Wydarzenia, które poprzedziły kryzys w 2008 roku możemy zaobserwować również dziś. Na co powinniśmy zwrócić uwagę?

Początek roku w USA to prawdziwa huśtawka nastrojów. Do kryzysu gospodarczego, z inflacją na czele, doszedł kryzys sektora bankowego. Upadło kilka sporych banków, a po ostatnim bankructwie First Republic wszyscy typowali, kto będzie następny. Maj okazał się spokojniejszy i obyło się bez kolejnych ofiar. Bob Michele, zajmujący się inwestycjami w JPMorgan, przestrzega jednak, że ten spokój może okazać się bardzo zdradliwy.

Zwodniczy spokój poprzedza kolejny kryzys?

Rzeczywiście można odnieść wrażenie, że po burzliwym początku roku, rynek się nieco uspokoił. W końcu w maju nie upadł żaden amerykański bank, a przecież analitycy już typowali kolejne potencjalne ofiary. Bob Michele, dyrektor ds. inwestycji w JPMorgan Chase mówi, że podobny zwodniczy zastoju obserwowano podczas kryzysu finansowego w 2008 roku. Michele stwierdził, że wtedy, podobnie jak teraz, inwestorzy obawiali się o stabilność amerykańskich banków. I wtedy, i teraz JPMorgan starał się uspokoić negatywne nastroje, podejmując się pozyskania niespokojnego konkurenta. Jak zauważa Michele, w zeszłym miesiącu JPMorgan kupił upadłego regionalnego gracza First Republic. Z kolei w marcu 2008 roku JPMorgan przejął bank inwestycyjny Bear Stearns. Na podstawie tych podobieństw Michele prognozuje, że obecne uspokojenie na rynku to tylko cisza przed burzą. Dodatkowo Michele podejrzewa, że prędzej czy później konsekwencją podnoszenia stóp procentowych będzie recesja gospodarki.

Zobacz też: Wielka Brytania wymieniana w niechlubnym gronie. Wyższa inflacja spodziewana jest tylko w Argentynie i Turcji

Co jeszcze może zwiastować recesję?

Pracownik JPMorgan wskazuje jeszcze kilka czynników, które mogą zwiastować recesję w USA. Inne oznaki wskazujące na spowolnienie gospodarcze obejmują zaostrzenie kredytów. Ponadto Michele wskazuje na dane mówiące o rosnącej liczbie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, odwrócenie krzywej rentowności i spadające wartości towarów. Michele zauważył też, że banki regionalne nadal znajdują się pod presją ze względu na straty inwestycyjne, związane z wyższymi stopami procentowymi. Dodatkowo mniejsze instytucje są uzależnione od programów rządowych, które pomagają pokryć odpływ depozytów. Niektórzy komentatorzy nie podzielają aż takiego pesymizmu, jaki prezentuje Bob Michele. Szef ds. obligacji w BlackRock Rick Rieder powiedział w zeszłym miesiącu, że gospodarka jest w znacznie lepszym stanie niż nam się wydaje i może uniknąć głębokiej recesji. Z kolei ekonomista Jan Hatzius z Goldman Sachs, ostatnio obniżył prawdopodobieństwo recesji w ciągu roku do zaledwie 25%. Generalnie nawet wśród tych, którzy przewidują recesję, niewielu uważa, że ​​będzie ona tak dotkliwa jak kryzys z 2008 roku. Czas pokaże, czy Michele okaże się samotnym prorokiem, czy jednak jego prognozy są przesadzone.

Może Cię zainteresować:

Komentarze