Nowa wojna o surowce! Świat sięga po ostatni lodowy skarb planety. Trump już to przeczuwał?
Kiedy Donald Trump w 2019 roku ogłosił, że USA powinny kupić Grenlandię, świat parsknął śmiechem. Minęło kilka lat i – według reportażu BBC – nagle ta lodowa pustynia stała się jednym z najgorętszych miejsc na mapie świata. Powód? Nie ropa, nie gaz, tylko metale ziem rzadkich. Surowce, bez których nie istnieje współczesna technologia.
Grenlandia w centrum zainteresowania
Smartfony, samochody elektryczne, turbiny wiatrowe, rakiety, czołgi i F-35. Wszystko to wymaga metali o dziwnie brzmiących nazwach: neodym, terb, dysproz, ittr. Te elementy to serce XXI wieku. I tu właśnie pojawia się problem. Ponad 90 procent światowej produkcji kontrolują Chiny.
Dla Zachodu to koszmar. Pekin już kilka razy straszył ograniczeniem eksportu, a w październiku ponownie zagrał tą kartą wobec USA. Efekt? Ceny skoczyły, a Waszyngton i Bruksela przyspieszyły poszukiwania nowych źródeł. I wtedy znowu pojawiła się ona – Grenlandia. Kraina lodu, fiordów i… potencjalnych bogactw, o których świat dopiero zaczyna mówić głośno.
Na południu wyspy, w górach Killlavaat Alannguat, australijski miliarder Tony Sage planuje wydobycie rzadkich metali z projektu Tanbreez – jednego z największych nieeksploatowanych złóż na świecie. W planach są dwa ogromne wyrobiska, własna elektrownia i port morski. Dla Zachodu to szansa, by uniezależnić się od Chin. Dla Grenlandii ryzyko, ale też szansa na upragnioną przez wielu gospodarczą niezależność od Danii.
Nowa wojna o surowce przyszłości
Nie brakuje też politycznego wsparcia. USA zaoferowały 120 milionów dolarów kredytu z Exim Banku, a Pentagon objął projekt strategicznym zainteresowaniem. Geolodzy twierdzą, że Grenlandia może mieć nawet 25 z 30 surowców uznanych przez UE za krytyczne. Jeśli choć część z tych projektów wejdzie w fazę wydobycia, wyspa może stać się „arktycznym Eldorado” – nową areną surowcowego wyścigu.
Jak mówi Diogo Rosa z duńsko-grenlandzkiego instytutu geologicznego: „Kończą się złoża gdzie indziej, więc świat sięga coraz dalej. Nawet pod lód.”
Grenlandia ma dziś tylko dwie aktywne kopalnie, ale już kilkanaście firm z Australii, Kanady i Europy prowadzi tam badania. I nagle słowa Trumpa sprzed kilku lat brzmią zupełnie inaczej. W świecie, gdzie surowce decydują o sile armii i rozwoju technologii, ta wyspa może jeszcze okazać się najdroższym kawałkiem lodu na Ziemi.
