Obejdźmy się bez dolara, mamy alternatywy – prezydent Kenii ponownie o walutach
William Ruto, prezydent Kenii, po raz kolejny zaapelował do bliższych i dalszych sąsiadów z Afryki o porzucenie rozliczeń w dolarach. Według niego, kraje afrykańskie mają możliwość prowadzenia transgranicznego handlu bez użycia amerykańskiego pieniądza – za to z wykorzystaniem lokalnej platformy PAPSS i miejscowych walut. Deklaracja Ruto, już kolejna w tym temacie, z pewnością jest wyrazem woli politycznej – pytaniem otwartym pozostaje natomiast, czy za wolą idą polityczne i ekonomiczne realia.
Prezydent Kenii wygłosił swoje tezy w czasie wizyty w Dżibuti, przed parlamentem tego kraju. Jego zdaniem, transakcje dwustronne, zwłaszcza te wewnątrzafrykańskie, mogą i powinny być dokonywane z wykorzystaniem walut stron transakcji. Narzędziem do tego, zdaniem kenijskiego przywódcy, mógłby być system wymiany pieniądza prowadzony przez Afreximbank (właść. African Export–Import Bank), panafrykańską instytucję finansową zorientowaną na wspieranie handlu i eksportu krajów tego kontynentu.
Bank ten, wespół z sekretariatem Afrykańskiej Kontynentalnej Strefy Wolnego Handlu (African Continental Free Trade Area, AfCFTA), od początku 2022 r. rozwija w tym celu platformę PAPSS (Pan-African Payments and Settlement System). Nie jest to pierwsze tego typu wezwanie kenijskiego prezydenta. Poprzednio w maju, na konferencji AfCFTA w Nairobi, William Ruto wzywał inne kraje regionu do dołączenia do wspomnianego systemu, wywodząc, że obniży to koszty prowadzenia handlu w Afryce – nie wspominając oczywiście o wyeliminowaniu nie-zawsze-bezproblemowego pośrednictwa w transakcjach.
Pieniążki kto ma
Tłem wypowiedzi Ruto, o której nie wspomina on explicité, jest fakt, że z punktu widzenia krajów Afryki, nawet tych względnie dobrze rozwiniętych i zamożnych na tle reszty regionu (jak właśnie Kenia), dolar w dalszym ciągu pozostaje walutą trudno dostępną. Cierpią one na jego niedobory, co oczywiście przekłada się na wysoki koszt. Oczywiście dolar trapiony jest szeregiem problemów, jednak i tak cieszy się większą wiarygodnością niż waluty lokalne, uważane za jeszcze bardziej podatne na dewaluację oraz wahania kursów.
Zobacz też: Wkrótce koniec petro w Wenezueli – czyli miało być krypto oparte na ropie, ale nie mamy ropy
Dlatego też można mieć odrobinę wątpliwości, czy system transakcyjny używający walut lokalnych okaże się działać tak, jak w przewidywaniach. Problemem politycznym (i to niezależnym od kwestii gospodarczo-monetarnej) może się tu okazać kwestia wyboru tego, pieniądza której ze stron transakcji uznać za punkt odniesienia – choć to kwestia partykularna, to żadna ze stron może nie chcieć ustępować i godzić się na walutę partnera, szczególnie że miałoby to znaczenie nie tylko prestiżowe, ale też finansowe.
Tak źle, i tak niedobrze
Co ciekawe, ani Kenia, ani William Ruto personalnie nie uchodzą za aktorów nastawionych antyamerykańsko (co poniekąd – biorąc pod uwagę, że postawa taka jest ze względów ideologicznych dość często spotykana w Afryce – stanowi pewne zaskoczenie). Nawet przeciwnie, kenijskie władze uchodzą za sojuszników USA w kwestiach bezpieczeństwa. Tym niemniej z interesem ekonomicznym ciężko dyskutować – dolar, od dekad światowy standard w roli pieniądza rezerwowego, jest w Afryce tyleż ceniony (i to nawet przez reżimy wrogie USA), co kłopotliwy i trudno dostępny.
Zobacz też: Nabój jako nośnik wartości? Na rynek wchodzi bank amunicji
Z pewnością w miejsce światowego standardu pragnęłyby przy tym wejść Chiny, stręcząc różnym krajom juana jako walutę rezerwową. Ich atutem z pewnością może być nacisk finansowy, jaki potrafią wywierać poprzez swoją politykę kredytową, szeroko oferując pożyczki państwom (zazwyczaj) Trzeciego Świata. Czynią to jednak na lichwiarskich warunkach, co wraz z doświadczeniami różnych krajów afrykańskich z chińskimi inwestycjami oraz całkowitą zależnością juana od woli politycznej komunistycznych władz w Pekinie (nie zaś od realiów rynkowych) czynią tę opcję nieco kontrowersyjną – jako podatną na wszystkie wady dolara, i dorzucającą jeszcze trochę własnych na dodatek.
Można zatem podejrzewać, że – pomimo zwiększonego zainteresowania chińskim pieniądzem (analogicznie zresztą jak w przypadku euro, które także coraz częściej bywa wykorzystywane w kontaktach handlowych krajów afrykańskich) – dolar będzie pojawiał się w rozliczeniach międzynarodowych na Czarnym Lądzie, w jakimś, mniejszym lub większym zakresie. Pytanie tylko – w jakim.
Może Cię zainteresować: