Niemcy czeka największy krach w historii? Volkswagen, BMW i Mercedes walczą o przetrwanie
Przez dekady niemieckie marki samochodowe były synonimem jakości i innowacji. Niemieckie znaczyło drogie, ale solidne. Dziś jednak Volkswagen, BMW i Mercedes mierzą się z poważnymi problemami – spadającą sprzedażą, kosztowną transformacją na elektryki i rosnącą konkurencją z Chin. Jak wynika z analizy BBC, przemysł motoryzacyjny u naszych zachodnich sąsiadów stoi na krawędzi największego kryzysu w historii. Co zrobią Niemcy?
Niemiecka motoryzacja w kryzysie. Czy VW, BMW i Mercedes wyjdą z tego cało?
Jeszcze kilka lat temu niemieckie fabryki uwijały się jak w ukropie. Produkowały ponad 5,6 mln aut rocznie. W 2023 r. było to już tylko 4,1 mln. VW w Wolfsburgu zamiast 870 tys. sztuk, wyprodukował zaledwie 490 tys. Powody? Między innymi powolna adaptacja samochodów elektrycznych.
Zainwestowali miliardy w nowe technologie, ale popyt na EV nie rośnie tak szybko, jak zakładano. Co gorsza, nagłe wycofanie rządowych dopłat doprowadziło do 27-procentowego spadku sprzedaży elektryków w samych Niemczech. A to tylko wierzchołek góry lodowej.

Chińska konkurencja i wysokie koszty
Przez lata Chiny były kluczowym rynkiem dla niemieckich marek. Teraz sytuacja się odwróciła – sprzedaż VW w Chinach spadła o 9,5%, a BMW o 13,4%. Dziś to chińskie marki zaczynają zdobywać Europę, a UE, obawiając się nieuczciwej konkurencji, wprowadziła cła na import tamtejszych aut elektrycznych. Niemieckie firmy protestowały. Boją się bolesnego odwetu Pekinu wobec ich eksportu. To byłby gwóźdź do trumny.
Problemem są też gigantyczne koszty pracy i energii. Niemieccy producenci płacą średnio 62 euro za godzinę pracy – trzy razy więcej niż w Hiszpanii i sześć razy więcej niż w Portugalii. Dodatkowo po odcięciu od rosyjskiego gazu, koszty energii wzrosły tam kilkukrotnie w porównaniu do USA czy Chin.

Masowe zwolnienia i niepewna przyszłość
VW jako pierwszy rzucił na stół drastyczne propozycje. Według BBC, firma zaproponowała pracownikom… 10% obniżki wynagrodzeń. Zagroziła też zamknięciem trzech niemieckich fabryk. To był szok – niemiecki koncern nigdy wcześniej nie zamknął fabryki w kraju. Ostatecznie, po masowych protestach związków zawodowych, rakiem wycofali się z tego pomysłu. Niesmak pozostał. Do końca dekady gigant planuje zwolnić 35 000 osób. Mercedes-Benz też wdraża miliardowe cięcia, a Ford likwiduje 2800 miejsc pracy w Niemczech.
Co dalej? Branża stoi przed wyborem – przenieść produkcję za granicę, by obniżyć koszty, czy inwestować miliardy w innowacje i próbować odzyskać dawną pozycję. Niektórzy analitycy uważają, że przyszłość motoryzacji przenosi się do Chin, gdzie rozwijają się najnowocześniejsze technologie. W tym baterie i systemy autonomiczne. Inni, jak reprezentanci niemieckich związków zawodowych, wzywają rząd do ogromnych inwestycji w infrastrukturę, edukację i odnawialne źródła energii.
Jedno jest pewne: bez wsparcia rządu i strategicznych decyzji, niemiecka motoryzacja może mieć potężne problemy. I to już w najbliższych latach.
Co za bzdury clikcbajtowe.