Scott Bessent prognozuje gospodarkę USA. Szokujący wzrost przed nami?

Scott Bessent prognozuje gospodarkę USA. Szokujący wzrost przed nami?

Czy Amerykanie naprawdę czują ulgę w portfelach, czy to tylko statystyczna iluzja? W ostatnich wypowiedziach sekretarza skarbu Scotta Bessenta pobrzmiewa wyraźna teza: gospodarka wraca na właściwe tory, a konsument trzyma się naprawdę bardzo dobrze. Sezon świąteczny, który zwykle działa jak papierek lakmusowy dla nastrojów społeczeństwa, miał według jego słów być najmocniejszy od kilku lat. I co istotne, nie tylko wśród najlepiej zarabiających.

Z perspektywy parkietu widać to też w danych spółek detalicznych i kart kredytowych. Obroty rosną, choć struktura zakupów się zmienia. Mniej impulsu, więcej kalkulacji, ale amerykański klient nie zamknął portfela. Bessent wyraźnie zaznaczył, że gospodarka jest dużo silniejsza, niż oczekiwano. Sekretarz skarbu USA oczekuje 3% wzrostu PKB w 2025 roku, a zarobki są o 1% wyższe r/r (po skorygowaniu o inflację).

Administracja ogłosiła też 'triumf’ nad problemem inflacji, odziedziczonym po rządach Joe Bidena.

Inflacja schodzi, ale ulga przychodzi powoli

Bessent stawia sprawę jasno: największa fala inflacyjna już za nami. Ceny importowanych dóbr rosną wolniej niż ogólny wskaźnik, a winowajcą pozostają głównie usługi. To ważne rozróżnienie, bo podcina argument, że to cła odpowiadają za niemal wszystko, co drożeje.

Problem polega na czymś innym: ludzie pamiętają skok cen z czasu po pandemii znacznie mocniej niż świeże odczyty. Na papierze realne dochody znów lekko rosną. W praktyce wielu Amerykanów wciąż kalkuluje rachunki z ostrożnością typową raczej dla recesji niż dla gospodarki z solidnym wzrostem PKB… Zatem klasyczna różnica między makro a codziennym doświadczeniem przy kasie w supermarkecie.

Farmerzy między Pekinem a Waszyngtonem

Jeśli gdzieś nerwowość wciąż daje o sobie znać, to na amerykańskiej wsi. Umowa handlowa z Chinami przyniosła deklaracje dużych zakupów soi i innych surowców, co rynek przyjął z umiarkowanym optymizmem. Ceny zareagowały, ale płynność na farmach nie poprawia się od razu tylko dlatego, że ktoś obiecał towary odebrać w przyszłym kwartale.

Stąd pomysł „mostowych” dopłat dla rolników. Z punktu widzenia inwestora to sygnał, że rząd dobrze rozumie cykl produkcyjny w rolnictwie, który nie znosi gwałtownych zwrotów akcji. Z punktu widzenia podatnika to kolejny dowód, że handel światowy nadal potrafi boleśnie uderzać w konkretne branże, zanim statystyki zdążą się poprawić.

Trump Accounts i polityka przez pryzmat giełdy

Najciekawszym ruchem narracyjnym Bessenta nie były jednak inflacyjne przepychanki, lecz zapowiedź kont inwestycyjnych dla dzieci. Państwowe tysiąc dolarów dla noworodka, od razu pracujące na rynku akcji, to koncept niemal podręcznikowo amerykański. Zamiast redystrybucji przez konsumpcję, mamy redystrybucję przez własność kapitału. Sposób na kontynuację hossy?

To bardzo sprytna politycznie próba zmiany języka sporu o nierówności. Zamiast mówić o transferach socjalnych, administracja opowiada historię o przyszłych inwestorach. Obywatele wchodzą w gospodarkę jako mali akcjonariusze, nie tylko beneficjenci programów pomocowych. Na Wall Street taki zabieg czyta się jako próbę długofalowego związania wyborców z rynkiem. W Stanach te relacje już teraz są silniejsze, niż kiedykolwiek. Rynek akcji pozostaje fundamentem emerytur i zasobności milionów Amerykanów.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!