieloną energię i automatykę – ale to wymaga odwagi i długofalowej strategii, której Berlin wciąż szuka.
