Państwo chce przejąć miliony hektarów plantacji. Kampania rządowa

Rząd Indonezji chce przejąć kontrolę nad milionami hektarów plantacji palmy olejowej. Pretekstem do tego ma być ich jakoby nielegalny status – co jednak nie do końca koresponduje z realiami życia w wielu regionach tego kraju. Indonezja jest największym eksporterem oleju palmowego na świecie, i fakt ten władze chcą wykorzystać w swoim celu.

Za kampanię mającą wywłaszczyć („przejąć”) na rzecz państwa gigantyczne areały hodowli palmy olejowej odpowiadać ma specjalna grupa zadaniowa sformowana przez rząd prezydenta Prabowo Subianto. Grupie tej przewodniczyć będą przedstawiciele Prokuratury Generalnej, zaś same ziemie mają trafić pod kontrolę Ministerstwa ds. Zarządzania Leśnego. Rząd twierdzi, że Indonezja ma na swoim terytorium niemal 1,2 miliona hektarów nielegalnych plantacji palmy – i chce na nich położyć rękę.

Oficjalnym celem tej kampanii jest jakoby poprawa wizerunku branży oleju palmowego na świecie, a także wzmocnienie ochrony przyrody, gatunków dzikich oraz walki z wylesianiem. Wiele z owych nielegalnych plantacji ma bowiem znajdować się na terenach oficjalnie wyznaczonych jako rezerwaty lub inne tereny chronione. To oczywiście cele niewątpliwie szczytne – od razu poczęły się jednak pojawiać pytania, czy intencje rządu też faktycznie są podobnie szlachetne.

Indonezja „chroni przyrodę”

Jak bowiem przyznano, cała kampania ma także doprowadzić do zwiększenia przychodów państwa. Co w osobliwy sposób komponuje się z zadeklarowanym celem ochrony przyrody. W oczywisty sposób bowiem, aby w wyniku tej kampanii indonezyjski rząd odnotował wzrost przychodów budżetowych, przejmowane plantacje, również te położone na terenach chronionych, będą musiały dalej działać, zamiast ulec likwidacji. Tym samym trudno uznać oficjalny cel za coś innego niż wymówka.

Sam zaś brak licencji oraz spełnienia innych wymogów biurokratycznych, których Indonezja oficjalnie wymaga, musi być postrzegany w kontekście realiów tego kraju. Wiele regionów tego kraju, zwłaszcza tych pokrytych lasem deszczowym, w który obfitują niektóre wyspy Indonezji, stanowi okolice relatywnie odizolowane od stolicy. Popularna tam hodowla palmy olejowej to często działalność sięgającą jeszcze okresu kolonialnego, i stanowiąca tradycyjne zajęcie tamtejszych mieszkańców.

W tym kontekście oficjalna desygnacja niektórych obszarów jako chronionych z dużym prawdopodobieństwem stanowi zupełną abstrakcję dla żyjącej na tych obszarach ludności autochtonicznej. Także zarzut braku pozwoleń na uprawę (o których lokalna ludność może nawet nie wiedzieć) stanowić może wyłącznie pretekst, by by rząd mógł „legalnie” wywłaszczyć istniejące plantacje. I przejąć czerpane z nich zyski. Indonezja stoi w obliczu problemów budżetowych, i władze szukają pieniędzy, gdzie się da.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.