Słynne sneakersy droższe niż złoto? Trump uderza cłami, a Nike już zaczyna liczyć straty
Kiedy prezydent Trump ogłasza 46% cła na towary z Wietnamu, 32% na Chiny i 24% na Indonezję, w portfelach niektórych Amerykanów zapala się czerwona lampka. Zwłaszcza jeśli jesteś fanem Nike Air Jordanów. Bo chociaż to duma amerykańskiej popkultury, te buty z USA mają tylko legendę, bo szyte są niemal w całości właśnie w Azji.
Nike w ogniu nowej wojny celnej
Nike oberwało rykoszetem zaraz po ogłoszeniu ceł – akcje firmy spadły o 14% w jeden dzień. Wszystko przez obawy, że polityka prezydenta Donalda Trumpa uderzy w łańcuch dostaw i podniesie koszty produkcji. A skoro koszty w górę, to i ceny w sklepach również, wprost proporcjonalnie. UBS szacuje, że same buty z Wietnamu – gdzie powstaje połowa kicksów Nike – mogą zdrożeć o 10–12%. A przecież pozostała część produkcji to Indonezja i Chiny, które też dostały celną podwyżkę.
Czy ceny polecą w kosmos?
To zależy. Nike może spróbować zamortyzować koszty, ale rynek obuwia jest brutalnie konkurencyjny. Duża podwyżka może odstraszyć klientów. Analitycy szacują, że podwyżki powyżej 10–15% będą już ryzykowne. W grę wchodzi też cięcie kosztów: prostsze materiały, rzadsze nowe kolekcje czy dłuższe cykle projektowe. Ale wiadomo – im mniej “wow”, tym mniejsza chęć, by sięgnąć po kartę czy smartfona.
Nike nie jest zresztą jedyne. Adidas, Gap, Lululemon – wszyscy szyją tam, gdzie tanio, a Trump wycelował właśnie w te kraje. I chociaż oficjalna narracja brzmi: „wróćmy z produkcją do USA”, to eksperci nie mają złudzeń – butów z Azji nie przerzuci się do Stanów w pół roku. Potrzeba lat, ogromnych inwestycji i nowych fabryk.

A do tego czasu? Fani sneakersów mogą zacząć przeliczać, czy warto teraz kupić nowe Jordany, zanim cena wskoczy o trzy cyfry wyżej.
Nike produkcję w Azji zaczęła już w latach 80., zaczynając od Korei Południowej i Tajwanu. Kiedy koszty zaczęły tam rosnąć, firma zaczęła kombinować, gdzie produkować taniej – i tak pojawiły się Chiny, a potem Wietnam. Dziś to właśnie tam powstaje mniej więcej połowa wszystkich butów z charakterystycznym „swooshem”.
Ale teraz, po ogłoszeniu ceł przez Trumpa – nawet 46% na towary z Wietnamu – sprawa mocno się komplikuje. Nike, podobnie jak inne firmy, ma twardy orzech do zgryzienia: albo podnieść ceny i liczyć na lojalność klientów, albo całkowicie przebudować swoje łańcuchy dostaw. A to nie jest coś, co robi się z tygodnia na tydzień. Potrzeba czasu, pieniędzy i sporo planowania. Jedno jest pewne – taniej nie będzie.