„Uprzedzenia” na drodze do pieniędzy. Zmienić ma to jakoby nowa instytucja
Afryka twierdzi, że jest krzywdzona przez niskie oceny wiarygodności kredytowej. Tak dłużej być nie może – i nie będzie, postanowiło wobec tego grono tamtejszych państw. Chce ono samo przyznawać sobie ratingi kredytowe. Takie „bez uprzedzeń”. Tak, to musi się udać, a kredytodawcy z pewnością rzucą się zasypywać kontynent funduszami…
Grono państw afrykańskich twierdzi, że doznaje krzywdy ze strony światowego rynku finansowego. Krzywda polegać ma na tym, że Afryka stanowi zagłębie jednych z najniższych ratingów kredytowych na świecie. To sprawia, że dostęp do finansowania jest utrudniony – albo na droższych i bardziej restrykcyjnych warunkach. A najczęściej wszystko na raz.
Niektórzy inwestorzy i podmioty finansowe strzyc mają bowiem uszami na dźwięk słowa „Afryka”. Czarny kontynent, choć ogromnie obfity w bogactwa naturalne, obfituje także w mniej pożądane zjawiska. Takie, które sprawiają, że inwestycja tam jest nader ryzykowna. Zaś pożyczanie pieniędzy afrykańskim państwom – czynione bardzo ostrożnie.
Ciężko doprawdy dostrzec, dlaczego tak jest. Czy to może przez ciągłe wojny tam toczone? Czy to może przez wszechobecną korupcję? A może problemem jest fakt, że tamtejsze władze nader często mają charakter autorytarny i nie wzdragają się przed krokami takimi jak nacjonalizacja, rabunek prywatnego mienia, dodruk pieniądza, niedotrzymywanie warunków kontraktów…?
Oczywiście wszystko to w wersji „afrykańskiej”, czyli bez odszkodowania.
Afryka „with love”
Gwoli odświeżenia tematu – zaledwie pod koniec stycznia wspierani przez Rwandę rebelianci z Ruchu M23 zajęli strategiczne miasto Goma na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga. Rozwija się także, zdawałoby się zduszona już, działalność rebeliancka ruchów islamistycznych w krajach Sahelu czy w północnej Nigerii. Działają też tam najemnicy i transgraniczne grupy przestępcze.
Co więcej, w ciągu ostatnich dwóch tygodni władze RPA sygnowały ustawę, która zezwala na arbitralne wywłaszczanie ziemi należącej do białych farmerów. W ten sposób nie tylko dając dowód agresywnego czarnego rasizmu, ale też narażając się na amerykańskie sankcje oraz potencjalnie niszcząc jedno z najbardziej wydajnych zagłębi rolnych na świecie. Wystarczy zapytać sąsiadów z Zimbabwe.
W tym kontekście dokonania takie jak siłowe wywłaszczanie zbudowanych przez zagraniczne firmy kopalni, porywanie ich menedżerów uprzednio zaproszonych na negocjacje czy zwykłe niepłacenie najbardziej oczywistych rachunków (i to przez całe lata) wydają się niemal błahostkami. Zaprawdę nie sposób stwierdzić, czemu Afryka ma takie niskie ratingi…
Ratingi kredytowe „do it yourself”
Oczywiście, w kołach rządzących na Czarnym Kontynencie przyczyn niskich ratingów upatruje się zgoła gdzie indziej. Tym jest uprzedzenie agencji, które sporządzają oceny wiarygodności kredytowej. Moody’s, Fitch czy S&P to zdaniem afrykańskich oficjeli nie tylko firmy uprzedzone, ale także partackie i nie znające się na swojej pracy.
„Opierając się na wadliwych modelach, przestarzałych założeniach i systemowej stronniczości, agencje te nakreśliły niesprawiedliwy obraz naszych gospodarek, prowadząc do zniekształconych ratingów, wyolbrzymionego ryzyka i nieuzasadnionych wysokich kosztów finansowania” – twierdzi prezydent Kenii, William Ruto.
Państwa kontynentu mają jednak pomysł, jak temu zaradzić. Członkowie Unii Afrykańskiej uradzili otóż, by powołać Afrykańską Agencję Ratingów Kredytowych (Africa Credit Rating Agency). Która oceni ich korzystniej „bardziej sprawiedliwie”. Jak twierdzą, lepsze ratingi sprawiłyby, że Afryka uzyskałaby dostęp do dodatkowych funduszy szacowanych na 15,5 miliarda dolarów.
Pytaniem pozostaje jedynie, kto w zasadzie miałby te pieniądze wyłożyć?