Wall Street zbiera siły. Szczyt dopiero przed nami? Rynki reagują na Chicago Fed
Dzisiejszy kalendarz makro z USA jest relatywnie lekki. Poznaliśmy dane Fed z okręgu przemysłowego Chicago oraz wypowiedzi bankierów centralnych z Fedu. Co wiemy?
Wskaźnik z Chicago daje mieszane sygnały
Sierpniowy odczyt Chicago Fed National Activity Index (CFNAI) zaskoczył lekką poprawą – z lipcowych –0,28 do –0,12. Co prawda to wciąż wynik ujemny, czyli gospodarka rozwija się poniżej swojego długoterminowego potencjału… Ale dynamika nieco wyhamowała spadki. Co ciekawe, trzy z czterech głównych grup wskaźników pokazały poprawę względem lipca. Jednak same kontrybucje nadal pozostawały ujemne.
Widać wyraźnie, że produkcja przemysłowa przestała tak mocno ciążyć gospodarce. Jej wkład w indeks przesunął się z –0,17 do –0,02. Rynek pracy też wypadł lepiej, choć nadal na minusie. Z kolei konsumpcja i mieszkalnictwo (filary amerykańskiego dobrobytu) obniżyły swój udział, co pokazuje, że siła nabywcza gospodarstw domowych nie rośnie tak szybko, jak chciałoby tego Fed.
Patrząc w szerszym kontekście: trzymiesięczna średnia CFNAI wzrosła do –0,18. To sygnał, że gospodarka znajduje się w lekkim spowolnieniu, ale raczej nie wchodzi jeszcze w tryb recesyjny. Można powiedzieć, że gospodarka amerykańska balansuje na granicy. Jak to bywa w takich momentach, inwestorzy nerwowo spoglądają na każdy komunikat banku centralnego.
Fed przemówił
Na tym tle wystąpienia członków Fed brzmią jak chłodny prysznic. Patrick Musalem zwracał uwagę, że choć sytuacja w bankach jest stabilna, a globalny krajobraz gospodarczy wygląda dziś lepiej niż jeszcze parę miesięcy temu, to wciąż nie można ogłaszać zwycięstwa nad inflacją. Co więcej, ostrzegł, że zbyt mocne skupienie się na rynku pracy mogłoby doprowadzić do zbyt luźnej polityki monetarnej, co w dłuższym okresie mogłoby przynieść więcej szkód niż pożytku.
Interesujące były też jego uwagi o roli ceł – zdaniem Musalema podwyżki taryf celnych dokładają się do inflacji, ale ich efekt powinien osłabnąć w ciągu dwóch–trzech kwartałów. To ważne rozróżnienie: inflacja nie jest już wyłącznie efektem nadmiernego popytu, lecz także ubocznym skutkiem geopolityki i decyzji fiskalnych.
Warto też zwrócić uwagę na jego komentarz dotyczący sztucznej inteligencji – jak sam przyznał, choć AI elektryzuje inwestorów i spółki technologiczne, w danych makroekonomicznych nie widać jeszcze jej przełomowego wpływu na produktywność. To głos rozsądku, który przypomina, że infrastruktura pod cyfrową rewolucję – od stali i miedzi po centra danych – musi najpierw zostać zbudowana, zanim zobaczymy skok w PKB.
Delikatna gra między inflacją a zatrudnieniem
Podobnie tonował nastroje Raphael Bostic, który przewiduje stopę bezrobocia w USA na poziomie 4,5% do końca roku i widzi przestrzeń jedynie do jednej obniżki stóp procentowych w 2025 r. To wyraźne przesłanie: Fed nie zamierza spieszyć się z luzowaniem polityki, nawet jeśli rynek oczekuje szybszej ulgi.
Można by powiedzieć, że polityka Rezerwy Federalnej wchodzi w etap „strategicznej cierpliwości”. Gospodarka balansuje między utrzymaniem pełnego zatrudnienia a walką z uporczywą inflacją, a bank centralny nie chce popełnić błędu, który Warren Buffett nazwałby „podwójnym ryzykiem” – czyli próbą złapania dwóch srok za ogon jednocześnie.
