„Osłabia suwerenność”. Szwajcaria zatwierdza umowę z UE, przeciwnicy chcą ją zablokować

„Osłabia suwerenność”. Szwajcaria zatwierdza umowę z UE, przeciwnicy chcą ją zablokować

Rząd Konfederacji Szwajcarskiej zatwierdził „bilateralną” umowę z Unią Europejską – jakkolwiek owa bilateralność jest przedmiotem kontrowersji. Wedle stanowiska władz, utrzymywanie „dobrych stosunków” z graniczącymi z tym krajem ze wszystkich stron państwami UE jest „konieczne”. Przeciwnicy umowy zarzucają, że Szwajcaria poświęca w ten sposób swoją suwerenność na ołtarzu apodyktycznych żądań Brukseli. I zapowiadają walkę o jej zablokowanie.

Umowa zastąpić ma dotychczasowe, wycinkowe porozumienia (w liczbie ponad 100), które dotychczas regulowały relacje, jakie Szwajcaria utrzymuje z resztą krajów unijnych, w sferze gospodarczej i pozaekonomicznej. Jej treść negocjowano od 9 miesięcy – i nie były to rozmowy łatwe. Pierwsze negocjacje, do których przystąpiono w 2014 roku, zakończyły się niepowodzeniem.

Szwajcaria w otoczeniu UE

Wznowione, zaowocowały spektakularnym zerwaniem rozmów przez Szwajcarów (w 2021 roku) w odpowiedzi na ekspansywne żądania Brukseli. Co zresztą pociągnęło za sobą małostkowe nieco i mściwe kroki odwetowe tej ostatniej (jak np. wyrzucenie Szwajcarii z projektu naukowego Horizon). Zasadniczy cel rozmów dotyczy bowiem nieomal sprzecznych interesów.

Instytucje UE żądają bowiem, by Szwajcaria, w celu możliwości utrzymywania więzów handlowo-gospodarczych z resztą kontynentu, podporządkowała się unijnym przepisom (na których treść, nie będąc krajem członkowskim UE, nie ma notabene żadnego wpływu). Dla Helwetów, przyzwyczajonych do tego, że obowiązujące w tym kraju przepisy są efektem woli wyborców wyrażonej w referendum, oczekiwania te były nie tylko nie do przyjęcia, ale wręcz tchnęły uzurpacją suwerenności kraju.

W toku negocjacji, Szwajcaria zachowanie tego elementu przedstawiła jako swoje fundamentalne żądanie. I treść porozumienia ma je jakoby uwzględniać – choć w sposób, który pozostaje niejasny i pozostawia sporo pola do interpretacji. Szwajcarzy, co do zasady zgadzając się podporządkować unijnemu prawu, zastrzegli sobie jednak, że akt taki każdorazowo będzie musiał zostać zatwierdzony przez wyborców.

Tu jest Berno, nie Bruksela…?

Co za tym idzie, nie ma mowy o automatycznej implementacji prawnych dyrektyw płynących z Brukseli, zaś obywatele mają mieć możliwość również ich odrzucenia. Co więcej, Szwajcaria zagwarantowała sobie także, że unijne sądownictwo nie będzie stanowiło najwyższej instancji w stosunku do spraw krajowych, i nie będzie miało możliwości wpływania na wewnętrzne regulacje kraju.

Porozumienie zawiera także szereg klauzul, które zabezpieczać mają przed nieuczciwą konkurencją płacową, nagłym napływem imigrantów, etc. W zamian – znów, co do zasady – Szwajcaria przyjmie unijne zasady swobodnego przepływu osób i kapitału, polityki rolnej i innych spraw. Rząd twierdzi, że umowa jest korzystna gospodarczo i geopolitycznie dla kraju, i zapewnia mu zwiększone bezpieczeństwo.

Krytycy twierdzą, że przeciwnie. I wskazują, że porozumienie przesuwa ciężar aktywności legislacyjnej z Berna do Brukseli. I już zapowiadają wzmożoną kampanię na rzecz jego odrzucenia w referendum, w którym musi ono zostać zatwierdzone w celu ratyfikacji. Ze strony UE, konieczna będzie zgoda wszystkich państw członkowskich.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.