UE ponownie uderza w swój przemysł motoryzacyjny. Za wszystko zapłacą kupujący. Chińczycy zacierają ręce i rozpychają się coraz bardziej

Sprzedaż nowych samochodów na europejskich rynkach notuje kolejne bolesne spadki. Największe marki takie jak Volkswagen, Renault, czy Mercedes notują wyraźnie gorsze wyniki. W tym samym czasie chińskie koncerny notują wzrost sprzedaży nawet o kilkaset procent. Co na to UE? W 2025 roku zaserwuje producentom samochodów nowe wyśrubowane normy emisji spalin, które spowodują, że ceny samochodów benzynowych i z silnikiem Diesla poszybują jeszcze wyżej. Zapewne stanieją auta elektryczne, ale tych klienci po prostu nie chcą, a jeśli już, to coraz częściej wybierają tańsze modele z Chin.

Ceny samochodów od przyszłego roku w górę. Ostatni dzwonek na zakup?

Ceny samochodów obecnie nie zachęcają do zakupu. Jeszcze niedawno do 100 tys. zł można było wybierać w różnych markach i modelach. Dziś zakup popularnego auta kompaktowego, a co dopiero kombi, za te pieniądze to spore wyzwanie. Jest drogo, ale niewykluczone, że końcówka tego roku, to ostatnia okazja na zakup w „okazyjnej” cenie. Brzmi jak żart? Niestety od przyszłego roku będzie znacznie drożej.

https://twitter.com/rzeczpospolita/status/1845681226918629640

Wszystko za sprawą surowych regulacji dotyczących emisji spalin CO2, które zaczną obowiązywać od 1 stycznia 2025 roku. Zmiany są wynikiem wejścia w życie w tym terminie regulacji CAFE (Clean Air For Europe). Nowe prawo wprowadzi bardzo wyśrubowane normy emisji spalin. Sprzedaż aut, które przekraczają normy, będzie możliwa, ale producenci będą musieli zapłacić za to kary. Obecnie dopuszczalna norma to 118 g CO2 na każdy przejechany kilometr. Od 1 stycznia 2025 roku norma wyniesie 94 g. Za każdy przekroczony gram limitu CO2 producent zapłaci 95 euro.

Tylko że jak to zwykle bywa, zapłaci nie producent, a klient. Jak prognozuje „Rzeczpospolita” ceny nowych aut wzrosną od początku 2025 roku od kilku do nawet kilkunastu tysięcy złotych. Eksperci spodziewają się, że zanim zmiany wejdą w życie, producenci nowych samochodów będą starali się wypchnąć jak najwięcej gotowych modeli na rynek. Dlatego będą chcieli zarejestrować gotowe auta do końca roku, by uniknąć naliczania kar za modele, które nie spełniają nowych norm.

Chińczycy coraz bardziej dochodzą do głosu

Chociaż przez moment widoczne było ożywienie rynku motoryzacyjnego po gorszym okresie pandemii, to od kilku miesięcy widać pogorszenie sytuacji. We wrześniu sprzedaż nowych samochodów na terenie Unii Europejskiej odnotował czwarty miesiąc z rzędu ze spadkami. Najgorzej było w sierpniu, gdzie sprzedaż nowych samochodów spadła aż o 18,3%. To najgorszy wynik od trzech lat.

Jednak najbardziej widoczne były spadki w segmencie samochodów elektrycznych. Ogólny spadek sprzedaży elektryków wyniósł 43,9%. Najboleśniej odczuł to rynek niemiecki i francuski, gdzie spadki wyniosły odpowiednio 68,8% i 33,1%.

Powodem są głównie wysokie ceny samochodów, wszystkich bez względu na rodzaj napędu. Inną przyczyną są też kończące się programy dopłat do elektryków. Ponadto eksperci wskazują, że to efekt wyższych ceł na chińskie auta elektryczne. Jednak te, pomimo przeszkód, wciąż radzą sobie świetnie i coraz wyraźniej zaznaczają swoją pozycję w Europie.

Jak podsumowuje „Auto Świat” chiński koncern Geely (m.in Vovlo, Polestar, Geely, Lotus) zwiększył liczbę rejestracji o 52% rok do roku. Marka BYD odnotowała 17 tys. rejestracji, w porównaniu do 3 tys. w zeszłym roku. Na rynku elektryków BYD prześcignął już takie marki jak Toyota, Nissan, Citrone, czy Ford. Z kolei chiński MG jest już na 8 miejscu w rankingu aut elektrycznych w Europie. Chińskie modele, jak wyliczył niedawno Bloomberg, wciąż są średnio 20% tańsze od konkurencji. Dlatego klienci coraz chętniej spoglądają na na nie przychylniej.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.