Z ostatniej chwili: Fatalne dane z Niemiec przed świętami. Indeks Ifo tonie, biznes traci wiarę. Co dalej?
Końcówka roku miała przynieść niemieckiej gospodarce oddech. Zamiast tego przedsiębiorcy dostali kolejną porcję zimnej wody. Grudniowy odczyt indeksu klimatu gospodarczego Ifo spadł do 87,6 punktu, pogłębiając wrażenie, że największa europejska gospodarka grzęźnie w marazmie na dobre. Rynek spodziewał się lekkiej poprawy.
Tymczasem rzeczywistość znów okazała się mniej łaskawa. Nie bez powodu w Berlinie słychać gorzkie komentarze, że niemiecka gospodarka kończy rok bez w beznadziei. To nie jest już chwilowe wahnięcie nastrojów, ale głęboki kryzys zaufania, który zaczyna mieć cechy strukturalne. Europa porzuciła wiarę we wzrost?
Przemysł pod presją, reformy utknęły
Najwięcej niepokoju płynie z sektora przemysłowego, od lat będącego kręgosłupem niemieckiej potęgi eksportowej. Firmy raportują słabsze portfele zamówień i coraz ostrożniejsze plany produkcyjne. W tle pobrzmiewa konkurencja z Chin, amerykańska presja handlowa i długie cienie zerwanych łańcuchów dostaw. Dla inwestorów to sygnał alarmowy. Bez wyraźnego odbicia w przemyśle trudno mówić o trwałym ożywieniu. Usługi mogą łagodzić spadki, ale mogą pociągnąć głównej gospodarki Europy.
Rząd kanclerza Friedricha Merza zapowiadał ofensywę reform i impuls fiskalny, który miał wyrwać gospodarkę z letargu. Na razie jednak biznes widzi głównie zapowiedzi. Coraz częściej słychać zarzuty o biurokratyczną inercję, polityczne tarcia i brak spójnej wizji zmian. To właśnie rozczarowanie tempem reform najmocniej uderza w oczekiwania firm na pierwszą połowę 2026 roku. Przedsiębiorcy przestają wierzyć w szybki zwrot akcji, a to zła wiadomość nie tylko dla Berlina, ale i dla całej strefy euro.
Konsument zaczyna oszczędzać
Słabsze nastroje w handlu detalicznym pokazują, że problem nie kończy się na halach produkcyjnych. Detaliści sygnalizują rozczarowujące wyniki sezonu świątecznego. Niemiecki konsument, tradycyjnie ostrożny, tym razem zaciska pasa jeszcze mocniej. To zamyka niebezpieczne koło. Firmy inwestują mniej, konsumenci wydają mniej, a wzrost gospodarczy pozostaje jedynie projekcją w prezentacjach ministerialnych.
Z perspektywy globalnych rynków finansowych Niemcy coraz rzadziej są postrzegane jako stabilna kotwica Europy. Na Wall Street narasta przekonanie, że bez realnego impulsu fiskalnego i odważnych reform strukturalnych 2026 rok może przynieść jedynie umiarkowane odbicie, dalekie od ambicji polityków.
Owszem, prognozy mówią o przyspieszeniu wzrostu w przyszłym roku, napędzanym wydatkami na infrastrukturę i obronność. Pytanie tylko, czy ten impuls nadejdzie wystarczająco szybko, by odbudować nadszarpnięte zaufanie biznesu. Na razie niemiecka gospodarka wchodzi w nowy rok z ciężkim bagażem niepewności. A bez wiary przedsiębiorców nawet najlepiej zaprojektowane programy wsparcia pozostają jedynie obietnicą na papierze.
