Słynna polska firma poddaje się i otwiera fabrykę w USA. „Walczyliśmy z biurokracją przez cztery lata”

Słynna polska firma poddaje się i otwiera fabrykę w USA. „Walczyliśmy z biurokracją przez cztery lata”

Po czterech latach nieudanych prób rozbudowy zakładu w Nowym Sączu polski potentat stolarki FAKRO przeniósł swoje plany za Atlantyk. Już w czerwcu 2025 r. pierwsze ognioodporne i termoizolacyjne schody strychowe zjadą z linii w Elizabeth City (Karolina Północna). Wartość inwestycji to 9,3 mln USD, a projekt, wsparty grantem One NC Fund, daje 23 dobrze opłacane etaty i symbolicznie pokazuje, jak brak sprawnej obsługi inwestora może kosztować polskie samorządy utratę miejsc pracy i podatków.

Amerykański pivot polskiego producenta

FAKRO, założone w 1991 r. w Nowym Sączu przez Ryszarda Florka, jest dziś drugim na świecie producentem okien dachowych i schodów strychowych, zatrudniającym ponad 4 tys. osób w 16 spółkach dystrybucyjnych i 11 zakładach produkcyjnych. Choć firma od lat eksportuje za ocean, kluczowym rynkiem stały się Stany Zjednoczone, gdzie rosnące ceny frachtu i coraz wyższe amerykańskie taryfy na gotowe wyroby drewniane zaczęły wypierać import na rzecz produkcji lokalnej.

fot. FAKRO USA

Jak FAKRO „utknęło” w Polsce

Cztery lata w korytarzach urzędów

W 2019 r. FAKRO wystąpiło o pozwolenie na budowę nowej hali w Nowym Sączu, lecz – jak relacjonuje prezes Florek – „przez cztery lata nie uzyskaliśmy zgody Urzędu Miasta”. Firma, nie mogąc czekać, zamroziła projekt. Podobne słowa padły w wywiadach dla „Gazety Krakowskiej” i Business Insider: brak decyzji planistycznych oraz konflikty o wycinkę drzew skutecznie zatrzymały inwestycję.

Wujek Sam wyciąga pomocną dłoń

Gdy samorząd w Pasquotank County dowiedział się o planach Polaków, zadziałał szybko: w mniej niż rok udzielono kompletu pozwoleń budowlanych, zaoferowano szkolenia w tutejszym college’u oraz 60 tys. USD bezzwrotnego grantu One NC Fund. Florek podkreśla, że w USA „procedury przeciwpożarowe czy elektryczne przebiegły sprawnie, a lokalne władze same szukały ekipy budowlanej”.

Co powstanie w Elizabeth City?

Zakład powstaje w istniejącej hali magazynowej zaadaptowanej na potrzeby FAKRO. Nakłady wyniosą 9,3 mln USD, w tym modernizacja infrastruktury transportowej do pobliskiego portu w Norfolk. Utworzone zostaną 23 etaty – od operatorów produkcji po kadrę administracyjną – ze średnią roczną pensją 47 391 USD, czyli powyżej lokalnej mediany. Linia ma wytwarzać dwa nowe modele schodów strychowych: ognioodporne LMF F60 i wysoko-termoizolacyjne LMF T50 zaprojektowane pod amerykańskie normy budowlane; start produkcji zaplanowano na drugą połowę czerwca 2025 r.

Bolesna lekcja dla Polski

Według wyliczeń firmy, gdyby hala stanęła w Nowym Sączu, zatrudnienie znalazłoby 30–40 osób, a podatek od nieruchomości zasiliłby miejski budżet. „Stracił region i Polska, nie FAKRO” – komentuje Florek. Część wartości dodanej wróci jednak nad Wisłę: okucia stalowe i klejonkę sosnową nadal dostarczać będą zakłady w Tymbarku i Nowym Sączu, a firma zachowała w kraju centrum R&D.

Eksperci rynku budowlanego zwracają uwagę, że w czasie gdy globalne łańcuchy dostaw stają się kruche, kraje konkurują szybkością i przewidywalnością procedur. Dla firm takich jak FAKRO, koszt kontenera z Europy na wschodnie wybrzeże USA potrafi wzrosnąć nawet o 200 % w ciągu roku, co niweluje przewagę tańszej produkcji w Polsce. Jeśli dołożyć 10–25 % ceł na importowane okna i schody, kalkulacja przechyla się na korzyść produkcji lokalnej.

Ekonomiści ostrzegają, że podobnych decyzji może być więcej, bo – jak wskazuje „The Guardian” – kolejne kryzysy na szlakach przez Kanał Panamski i Morze Czerwone wywindowały koszty frachtu i wydłużyły dostawy układów drewnianych o kilka tygodni.

Co dalej z ekspansją FAKRO?

Jeśli amerykański projekt spełni oczekiwania, spółka rozważy przeniesienie części produkcji okien dachowych do Stanów Zjednoczonych. Na razie pozostaje przy formule „montaż w USA, komponenty z Polski”, ale – jak przyznaje zarząd – decyzję ułatwia konkurencyjna stawka CIT w Karolinie Północnej (2,25 %) i dostęp do portu morskiego.

Morale z tej historii jest bolesne: w świecie globalnej rywalizacji o inwestora szybkość decyzji urzędniczej bywa cenniejsza niż niska cena robocizny. Jeśli polskie gminy nie skrócą i nie uproszczą procedur, kolejne rodzime firmy mogą wybrać drogę, którą właśnie obrało FAKRO.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!