Propozycja rządu: 12% zysków dla karteli narkotykowych
Kolumbia podejmie negocjacje z największymi działającymi w kraju kartelami narkotykowymi. Największy z nich, Klan Zatoki (Clan del Golfo), zgodził się na tę propozycję – jakkolwiek nie w granicach samej Kolumbii, a w nieujawnionym z nazwy państwie karaibskim. Czyżby „uczciwy” kartel nie dowierzał zapewnieniom polityków? A te ostatnie, trzeba przyznać, idą dość daleko.
Negocjacje, o których mowa, to dość desperacka próba lewicowego rządu prezydenta Gustavo Petro na realizację swoich obietnic wyborczych. Tych, w których deklarował, że „przyniesie pokój”, i że pod jego rządami Kolumbia nareszcie odetchnie od trwającej już całe dekady, chaotycznej wojny domowej, której strony już kilkakrotnie się zmieniały. W niewielkim stopniu, z perspektywy wyborców, zmieniła się natomiast ogólna sytuacja – w dalszym ciągu szerokie połacie kraju kontrolują organizacje przestępcze.
Głównym adwersarzem sił rządowych przez lata było lewackie, marksistowskie ugrupowanie FARC (Fuerzas Armadas Revolucionarias de Colombia). Swoje działania, co nie będzie wielkim zaskoczeniem, finansowało głównie z „podatków” pobieranych od producentów i handlarzy narkotykami. Prócz FARC działało też kilka innych, mniejszych grupek o podobnym profilu ideowym (bojownikiem jednej z nich, Ruchu 19 Kwietnia alias M19, był niegdyś sam Gustavo Petro).
Kolumbia w błędnym kole
Od tego czasu FARC zdążyła już (w 2017 r. ) rozbroić się, przynajmniej w teorii, i przejść do działalności politycznej. Niemal natychmiast jednak próżnię po niej wypełniły inne marksistowskie ugrupowania, w tym zwłaszcza ELN (Ejército de Liberación Nacional). Konkurentem dla lewackich partyzantek są organizacje podobne w treści, ale nie czyniące sobie z ideologii uzasadnienia do handlu narkotykami. Największym z takich karteli, a także największym pod względem skali handlu, jest właśnie Klan Zatoki.
Organizacja ta, formalnie zwąca się Gaitańską Armią Kolumbii – względnie „Gaitańskimi Siłami Samoobrony (…)” – kontroluje połacie kraju blisko panamskiej granicy. Czyli te szczególnie istotne dla szlaków przerzutowych kolumbijskiej kokainy. Grupa ta toczy regularne walki z innymi organizacjami przestępczymi. Wszystko to w nader niewielki sposób koresponduje z zapewnieniami o „totalnym pokoju”, jaki obiecał Gustavo Petro.
Jedni znikną, inni się pojawią
Aby zachęcić kartele do tej propozycji, na jego wniosek parlament tego kraju zajmie się nową ustawą. Pozwoli ona zachować (i zalegalizować) przestępcom, watażkom, warlordom i partyzantom 12% zysków osiągniętych ze swej dotychczasowej działalności. Prócz dominującego w niej eksportu kokainy zaliczają się do niej takie aktywności gospodarcze jak wymuszenia, sutenerstwo, handel ludźmi i bronią, porwania dla okupu, przestępczość finansowa, nielegalne wydobycie złota i wyrąb lasów etc.
Ustawę dość eufemistycznie określa się jako „kontrowersyjną”. Biorąc pod uwagę, że Petro nie ma większości w miejscowym Kongresie, Kolumbia przypuszczalnie nadal nie zazna nawet częściowego pokoju, o „totalnym” nie wspominając. Zresztą nawet gdyby ją miał, to bardzo możliwe, że też by go nie zaznała. Stare kartele zalegalizowałyby swoje zyski, zaś ich miejsce zajęłyby nowe. I wszystko od początku…

gdzie są komentarze dsiqus?