Trzy duże fabryki znikną z motoryzacyjnej mapy w Polsce. Prawie 3 tys. osób straci pracę. To dopiero początek?

Mamy kryzys gospodarczy, więc jakkolwiek brutalnie to brzmi, muszą być też ofiary. W branży motoryzacyjnej znane są już trzy z nich. To trzy duże fabryki w BIelsko-BIałej, Słupsku i Wrocławiu, które wedle zapowiedzi zostaną w tym roku zlikwidowane. W wyniku tych decyzji pracę straci około 3 tys. osób. Eksperci przekonują jednak, że nie ma się czego obawiać, a sam sektor motoryzacyjny ma się całkiem dobrze. Czy faktycznie tak jest?

Trzy duże fabryki do likwidacji

Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna” w 2024 roku z motoryzacyjnej mapy Polski znikną trzy duże zakłady. Chodzi o fabryki Stellantis w Bielsku-Białej, Scanii w Słupsku oraz Volvo we Wrocławiu. Pierwsza z nich specjalizuje się w produkcji silników spalinowych. Fabryka Scanii zajmowała się produkcją autobusów. Ostatni z nich zjechał z taśmy na początku stycznia. Zakład motoryzacyjny Volvo, który zostanie zamknięty w marcu, zajmował się produkcją autobusów turystycznych. Według szacunków w wyniku tych decyzji pracę straci około 3 tys. osób.

Wygląda to niepokojąco, jednak eksperci uspokajają, że wygaszanie produkcji dotyczy wyłącznie zakładów, które produkują podzespoły tylko do aut spalinowych. W ten sposób decyzje o zamykaniu fabryk uzasadnił Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. W rozmowie z DGP wskazał, że przechodzenie na elektromobilność będzie skutkować zamykaniem niektórych zakładów. Chodzi o te, które produkują części potrzebne wyłącznie do aut konwencjonalnych, np. silniki spalinowe czy tłumiki.

Zobacz też: Czarny scenariusz powoli się spełnia. Branża IT zwalnia na potęgę. Programiści już nie rozdają kart na rynku pracy. Powodów jest kilka

Będą kolejne likwidacje zakładów motoryzacyjnych?

Część likwidacji jest skutkiem przechodzenia na elektormobilność. Istnieje zatem uzasadniona obawa, że kolejne fabryki będą zamykane. Cytowany ekspert uspokajał jednak, że będą pojawiać się nowe zakłady, które będą produkować podzespoły do samochodów elektrycznych. Według J. Frysia miejsca pracy mogą powstać dzięki nowej gałęzi związanej z ładowaniem elektryków. Jak ocenił: tu będą potrzebne nowe etaty, nowe umiejętności, nowi ludzie.

Z drugiej strony wiadomo, że auta elektryczne mają znacznie mniej podzespołów, niż samochody spalinowe. Marek Pol, wiceprzewodniczący Związku Pracodawców Motoryzacji zwrócił uwagę na ten fakt. Dodał jednocześnie, że nie ma się czym przejmować. Wszystko dlatego, że jego zdaniem obecnie w fabrykach motoryzacyjnych brakuje rąk do pracy. Wobec czego, jeśli ktoś straci pracę w fabryce, to nie powinien mieć większych problemów ze znalezieniem podobnego zajęcia.

Czy tak faktycznie będzie, pokaże niedaleka przyszłość. Za dobry omen można uznać wiadomość o tym, że w Gliwicach Stellatnis otworzył pierwszą, i jedyną jak do tej pory w sieci w Europie, fabrykę elektrycznych samochodów dostawczych.

Może Cię zainteresować:

Komentarze