Port na Bliskim Wschodzie i metale ziem rzadkich w ofercie. Odwrócenie rynku i sojuszy?
Jak wynika z doniesień prasowych, Pakistan miał złożyć władzom amerykańskim nieoficjalną, lecz zaskakującą w swej skali i znaczeniu propozycję. Kraj ten zaoferował bowiem jakoby Amerykanom… własny port nad Morzem Arabskim! Port ten, w zamysłach rządu w Islamabadzie, miał by służyć do eksportu krytycznie ważnych surowców przemysłowych, jakimi są metale ziem rzadkich – a na rynek których Pakistańczycy chcieliby wejść. Wszystko to zakrawałoby jednak na polityczny szok w regionie.
Zaledwie niedawno, w czasie wizyty premiera Pakistanu Shehbaza Sharifa w Białym Domu, jego delegacja osobiście pokazywała Donaldowi Trumpowi próbki metali ziem rzadkich, którymi Pakistan dysponuje i które chce eksportować. Omawiano wtedy także różne kierunki inwestycji, jak energetyka, rolnictwo czy sektor technologiczny – wydobycie surowców wydaje się tu jednak zdecydowanie najistotniejsze. Tym bardziej, że Islamabad zaprosił zaś amerykańskie firmy do wejścia na tamtejszy rynek.
Sharif nie jest, co prawda, faktycznym „władcą” Pakistanu, jest jednak blisko związany z uchodzącym za faktyczną szarą eminencję kraju, marszałka Asima Munira – obecnego szefa sztabu generalnego Pakistańskich Sił Zbrojnych, w przeszłości zaś dyrektora osławionej służby wywiadowczej ISI. Ta ostatnia informacja może być o tyle nietrywialna, że ISI na przestrzeni lat powszechnie i raczej niebezpodstawnie oskarżano o dość bliskie związki z afgańskimi Talibami.
Związki te, datujące się jeszcze od czasów sowieckiej inwazji na Afganistan w latach 80′, pozostały bliskie również w dobie amerykańskiej bytności w tym kraju – która wcale nie położyła kresu wspieraniu islamistycznych ugrupowań przez ISI. To w oczywisty sposób prowadziło do rosnącego napięcia w stosunkach na linii USA-Pakistan, i kraj ten stawał się nawet obiektem amerykańskich sankcji. Nie pomagał tu zapewne fakt, że Pakistan uchodził też za bliskiego alianta arcy-rywala Ameryki, Chin.
Pakistan kusi,
Tymczasem oferta, którą Pakistańczycy właśnie mieli złożyć, stanowić może całkowitą rewolucję w nastawieniu do USA – tym bardziej, że jej strategiczne implikacje sięgają daleko. Pakistan ma bowiem kusić Amerykanów nie tylko dostępem do krytycznych surowców, ale też własnym portem, przez który kierowałby się eksport metali ziem rzadkich i innych minerałów przemysłowych. Nawet wiadomo, gdzie miałby on leżeć – byłaby to niewielka obecnie wioska Pasni.
Warto uświadomić sobie tego konsekwencje – zwłaszcza dla Chin. Pasni leży bowiem blisko „chińskiego” portu i bazy w Pakistanie, Gwadaru. Co więcej, zaoferowanie Amerykanom dostępu do metali ziem rzadkich idzie w całkowitej kontrze do celów polityki Pekinu, który ze wszystkich sił usiłuje utrzymać kontrolę nad tym rynkiem. I choć o odwróceniu przymierzy na linii Chiny-Pakistan nic nie słychać, to potencjalne „zrównoważenie” chińskich wpływów w Pakistanie amerykańskimi nie może się Pekinowi podobać.
Wydaje się, że źródeł rewolucji w podejściu Pakistańczyków należy szukać w niedawnej wojnie z Indiami. Choć oficjalnie zakończyła się ona remisem, zaś Pakistan odniósł nawet głośne sukcesy taktyczne, to nie powinno przesłaniać to tła politycznego. A to jest takie, że stosunki amerykańsko-pakistańskie miały doznać gwałtownego ocieplenia w wyniku skutecznej interwencji dyplomatycznej Trumpa, który wymógł na obydwu stronach wstrzymanie walk. Co w Indiach przyjęto wrogo, zaś w Pakistanie – z autentyczną ulgą.
