Tęskniliście za inflacją? W styczniu padł rekord, wzrost cen szybko nie odpuści. Co drożeje najszybciej?

Tęskniliście za inflacją? W styczniu padł rekord, wzrost cen szybko nie odpuści. Co drożeje najszybciej?

Ceny w sklepach po raz kolejny nie pozostawiają złudzeń. Z najnowszej edycji raportu „Indeks Cen w Sklepach Detalicznych”, przygotowanego przez UCE Research i Uniwersytet WSB Merito, wynika, że w styczniu bieżącego roku za codzienne zakupy płaciliśmy średnio o 5,9 proc. więcej niż przed rokiem. To kontynuacja niepokojącej tendencji, obserwowanej już w poprzednich miesiącach. Dla porównania, w grudniu 2024 r. wzrost w ujęciu rocznym wyniósł 5,6 proc., a w listopadzie – 5,5 proc. Co istotne, aż 16 z 17 analizowanych kategorii wykazało zwyżkę cen.

Inflacja postraszy nas jeszcze przez jakiś czas

Zdaniem dr. Piotra Araka z VeloBanku, wchodzimy w kolejny etap inflacyjnej presji, która może się utrzymać do marca. Ekspert podkreśla, że choć dynamika podwyżek może nieco zwolnić, to nie powinniśmy liczyć na szybki spadek cen. Podobne obserwacje przedstawia Marcin Luziński z Santander Bank Polska, wskazując na wciąż widoczne skutki ubiegłorocznych zawirowań podażowych. Zaznacza jednak, że z czasem efekt szoków powinien słabnąć, co daje nadzieję na stopniową stabilizację sytuacji.

– Polacy przyzwyczaili się już do widoku coraz wyższych rachunków za zakupy. Drożeją nie tylko żywność, ale też energia czy paliwa. Wysokie koszty produkcji oraz rosnące płace to kolejny czynnik podbijający ceny w sklepach – zauważa z kolei dr Robert Orpych z Uniwersytetu WSB Merito. Jak dodaje, na horyzoncie wciąż nie widać wyraźnych sygnałów, które mogłyby oznaczać szybkie wyhamowanie drożyzny.

Liderzy podwyżek: słodycze i owoce

W styczniu najsilniej drożały słodycze i desery – o 10,4 proc. rok do roku. To zauważalny wzrost w porównaniu z grudniem, kiedy notowano 8,4 proc. Specjaliści tłumaczą, że w przypadku czekolady istotny wpływ ma słaba sytuacja na rynkach kakao, co mocno podnosi koszty producentów. Dodatkowo, mimo obniżki cen cukru, wyższe wydatki na energię i pracę przekładają się na finalne ceny słodyczy w sklepach.

Na drugim miejscu w niechlubnym rankingu znalazły się owoce, których styczeń zakończył się średnią podwyżką o 10,2 proc. w skali roku. Według ekspertów to wypadkowa ubiegłorocznej suszy oraz innych problemów pogodowych, wyraźnie ograniczających podaż owoców na rynku. W rezultacie wiśnie, śliwki, czereśnie czy maliny zbierano w mniejszych ilościach, co niemal automatycznie wywindowało stawki.

Podium zamykają artykuły tłuszczowe, w tym masło i margaryna, których ceny skoczyły o 9,7 proc. rok do roku. Na szczególną uwagę zasługuje masło z imponującym wzrostem na poziomie aż 29,2 proc. Pomimo rządowych interwencji w postaci sprzedaży rezerw, sytuacja na rynku nie zmieniła się istotnie, a producenci nadal zmagają się z wysokimi kosztami energii, paliw i pasz.

Nie wszystko drożeje

W analizie 17 kategorii jedynie tzw. produkty sypkie, takie jak mąka, ryż czy kasze, odnotowały nieznaczny spadek – o 0,7 proc. rok do roku. Zdaniem dr. Huberta Gąsińskiego z Uniwersytetu WSB Merito to efekt pewnej stabilizacji cen zbóż oraz cukru na światowych rynkach. Choć wcześniej produkty te drożały gwałtownie, część konsumentów ograniczyła zakupy, co wpłynęło na zahamowanie trendu wzrostowego.

Wolniej niż w poprzednich miesiącach drożały też inne kategorie, m.in. warzywa. Jeszcze niedawno były one w czołówce produktów z najwyższą dynamiką wzrostu, lecz teraz znalazły się na samym końcu stawki z podwyżką zaledwie o 2,8 proc. – Może to oznaczać, że w tej grupie produktów doszło już do pewnego nasycenia rynku i zadziałał efekt wysokiej bazy – tłumaczy dr Gąsiński.

Kiedy spodziewać się poprawy?

Jak zgodnie podkreślają ekonomiści, bieżący rok raczej nie przyniesie błyskawicznego powrotu do niższych cen w sklepach. Niewykluczone jednak, że dynamika wzrostów – mimo dalszego trendu w górę – zacznie hamować. Decydujące okażą się najbliższe miesiące, kiedy w pełni widoczne będą skutki zeszłorocznych podwyżek płac minimalnych czy zmian w kosztach energii.

– Kryzys inflacyjny jeszcze się nie skończył, ale zaczynamy dostrzegać pewne symptomy, które w dłuższej perspektywie mogą sprzyjać stabilizacji. Niestety, dla portfela przeciętnego Polaka oznacza to, że wzrost cen wciąż będzie odczuwalny przy codziennych zakupach – podsumowuje dr Piotr Arak.

Choć prognozy nie nastrajają optymistycznie, specjaliści wskazują, że finalne obniżki, o ile się pojawią, mogą być widoczne dopiero w drugiej połowie roku. Na razie dominują sygnały, że producenci i sprzedawcy nadal przerzucają koszty na klientów, co – przy utrzymujących się wysokich wydatkach na energię i płace – potwierdza tezę o dalszym, choć słabnącym, wzroście cen.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.