Z ostatniej chwili: Prawie milion zwolnień w gospodarce USA. Świat wchodzi w ciemny okres?
Wrzesień przyniósł sygnały, że amerykański rynek pracy zaczyna wyraźnie hamować. Z jednej strony liczba planowanych zwolnień spadła w porównaniu z sierpniem… Ale z drugiej – firmy coraz mniej chętnie otwierają nowe etaty. Efekt? Co prawda obserwujemy fali masowych redukcji, ale też nie ma śladu po boomie rekrutacyjnym, który jeszcze kilka lat temu napędzał gospodarkę. Prawie milion zwolnień? Tyle wskazują dane.
Dane raportu Challengera
Według danych Challenger, Gray & Christmas, we wrześniu przedsiębiorstwa ogłosiły zamiar likwidacji ponad 54 tys. stanowisk – o jedną czwartą mniej niż rok wcześniej i sporo poniżej sierpniowego poziomu (blisko 86 tys.). To teoretycznie dobra wiadomość, choć warto pamiętać, że od początku roku liczba planowanych cięć sięgnęła już niemal 950 tys. – najwyższego poziomu od pandemicznego 2020 roku.
Znacznie bardziej niepokojąco wygląda jednak druga strona medalu: rekrutacje. Firmy w USA zadeklarowały we wrześniu chęć utworzenia zaledwie 117 tys. nowych miejsc pracy, o 71% mniej niż rok temu. To najsłabszy wrzesień pod tym względem od 2011 roku. Patrząc szerzej, od stycznia do września liczba planowanych nowych etatów sięgnęła ledwie 205 tys. – najgorszy wynik od kryzysowego 2009 roku.
W praktyce daje to obraz rynku pracy, który znalazł się w stanie zawieszenia. Zwalnia się mniej, ale też prawie nikt nie zatrudnia na większą skalę. Andy Challenger, wiceprezes firmy badawczej, zwraca uwagę, że pracodawcy mierzą się dziś jednocześnie z trzema czynnikami: stagnacją popytu, rosnącymi kosztami i ogromnymi wyzwaniami technologicznymi, jakie niesie rozwój sztucznej inteligencji. Dopiero obniżki stóp procentowych, spodziewane w najbliższych kwartałach, mogą przynieść pewne ożywienie – choć nie ma gwarancji, że firmy odzyskają dawny apetyt na tworzenie miejsc pracy.
Budżetówka na bruk?
Nie można tu zapominać o tle politycznym. Administracja federalna sama odpowiada za znaczną część tegorocznych redukcji – ponad 289 tys. stanowisk powiązano z programami oszczędnościowymi i reorganizacją urzędów. A trwające zamknięcie rządu tylko podsyca niepewność. Jak donosiły media, niektóre agencje przygotowują się do szybkiego rozwiązywania umów z pracownikami. To wpisuje się w polityczne napięcia wokół finansów publicznych i planów dalszych cięć. Miały być bezpieczne, ciepłe stanowiska 'w budżetówce’ a wyszło …
To, co najbardziej uderza w tych danych, to brak wyraźnego kierunku. Nie mamy już do czynienia z gorącym rynkiem pracy, gdzie pracownicy mogli przebierać w ofertach, ale też nie obserwujemy gwałtownego załamania zatrudnienia. Gospodarka USA wchodzi w fazę przejściową, w której przedsiębiorstwa nie spieszą się ani z zatrudnianiem, ani ze zwalnianiem. Można odnieść wrażenie, że czekają – na tańszy kredyt, na stabilizację inflacji, a może po prostu na sygnał…
Czy nadchodząca dekada technologicznej transformacji wywróci ich modele biznesowe do góry nogami? Nie wiemy, ale jedno jest pewne: jeśli obecny trend się utrzyma, pracownicy mogą poczuć, że rynek pracy przestał działać na ich korzyść. Nie ma jeszcze dramatu, ale dynamika zatrudnienia coraz bardziej przypomina powolne, mozolne tkwienie w miejscu. W amerykańskiej gospodarce stagnacja bywa równie groźna jak recesja. I nie podoba się Wall Street, jeśli się utrzyma.
