Polska zaprzecza trendowi? Samochody elektryczne na Wisłą rekordowo popularne, prześcigają konkurencję. Przynajmniej po części

Polska zaprzecza trendowi? Samochody elektryczne na Wisłą rekordowo popularne, prześcigają konkurencję. Przynajmniej po części

W chwili, gdy na fala popularności EV – jeszcze kilka lat temu uważanych za przemysłowy, a przede wszystkim ekologiczny cud, a także nieuchronną przyszłość motoryzacji – kolejny rok opada, zaś samochody takie mają coraz większe problemy z przyciągnięciem nabywców, Polska pokazuje tendencję odwrotną i „po swojemu”. Nie wynika to jednak z jakichś cech narodowych Polaków, lecz z przesłanek natury praktycznej. Logicznych – i analogicznych do tych, które zadecydowały o meteorycznym wzroście rynku EV w jego początkach.

Oto bowiem w ubiegłym miesiącu, po raz pierwszy w historii, zarejestrowane w naszym kraju samochody na baterie przewyższyły liczebnie auta napędzane tradycyjnymi dieslami i silnikami benzynowymi. Dane to ilustrujące podał Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego. W myśl opublikowanych przezeń informacji, w lipcu 2025 r. do wydziałów ewidencji zgłoszono 3814 pojazdów (podczas gdy samochody spalinowe zgłoszono w liczbie 3577 sztuk). Od początku roku zarejestrowano zaś łącznie ponad 18 tys. aut elektrycznych.

Do tej liczby należy doliczyć też znacznie popularniejsze samochody hybrydowe – ponad 25 tys. wszystkich typów w lipcu oraz ok. 177 tys. od początku 2025 roku. Czyżby zatem nastroje polskich kierowców i konsumentów, z początku raczej ostrożne w stosunku do EV, doznawały raptownej odmiany? Taka teza byłaby dość ryzykowna – nic nie wskazuje bowiem, by samochody tradycyjne traciły relatywną do EV popularność. Same dane dot. wzrostu udziału aut elektrycznych w ogólnym zestawieniu należy umieścić w znacząco szerszym kontekście.

Postęp zależny od punktu widzenia

Jeśli chodzi o porównanie, to według danych Centralnej Ewidencji Kierowców i Pojazdów za lipiec, samochody osobowe zgłoszono do rejestracji w ogólnej liczbie 50 271. W tym kontekście liczba EV i hybryd może się wydawać znacząca. Byłaby ona jedna myląca. Należy bowiem wziąć pod uwagę, że w poprzednich miesiącach, od stycznia do czerwca, liczba nowych rejestracji samochodów osobowych stabilnie utrzymywała się w przedziale od 113 do 130 tys. sztuk. W tym kontekście ok. 28 tys. aut zawierających napęd elektryczny, jako główny lub pomocniczy, robi już inne wrażenie.

Trzeba jeszcze także uwzględnić dwa zjawiska, które mają wyraźny wpływ na te wielkości. Pierwszym jest rządowy program „NaszEauto”, w ramach którego (i pomimo rekordowego deficytu) znalazły się środki na dopłaty dla klientów, którzy kupią samochody elektryczne. Popyt na EV to oczywiście skutecznie zwiększa – ale też czyni to sztucznie. Dość dobitnie pokazały to przykłady z zachodniej Europy, gdy po wyczerpaniu różnych form państwowego dofinansowania popularność nagle wysychała – w miarę tego, jak wysychały pieniądze przeznaczone – przez polityków, i ze względów politycznych – na ten cel.

A samochody dla statystyk niewidzialne?

Drugim bardzo istotnym zastrzeżeniem jest fakt naturalnych ograniczeń miarodajności, jaką oferują powyższe dane. Obejmują one przecież nawet nie wszystkie fabrycznie nowe samochody, a tylko nowe rejestracje. Wymykają się im natomiast zarówno nawet zupełnie nowe w sensie technicznym samochody, które sprzedano, a które były już zarejestrowane, jak i przede wszystkim cały ogromny rynek aut używanych. Prócz tego, że zaopatrują się na nim tysiące kierowców, jego cechą jest także to, że nie wszystkie transakcje bywają oficjalne „dostrzegane”.

A rynek ten nie jest bez znaczenia w kontekście postrzeganej skali elektryfikacji polskiego transportu. Warto bowiem pamiętać o tym, że samochody elektryczne w znacznie mniejszym stopniu na ów rynek trafiają (wyjąwszy pewne sytuacje specyficzne). Nie tylko dlatego, że są to produkty, w masowej skali, stosunkowo nowe, ale też z uwagi na naturalne zużycie akumulatorów. EV po prostu trudniej komuś sprzedać – stąd na rynku wtórnym będzie ich mniej, niż mogłaby sugerować oficjalna ich liczba w użyciu. Ich użytkowników, przynajmmniej na razie, przybywa. Rewolucji jednak w najbliższym czasie raczej nie będzie.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!