
Sztuczne Słońce zabłyśnie do połowy stulecia. Chiny chcą energii
Chiny chcą do połowy stulecia rozpocząć komercyjną eksploatację elektrowni termojądrowych. Reakcja fuzji termonuklearnej, nieomal niewyczerpywalny i najbardziej wydajny energetycznie proces osiągalny obecnie dla człowieka, miałaby posłużyć zapewnieniu ogromnych ilości taniej lub bardzo taniej energii elektrycznej. Marzenie ściętej głowy, czy faktycznie osiągalny cel?
Zdaniem Chińczyków – zdecydowanie to drugie. Deklarację dotyczącą operacyjnego, komercyjnego (i opłacalnego) zastosowania fuzji jądrowej do zasilania elektrowni złożyli w oświadczeniu dla lokalnej prasy przedstawiciele China National Nuclear Corp. (CNNC). Pomiot ten jest organizacją koordynującą badania i wysiłki technologiczne, jakie podejmują Chiny w celu ujarzmienia energii termonuklearnej.
Pod egidą China National Nuclear działa między innymi eksperymentalna instalacja, którą ochrzczono mianem „Sztucznego Słońca”. Faza demonstracyjna działalności tego reaktora miałaby rozpocząć się, po (optymistycznym) rozwiązaniu wszystkich problemów technologicznych, w 2045 r. Z kolei działalność komercyjną i rynkową planuje się rozpocząć pięć lat później, w 2050 r.
Oczywiście, pytaniem pozostaje, czy urzędowo ogłaszane plany korespondują z faktycznymi postępami naukowymi i technicznymi. Odpowiedź na to pytanie pozostaje o tyle problematyczna, że jakkolwiek potencjał naukowy, którym mogą pochwalić się Chiny, budzi faktycznie wrażenie (szczególnie zaś jego postępy w ostatnich latach), to nieobce temu krajowi są również działania propagandowe i „podkoloryzowanie” swoich niewątpliwych osiągnięć.

Chiny chcą dalej – we wszystkich kierunkach
Idea sztucznie wywołanej fuzji jądrowej nie jest niczym nowym, i badania nad nią trwają już od dekad. Konsekwentnie jednak na przeszkodzie faktycznie efektywnej adopcji tego procesu stały bariery technologiczne. Przede wszystkim – zapewnienie odpowiedniego bilansu energetycznego. O ile bowiem fuzja jądrowa faktycznie oferuje gigantyczne ilości energii, o tyle proces ten jest ogromnie niestabilny i trudny do kontrolowania.
Zachodzi on w urządzeniach zwanych tokamakami. Są to cechujące się kolistym kształtem pułapki magnetyczne, w których plazma, w której zachodzą reakcje fuzji jądrowej, utrzymywana jest w stanie „zawieszenia” (z braku lepszego określenia) i izolacji od otoczenia. Utrzymanie jej tam pochłania zaś tyle energii, że wraz z niebezpieczeństwami stwarzanymi przez niestabilność tejże torpedowało to dotąd perspektywy komercyjnego wykorzystania.
I choć w ostatnim czasie poczyniono ogromne postępy na drodze do opanowania tego procesu, to działającego, efektywnego, komercyjnego reaktora termojądrowego jeszcze nikt nie zbudował (mimo zaawansowanych planów) – również Chiny. Mając to na względzie, te ostatnie nie ograniczają swoich planów do fuzji. CNNC planuje bowiem równoległą, szeroko zakrojoną rozbudowę potencjału w zakresie tradycyjnych reaktorów nuklearnych, jak również ich niewielkich odmian modułowych.
A to wszystko i tak nie zamiast, lecz oprócz największej na świecie, i ciągle powiększanej, sieci elektrowni węglowych.