Trump bez hamulców: gospodarka Rosji śmierdzi. Prezydent USA znalazł sposób na zakończenie wojny?
Coraz więcej znaków na niebie i ziemi wskazuje, że Donald Trump spróbuje zmusić Rosję do zakończenia, a przynajmniej zawieszenia, wojny z Ukrainą. Ostatnio stwierdził nawet, że gospodarka największego kraju świata „śmierdzi”. Prezydent USA dąży do odcięcia Moskwy od wpływów ze sprzedaży ropy naftowej. Bez tych środków działanie machiny wojennej może się okazać wręcz niemożliwe.
Donald Trump chce obniżenia cen energii. To ma być cios w Rosję
W rozmowie z CNBC prezydent Stanów Zjednoczonych stwierdził m.in., że Putin przestanie zabijać ludzi, jeśli ceny energii spadną o kolejne 10 dolarów za baryłkę. Wówczas rosyjski przywódca nie będzie miał wyboru, bo jego gospodarka „śmierdzi”. Zapewne dotyczyło to informacji o rosnącej inflacji czy spowolnieniu gospodarczym.
Gospodarka Rosji w tarapatach. Rośnie deficyt budżetowy
Przestawiona na wojenne tory gospodarka przestaje odpowiadać na potrzeby społeczeństwa, boryka się z niedoborem pracowników (przybywa doniesień o pracy nieletnich). Rosja mierzy się z rosnącym deficytem budżetowym i sankcjami, nawet, jeśli te pozostają dziurawe. Trzeba przy tym mieć na uwadze, że trudno będzie dokonać szybkiego resetu i wrócić do sytuacji sprzed lutego 2022 roku. Władze w Moskwie zapewne zdają sobie z tego sprawę i jest do jeden z powodów kontynuowania wojny.
OPEC+ zwiększa wydobycie ropy naftowej
Donald Trump apelował do grupy OPEC+ o zwiększenie produkcji ropy i… chyba osiągnął sukces. Członkowie kartelu osiągnęli porozumienie w sprawie zwiększenia produkcji ropy naftowej o 547 tys. baryłek dziennie. Nowe limity mają obowiązywać od września. To może doprowadzić do spadków cen. Może, ale nie musi, bo realny staje się scenariusz ograniczania dostaw z Rosji. Trump próbuje skłonić np. Indie, by przestały kupować paliwo od Moskwy.
Trump naciska na Indie. Przestaną kupować rosyjską ropę?
Chiny i właśnie Indie to dzisiaj wielcy odbiorcy rosyjskich surowców energetycznych. Kraje korzystają z atrakcyjnych cen, jakie Moskwa zaoferowała po napaści na Ukrainę. Z zakupu jej paliw zrezygnowały wówczas państwa Unii Europejskiej. Donald Trump chce przekonać władze w Delhi, by odstąpiły od tych zakupów. Amerykańskim „argumentem” mają być cła sięgające 25 proc. A może bawet znacznie wyższe – prezydent USA w rozmowie z CNBC stwierdził, że stawka ta może znacząco wzrosnąć w krótkim czasie. Bo Indie to „kiepski partner handlowy”. Więcej na ten temat przeczytacie w tym tekście.
Na te działania, póki co werbalnie, próbuje reagować Moskwa. Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, stwierdził np., że Indie mają prawo wybierać sobie partnerów handlowych. A naciski USA są nieuzasadnione, bo suwerenne kraje mogą samodzielnie kształtować swoja politykę gospodarczą. Możliwe jednak, że słowa te nie będą miały większego znaczenia, jeśli Trump zrealizuje swoje zapowiedzi i niebawem uderzy cłami w partnerów handlowych Moskwy.
Rośnie napięcie na linii USA-Rosja
Na koniec warto przypomnieć, że Donald Trump niedawno poinformował za pośrednictwem swojego portalu społecznościowego Truth Social, że wydał rozkaz rozmieszczenia dwóch okrętów atomowych „w odpowiednich rejonach”. Czyli tam, gdzie będą stanowiły zagrożenie dla Rosji. Miała to być odpowiedź gospodarza Białego Domu na wypowiedzi byłego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, który straszył potencjałem nuklearnym największego kraju świata. Więcej o tych przepychankach przeczytacie w tym tekście.
