
Niepokojące dane PMI z Europy. 'Śmiertelny impas trwa’. Co się dzieje?
Zamiast gospodarczej wiosny – przedłużająca się stagnacja. Najnowsze, czerwcowe dane o koniunkturze w strefie euro nie pozostawiają złudzeń: Europa nadal nie może złapać oddechu. Gospodarka największego bloku gospodarczego świata porusza się jakby w półśnie – bez wyraźnego tąpnięcia, ale i bez siły do odbicia.
Pomimo drobnych jaskółek, które pojawiły się w niemieckim przemyśle, cały obraz strefy euro pozostaje niepokojąco płaski. I choć PMI wciąż balansuje powyżej poziomu 50 punktów – granicy oddzielającej wzrost od spadku – trudno mówić o czymkolwiek więcej niż o gospodarczym dryfie.
Publikacje PMI. Kolejne rozczarowanie?
Czerwcowy wstępny PMI Composite dla strefy euro, opracowywany przez S&P Global, zatrzymał się na poziomie 50,2 pkt – dokładnie tyle samo co miesiąc wcześniej. Ani w górę, ani w dół. To kontynuacja trendu, który trwa od początku roku: gospodarka eurozony funkcjonuje na najniższych możliwych obrotach bez technicznego wejścia w recesję.
- Sektor usług ledwo wyszedł na zero, osiągając 50,0 pkt, co oznacza stagnację.
- Przemysł pozostał poniżej tej psychologicznej granicy – 49,4 pkt, gorzej niż zakładał konsensus rynkowy (49,8 pkt).
„Gospodarka strefy euro walczy o nabranie rozpędu. Aktywność w sektorze usług wchodzi w stagnację, a produkcja rośnie tylko umiarkowanie. Niemcy pokazują ostrożne oznaki poprawy, ale Francja nadal się ociąga” – komentował Cyrus de la Rubia, główny ekonomista HCOB.

Niemcy zaczynają się prostować, Francja się potyka
Najwięcej nadziei daje dziś niemiecki przemysł. Wskaźnik PMI dla sektora produkcyjnego naszych zachodnich sąsiadów wzrósł do 49 pkt, najwyżej od połowy 2022 roku. Wzrost nowych zamówień eksportowych był najsilniejszy od lutego 2022 r. To prawdopodobnie efekt zarówno zwiększonych wydatków publicznych (zniesienie „hamulca zadłużenia”), jak i tzw. efektu „front-loadingu” przed amerykańskimi cłami, które mają wejść w życie w lipcu.
Zupełnie inna historia rysuje się we Francji. Zarówno przemysł (PMI: 47,8 pkt), jak i usługi (48,7 pkt) ponownie znalazły się w strefie spadku aktywności, pogarszając i tak już trudną sytuację drugiej największej gospodarki eurozony.

Skromna nadzieja – i trochę sztucznego dopingu
Część ekonomistów przestrzega jednak przed nadinterpretacją dobrych sygnałów z Niemiec. Wzrost zamówień może być chwilowy, napędzany jednorazowymi czynnikami – głównie przyspieszonym eksportem przed wprowadzeniem nowych amerykańskich ceł. Jeśli to prawda, efekty tego „sztucznego dopingu” mogą szybko zniknąć w III kwartale.
Z drugiej strony, poprawiają się nastroje. Oczekiwania firm co do przyszłej produkcji wzrosły w czerwcu do najwyższego poziomu od stycznia. To pierwszy pozytywny sygnał od dłuższego czasu – choć wciąż niepewny.

Inflacja pod kontrolą, stopy w dół
Dobrą wiadomością dla kredytobiorców i przedsiębiorstw są dane inflacyjne. Według czerwcowych danych PMI, ceny w sektorze usług rosły wolno, a w przemyśle… wręcz spadały już drugi miesiąc z rzędu. Oficjalna inflacja CPI w maju spadła do 1,9%, czyli dokładnie tyle, ile wynosi cel EBC.
W odpowiedzi Europejski Bank Centralny już osiem razy ciął stopy procentowe, sprowadzając stopę depozytową z 4,00% do 2,00%. Wciąż jednak wiele wskazuje na to, że to nie koniec cyklu luzowania – jeśli aktywność gospodarcza nie odbije w trzecim kwartale, bank może sięgnąć po kolejne cięcie jesienią.
Strefa euro: „ani zgon, ani życie”
Obecna sytuacja eurozony przypomina stan zawieszenia. To gospodarka „ani zgon, ani życie” – z PMI tuż nad linią życia, niską inflacją, niemrawą konsumpcją i jedynie wyspowym optymizmem w Niemczech. Jeśli coś może pomóc, to dalsze obniżki stóp, stabilizacja polityczna i… brak kolejnych szoków z zewnątrz.
Zanosi się jednak, że taki szok może nadejść z Bliskiego Wschodu… Jeśli zamknięta zostanie Cieśnina Ormuz. Jeśli polityka USA przyjmie jeszcze bardziej protekcjonistyczny kurs, a popyt globalny się nie odbuduje, Europa może utknąć w tym stanie na długo. Tak długo, że 50 punktów na wykresach PMI może zacząć wyglądać jak szczyt, a nie minimum.
Czerwcowe dane PMI nie przyniosły ani przełomu, ani katastrofy. Pokazują Europę, która stoi w miejscu – i nie wie, w którą stronę ruszyć. Z jednej strony: poprawa nastrojów, niższe stopy i delikatny impuls z Niemiec. Z drugiej: strukturalne osłabienie Francji, ryzyko wojny handlowej i brak popytowej iskry. Czy to stagnacja przejściowa, czy „nowa normalność”? Odpowiedź poznamy dopiero jesienią.
