Ten lekceważony przez wielu i kluczowy dla przemysłu metal osiąga obecnie rekordowe ceny
Polityka rządowa często poprzedza zmiany na rynkach finansowych. Działania decydentów, takie jak cła, dotacje czy regulacje, mogą wywoływać gwałtowne reakcje inwestorów. Obecnie doskonałym tego przykładem jest rynek miedzi.
W minioną środę notowania miedzi w Nowym Jorku wzrosły do rekordowego poziomu po doniesieniach, że administracja Trumpa może nałożyć 25-procentowe cła na import tego metalu. To przyspieszyło ruchy inwestorów, którzy zaczęli masowo gromadzić zapasy przed 2 kwietnia, kiedy to nowe taryfy mają wejść w życie.
Dlaczego miedź Jest kluczowa dla rynku?
Miedź jest fundamentem nowoczesnej gospodarki – znajduje się w budownictwie, elektronice użytkowej, systemach energii odnawialnej oraz infrastrukturze elektrycznej. Jest także kluczowym surowcem dla pojazdów elektrycznych (EV), paneli słonecznych, turbin wiatrowych i systemów magazynowania energii. Niektóre domy maklerskie prognozują, że cena miedzi może przekroczyć 12 000 dolarów za tonę w tym roku. Obecnie w Londynie oscyluje wokół 11 000 dolarów.
Tymczasem popyt na miedź rośnie, ale podaż nie nadąża. Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) przewiduje, że do 2030 roku luka podażowa może wynieść 4,5 mln ton. Do 2040 roku świat będzie potrzebował o 80 proc. więcej miedzi, by zrealizować obecne zobowiązania klimatyczne. Z drugiej strony owe kopalnie wymagają lat przygotowań. Opóźnienia związane z zezwoleniami, przeglądami środowiskowymi i kosztami kapitałowymi sprawiają, że rynek nie jest w stanie szybko zwiększyć podaży.
Wiadomo już, że polityka „America First” Trumpa może spowodować krótkoterminowy niedobór miedzi w USA, zwiększając różnicę cen między Nowym Jorkiem a Londynem. W pewnym momencie spread wzrósł do 1900 dolarów na tonie.
Obecnie do Stanów Zjednoczonych płynie około 500 000 ton miedzi – osiem razy więcej niż normalny miesięczny import. To może uszczuplić globalne rezerwy, zwłaszcza w Chinach, które są największym konsumentem tego surowca.
Wpływ na pojazdy elektryczne i inflację
Cła mogą wpłynąć na ceny tysięcy produktów, od klimatyzatorów po samochody. Według analityków Bloomberga, 25-procentowy podatek na miedź może podnieść koszty materiałów w samochodach elektrycznych o 275 dolarów, podczas gdy w tradycyjnych pojazdach wyniesie to tylko 68 dolarów. Pojazdy elektryczne wymagają bowiem cztery razy więcej miedzi.

Pomimo zapowiedzi Trumpa o ograniczeniu wsparcia dla EV, popyt na te pojazdy wciąż rośnie – sprzedaż globalna osiągnęła rekordowe 17 mln sztuk w zeszłym roku, a udział rynkowy w USA wzrósł do 12,3% w grudniu 2024 roku. Wzrost cen miedzi i innych surowców może jednak przyczynić się do inflacji. Już teraz indeks zaufania konsumentów w USA spadł do najniższego poziomu od czterech lat, co budzi obawy o potencjalną stagflację.
Nie dziwi więc, że spółki wydobywcze notują wzrosty. Indeks Solactive Global Copper Miners wzrósł o 12 proc. od początku roku, a czołówkę najlepiej radzących sobie firm stanowią głównie chińskie i japońskie koncerny, w tym Nittetsu Mining (+51,6 proc. YTD), Zijin Mining (+27,6 proc.) oraz JinChuan Group (+23,1 proc.).
Jak widać na powyższych przykładach, nie należy lekceważyć wpływu polityki na rynki. Tak jak złoto reaguje na niepewność geopolityczną, tak miedź jest podatna na zmiany w handlu międzynarodowym. Nawet jeśli ceny miedzi spadną w drugiej połowie 2025 roku, długoterminowe perspektywy pozostają pozytywne. Luka podażowa jest faktem, a rozwój czystej energii przyspiesza.
Najlepszą strategią na daną chwilę jest inwestowanie w spółki wydobywcze. Akcje takich firm dają ekspozycję na wzrost cen surowców i generują przepływy pieniężne, których fizyczne towary nie oferują. Jak zawsze, warto skupić się na jakości i pamiętać, że największe okazje inwestycyjne często pojawiają się na przecięciu polityki i ekonomii – a dziś to właśnie miedź znajduje się w centrum tej dynamiki.