Sztuczna inteligencja czyni z uniwersytetów przeżytek? AI zdobywa wyższą edukację
fot. The Print Collector

Sztuczna inteligencja czyni z uniwersytetów przeżytek? AI zdobywa wyższą edukację

OpenAI chce rozpowszechnić swoje oparte o sztuczną inteligencję narzędzia na uniwersytetach. Takie jak, przykładowo, indywidualni „tutorzy” AI dla studentów. Faktyczne rozpowszechnienie ich jednak może prowadzić do pytania o sensowność samego zapisu na wyższą uczelnię. Po co, skoro AI potrafi to samo, tylko taniej, i bez wychodzenia z domu?

Na początek, fakt biznesowy – OpenAI, koncern-formalnie-nie-for-profit, chce zmienić (i zdobyć) całą wyższą edukację. Planuje to uczynić poprzez zaoferowanie uczelniom pakietu swoich rozwiązań. Miałyby one umożliwiać udostępnienie studentom zindywidualizowanych, wirtualnych „tutorów” AI. Podobnie w przypadku zajęć – prowadzący je mogliby scedować swoje co bardziej uciążliwe obowiązki na nigdy nie męczące się się, a przy tym zawsze mające całą dostępną wiedzę w pamięci, boty AI. Nic, tylko korzystać?

Cały pakiet marketingowcy OpenAI ubrali w hasło „A.I.-native universities”. Jak zachwalają przedstawiciele firmy, w myśl ich wizji narzędzia z zakresu sztucznej inteligencji z czasem miałyby się stać integralną częścią wyższej edukacji, równie niezbędną co biblioteki czy laboratoria. Osobiste boty AI studentów miałyby zaś być standardem na podobieństwo uniwersyteckich kont emailowych. Wykorzystanie tych narzędzi z pewnością miałoby sens – z podstawowym pytaniem, czy sens ma dalej w takim razie w ogóle uniwersytet?

AI na uczelni

Pytanie to jest o tyle zasadne, że od dwóch lat „rozwiązania firmy OpenAI dla wyższej edukacji” są już na uniwersytetach obecne. Ba, nie tylko obecne, ale nawet wszechobecne – tyle, że nieoficjalnie. Odpowiadają za to studenci, którzy tak masowo posiłkują się kolejnymi odmianami bota ChatGPT oraz jego konkurentami do pisania za nich prac i esejów, że gdzieniegdzie (zwłaszcza w USA), prowadzący zajęcia, jak i pracodawcy zaczynają domyślnie zakładać, że prace studentów nie były tak do końca ich.

Wszystko to każe postawić kolejne pytanie – po co w ogóle studenci ci „studiują” na uniwersytecie? W Polsce być może ma to mniejsze znaczenie, w związku z darmową edukacją na uczelniach publicznych, ale w Ameryce edukacja wyższa jest ogromnie kosztowna. Jeśli ktoś nie ma stypendium (lub zamożnych rodziców), studia wyższe najczęściej wiążą się z popadnięciem w długi rzędu setek tysięcy dolarów. Idea za nimi stojąca mówiła jednak, że kompetencje są tego warte.

Rok do roku spadająca liczba zapisów na studia, zwłaszcza tam, gdzie są one płatne, świadczy, że potencjalni studenci też zadają sobie to pytanie.

Uniwersytety odchodzą w niebyt?

Dzisiejsza edukacja uniwersytecka w coraz mniejszym stopniu jest bowiem gwarantem tych kompetencji. Obniżenie poziomu edukacyjnego (tak, by był za nim w stanie nadążyć przeciętny klient student), w połączeniu z innymi problemami uczelni – na czele (co szczególnie wyraźne w Ameryce) upolitycznieniem ich, przeżarciem przez hasła DEI, brakiem swobody wyrazu etc. – sprawia, że pośród pracodawców w coraz mniejszym stopniu patrzy się na efekt studiów. Ważne, by jakiś dyplom był – choć i to daleko nie zawsze.

Historycznie, uniwersytety były niezbędnym pośrednikiem w procesie transferu wiedzy. Ewolucja technologiczna ostatnich lat sprawia jednak, że ich pośrednictwo raptownie traci na znaczeniu. OpenAI chce sprzedawać uniwersytetom „usługi premium w zakresie AI”. Pytanie jednak, czemu studenci mieliby płacić uczelniom czesne liczone w dziesiątkach tysięcy? Skoro i tak uczy ich AI, to przecież sami mogliby kupić sobie do niej dostęp – dużo, dużo taniej, i z podobnym efektem?

Niektóre głosy argumentują, że uniwersytety jako instytucje będące gatekeeperami wiedzy i kompetencji stoją właśnie na skraju utraty znaczenia. W dużej mierze z własnej winy – gwoździem do ich trumny może jednak okazać się właśnie AI.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.