Szokujące dane z Niemiec: 3 miliony bezrobotnych, najwięcej od dekady. Przyjadą do Polski?
W niemieckiej gospodarce zabrakło już nie tylko pary, ale i przekonania, że wychodzenie z kryzysu będzie szybkie i bezbolesne. Maj przyniósł niepokojące dane: liczba osób bez pracy wzrosła o 34 tysiące – ponad trzykrotnie więcej niż zakładali analitycy.
To nie tylko statystyka – to sygnał, że największa gospodarka Europy zaczyna się realnie chwiać. A konsekwencje? Mogą być bardziej odczuwalne także dla Polski, niż się wydaje. Ilość bezrobotnych w maju w Niemczech wzrosła w maju o 34 tys. wobec 12 tys. prognoz i 4 tys. w kwietniu. Kryzys eskaluje?
Najwyższe bezrobocie w Niemczech od dekady
Liczba zarejestrowanych bezrobotnych w Niemczech sięgnęła w maju 2,96 miliona osób. To najwyższy poziom od 2010 roku, z wyłączeniem pandemii. Symboliczna granica 3 milionów może zostać z powodzeniem przekroczona już latem.
Choć stopa bezrobocia (6,3%) pozostała formalnie bez zmian, to nie zmienia faktu, że rynek pracy u naszych zachodnich sąsiadów zaczyna coraz bardziej przypominać kulę śnieżną. Wolno, ale nieubłaganie się toczy.
Andrea Nahles, szefowa niemieckiego urzędu pracy, nie owija w bawełnę: „Nie widać żadnych oznak przełomu. Spodziewamy się dalszego wzrostu bezrobocia w miesiącach letnich” – powiedziała.
Motoryzacja tnie koszty, a konsumpcja spada
Co stoi za tym załamaniem? Przede wszystkim trwający od 2022 roku spadek koniunktury – gospodarka Niemiec przeżywa obecnie dwa lata stagnacji i recesji, a niektóre prognozy sugerują, że 2025 może być trzecim z rzędu rokiem ujemnego wzrostu – co byłoby absolutnym precedensem w powojennej historii RFN.
Sektor motoryzacyjny – duma niemieckiej produkcji – ogłasza kolejne programy oszczędnościowe. Popyt wewnętrzny – kiedyś filar siły niemieckiej klasy średniej – dramatycznie się skurczył. Choć zatrudnienie formalnie rosło, to większość nowych miejsc pracy to stanowiska nisko płatne lub niepełnoetatowe, które nie ratują ani rodzinnych budżetów, ani wzrostu PKB.
Spada liczba wakatów – niemieckie firmy rezygnują z rekrutacji
Liczba wolnych miejsc pracy w Niemczech spadła w maju do 634 tysięcy – aż o 67 tysięcy mniej niż przed rokiem. To jeden z najsilniejszych sygnałów, że przedsiębiorcy nie widzą dziś perspektyw rozwoju. Inaczej mówiąc: zamiast zatrudniać, zaczynają zwalniać.
Co ciekawe, ten spadek odbywa się w tle chronicznych niedoborów kadrowych – czyli w sytuacji, kiedy teoretycznie pracy w Niemczech powinno być coraz więcej, a nie mniej. To pokazuje, jak poważne są obecne zawirowania strukturalne.
Brzmi to jak prowokacja, ale coraz częściej mówi się o niemieckich pracownikach poszukujących zatrudnienia w Polsce – szczególnie w sektorze usług czy logistyki. Wbrew stereotypom, różnice w kosztach życia i kursie euro mogą sprawić, że niektóre oferty pracy w Polsce stają się realną alternatywą dla osób bezrobotnych z pogranicza lub byłych landów wschodnich.
Choć na razie mówimy o pojedynczych przypadkach, to sytuacja, w której niemiecka gospodarka pogrąża się w stagnacji, a Polska zachowuje umiarkowaną dynamikę, może przynieść zaskakujące zmiany migracyjne – odwrotne niż te, do których przyzwyczailiśmy się przez ostatnie 30 lat.
Niemcy potrzebują impulsu – ale czy go znajdą?
Kryzys, który dotknął Niemcy, ma wiele twarzy: energetyczną, demograficzną, technologiczną i konsumpcyjną. Choć nie brakuje głosów o możliwym „odbiciu” w II połowie roku, fundamenty nie pozwalają na optymizm bez zastrzeżeń.
Kanclerz Friedrich Merz, który objął urząd z obietnicą reform i wyciągnięcia gospodarki z impasu, znalazł się pod presją. Oczekiwania społeczne rosną, a narzędzi fiskalnych ubywa – Niemcy zmagają się z rygorystycznym hamulcem zadłużenia (tzw. Schuldenbremse) i silnym oporem wobec dalszych pakietów stymulacyjnych.
Dane z maja to nie chwilowa anomalia. Niemiecki rynek pracy traci impet, a jeśli trend się utrzyma, może doprowadzić do konsekwencji także w krajach powiązanych z niemieckim eksportem – w tym Polsce. Mniejszy popyt ze strony Niemiec, większa presja migracyjna, możliwe osłabienie euro – to realne zagrożenia, z którymi będzie musiała zmierzyć się także polska gospodarka.
Czy do Polski zaczną przyjeżdżać niemieccy pracownicy? To scenariusz, który dziś brzmi kontrowersyjnie – ale jeszcze kilka lat temu nikt nie przypuszczał, że polskie firmy będą przejmować niemieckich podwykonawców czy że poziom inwestycji w Polsce przekroczy niemiecki przyrost.
W czasach, gdy pewników już nie ma, warto mieć oczy szeroko otwarte – bo nadciąga coś więcej niż tylko techniczna recesja.