Negocjacje po amerykańsku. Trump: inne kraje dzwonią i całują mnie w d***. To przeleje czarę goryczy?

Stało się. W życie weszły wyższe stawki ceł na towary z państw, z którymi USA handlują i mają deficyt w tym zakresie. Administracja Białego Domu jest z siebie zadowolona, nawet bardzo – wciąż powtarzają, że to pomoże Ameryce. Donald Trump jest do tego stopnia pewny swego, że już bez hamulców obraża głowy innych państw. A to może się okazać większym problemem niż wspomniane cła.

Prezydent USA drwi z innych przywódców. Bez hamulców

Rano pojawiły się depesze, z których wynika, że Donald Trump miał w nocy naszego czasu mówić o dzwoniących do niego politykach z innych państw, którzy podlizują się, by dogadać się z sprawie ceł. Sęk w tym, że owo „podlizywanie się” to eufemizm. Prezydent USA mówił o całowaniu go w dupę. Serio. W oryginale brzmiało to tak:

These countries are calling us up, kissing my ass.

A jeśli komuś mało, dorzucę wypowiedź prezydenta, z której wynika, że szefowie innych państw wręcz płaszczą się przed lokatorem Białego Domu:

Please, please sir make a deal. I’ll do anything. I’ll do anything, sir.

Niektórych pewnie to rozbawi, będą i tacy, którzy mu przyklasną. Ale większość osób, przynajmniej poza USA, może się poczuć urażona. Bo te kpiny dotyczą ich przywódców, ich krajów. Ciężko żyje się ze świadomością, że wybrany przeze mnie prezydent czy premier całuje w dupę szefa innego państwa. Nawet, jeśli mowa o największej potędze naszych czasów.

Biały Dom najpierw obraża, potem chce rozmawiać

Taktyka, którą stosuje Donald Trump, coraz bardziej szokuje. Bo nałożenie ceł to jedno. Zapowiedział ten ruch podczas kampanii, nie powinniśmy być nim zdziwieni. Ale cła same w sobie nie są celem. To narzędzie to jego realizacji. W teorii miały one prowadzić do negocjacji i wypracowania nowego modelu globalnego ładu, w którym Amerykanie będą mniej stratni (osobną kwestią jest to, czy rzeczywiście tracą na obecnym ładzie).

Teraz pojawia się jednak pytanie, czy inne rządy będą skłonne negocjować, gdy zobaczą i usłyszą, jak Donald Trump z nich drwi? Tego nie należy już rozpatrywać wyłącznie w kategoriach wielkiej polityki, ale czysto ludzkich relacji. Jeśli dwie firmy prowadzą negocjacje i szef jednej z nich zachowa się tak, jak robi to Donald Trump, ten drugi może się unieść honorem i odwrócić na pięcie. Żeby np. nie stracić w oczach swoich pracowników. Albo innych partnerów.

Jeszcze ciekawsze jest to, że prezydent USA stwierdził, iż niekoniecznie chce pójść na układ z dzwoniącymi. Mamy zatem przywódców Japonii czy Korei Południowej, sojuszników Stanów Zjednoczonych w Azji, którzy są upokarzani i dowiadują się, że ich całusy na niewiele mogą się zdać. To samo słyszą politycy w Europie, którą obecna administracja Białego Domu wręcz gardzi.

Donald Trump i J.D. Vance zbyt pewnie siebie?

Osobną historią są Chiny. W ocenie prezydenta USA pójdą one na układ z Ameryką, chociaż zapowiadają „walkę do końca”. Niektórzy stwierdzą, że Pekin musi to zrobić, bo nałożono na drugą gospodarkę świata cła ponad 100-procentowe. Ale czy Chiny rzeczywiście to zrobią, kiedy słyszą, że Donald Trump będzie dla nich „niezwykle łaskawy”, gdy przyjdą z podkulonym ogonem?

W tym przypadku oliwy do ognia dolał wiceprezydent USA J.D. Vance, który nazwał obywateli tego kraju „chińskimi wieśniakami”. Odbiorcom Fox News, przynajmniej części z nich, to rzeczywiście może się spodobać. Ale w dyplomacji takich występów nie oglądamy zbyt często. Przynajmniej tak było jeszcze całkiem niedawno.

Pytanie, czy USA rzeczywiście mają tyle asów w rękawie, by zrazić do siebie wszystkich i zmusić ich do współpracy na swoich warunkach? I czy ewentualne negocjacje nie rozbiją się o pełną pychy postawę amerykańskich polityków. Bo zgodzić się na nowe warunki handlu to jedno. Ale uchodzić w oczach rodaków za czyjeś popychadło to już zupełnie inna sprawa…

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
1 komentarz
  1. Ewa napisał

    W d0000pę? spasionego tucznika?

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.