
Pocisk balistyczny uderzył w lotnisko w Tel-Awiwie, są ranni i zniszczenia
W niedzielę pocisk balistyczny wystrzelony przez zbrojne ugrupowanie Ansar Allah, powszechnie znane jako ruch Hutich, trafił w lotnisko w Tel-Awiwie. Chodzi o Port Lotniczy im. Ben Guriona, czyli centralny – zarówno dosłownie, jak i w przenośni – hub komunikacyjny Izraela. To pierwszy taki przypadek, i z miejsca wywołał spore zawirowania.
Pocisk balistyczny, który nadleciał od południa, w teorii nie trafił samych budynków czy pasów startowych portu. Detonował jednak w pobliżu drogi technicznej niedaleko Terminala nr 3. Co więcej, punkt uderzenia znajdował się zaledwie kilkaset metrów od wieży kontrolnej. W tą ostatnią, ani w żadne inne krytyczne instalacje (pomijając fakt, że lotnisko jako całość jest samo w sobie krytycznym obiektem), nie trafił głównie w wyniku zbiegu okoliczości.
Lotnisko pod ostrzałem
Warto bowiem pamiętać, że rakietowe pociski balistyczne, którymi dysponują Huti – ruch, jako taki, uzbrojony dość prymitywnie – pochodzą z dostaw z Iranu. Nawet jednak Iran (a dokładniej: Siły Kuds, czyli struktura Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej odpowiedzialna za wsparcie sprzymierzonych ugrupowań) nie dostarcza im swych najnowocześniejszych pocisków, lecz raczej wersje starsze. Te zaś, często oparte technologicznie jeszcze o wersje sowieckich Scudów, znane są z dużego rozrzutu.
Innymi słowy, jeśli pocisk już doleciał nad teren lotniska, to równie dobrze uderzyć mógł w znacznie bardziej wrażliwy punkt. W tym także taki, który pociągnąłby za sobą dziesiątki ofiar śmiertelnych lub zablokował ruch lotniczy. Tymczasem bilans niedzielnego ataku na lotnisko zamknął się liczbą sześciu rannych, z których część ugodziła fala uderzeniowa wybuchu lub wyrzucone w powietrze odłamki. Mniej poważnie brzmią w tym kontekście doniesienia o „poszkodowanych psychicznie” w wyniku paniki.
Wybuch wywołać miał zniszczenia w okolicy wspomnianej drogi. W wyniku samego ataku dojść miało do ponad 40 przypadków zakłóconych operacji lądowań samolotów. Niektóre linie lotnicze (jak Lufthansa, Air India czy Wizz Air ) zawiesiły loty do Tel-Awiwu do co najmniej 6. maja. Inne, w tym Delta i Air France, uczyniły to przynajmniej w odniesieniu do rejsów zaplanowanych na niedzielę.
Izrael w roli trafionego Goliata?
Z punktu widzenia Izraelczyków można tu więc mówić o szczęściu w nieszczęściu – mimo, że sam atak na główne lotnisko w kraju stanowi bez wątpienia jeśli nie kompromitację, to przynajmniej bolesną porażkę dla sił zbrojnych tego państwa. Izrael słynie przecież z jednego z najbardziej zaawansowanych na świecie, wielowarstwowego systemu obrony przeciwlotniczej. W jego skład wchodzą zarówno amerykańskie pociski THAAD, jak i rodzime Arrow 2, Arrow 3 czy David’s Sling. Wszystkie uważane za zdolne do zwalczania, i to z łatwością, przestarzałych pocisków balistycznych.
Wedle oświadczenia Hutich, atak jest odwetem za wznowienie przez Siły Obronne Izraela działań zaczepnych w Gazie. Władze Izraela już zapowiedziały odwet.