Musk zakaże sprzętu Apple. Powodem permanentne, niemożliwe do wyłączenia śledzenie AI

Jeśli plany koncernu Apple dotyczące integracji rozwiązań opartych o AI w swoich produktach się ziszczą, urządzenia te otworzą nowy wymiar inwazyjności śledzenia swoich użytkowników. Takie wnioski pojawiły się po zapowiedziach dot. nowej generacji akcesoriów wyposażonych w narzędzia Apple Intelligence.

Elon Musk ogłosił, że nie wpuści nikogo z urządzeniem elektronicznym produkcji Apple’a na teren dowolnej swojej firmy. Produkty takie będą musiały trafić do depozytów, i to nie zwyczajnych, lecz takich w klatkach Faradaya. Tak, aby fizycznie uniemożliwić urządzeniu zdalną komunikację.

Wszystko to z prostej obawy – że obecna w nich, niemożliwa do wyłączenia czy zatrzymania AI (wyjąwszy może mechaniczne zniszczenie akcesorium) najzwyczajniej „zassa” wszystkie dane. I to nie tylko „zwykłe” dane geolokacyjne czy historię użytkowania przyrządu, ale też potencjalnie treść rozmów czy to, co „zobaczy” kamera telefonu.

Firmy Muska – firmami Muska, ale co mieliby zrobić zwykli przechodnie na ulicy, codziennie mijający użytkowników produktów Apple. Które w każdej chwili mogą śledzić nie tylko swoich „właścicieli”, ale także wszystkich innych dookoła?

„Intelligence” – działalność wywiadowcza

Odpowiedzialny za ten dystopijny scenariusz ma być nowy, genialny pomysł koncernu Apple. Chodzi o narzędzia sztucznej inteligencji Apple Intelligence w iPhone’ach i innych urządzeniach. Narzędzia, które powszechnie określa się jako w pierwszej kolejności spyware, a dopiero potem, być może, oferujące jakieś funkcje użytkownikowi.

Co więcej, nie będą one tam jedną z aplikacji czy klientem tejże, o nie! Apple chce zintegrować AI na poziomie systemu operacyjnego iOS, tworząc z niej integralną jego część. Fani firmy emocjonują się naturalnie nowymi „korzyściami”, jakie mają dla użytkownika z tego wynikać.

Innymi słowy – AI będzie zawsze włączona, gdy tylko włączony jest telefon.

Co więcej, nie ma żadnej gwarancji, że nie będzie włączona również przy wyłączonym telefonie. Pośród całego bogactwa benefitów i opcji, jakie nowa AI ma zapewniać swoim użytkownikom, rzuca się w oczy brak opcji zrezygnowania z tegoż.

Jedynym „zabezpieczeniem” prywatności jest… obietnica prezesa Tima Cooka, że prywatność będzie poszanowana.

Wzbudziło to naturalnie falę kpin i złośliwych komentarzy

Nie żeby wcześniej smartfony (i Apple’a, i innych firm) jakoś szczególnie szanowały autonomię swoich właścicieli. Już dziś telefony i elektronikalia powszechnie łamią prywatność użytkowników nawet w stanie, w teorii, „nieaktywnym”.

Zaś jedyne naprawdę skuteczne zabezpieczenie przed nieautoryzowaną działalnością urządzeń elektronicznych jest definitywne pozbawienie ich zasilania. Lub, w przypadku komunikacji, odizolowanie, np. za pomocą wspomnianych klatek Faradaya.

Jeśli dodać do tego potencjał AI do podejmowania autonomicznych decyzji – np. takich o odmowie wyłączenia się – robi się, co tu dużo mówić, nieprzyjemnie.

Apple potrzebuje surogatki?

Skądinąd – i to również stało się przedmiotem przytyków oraz sarkastycznych komentarzy, narzędzia wykorzystujące szumnie zapowiedzianą Apple Intelligence nie będą w istocie wcale korzystać rozwiązań, których autorem byłoby Apple. Pochodzić one będą bowiem od… OpenAI.

Firma z nadgryzionym jabłkiem w logo – w teorii jedna z największych potęg technologicznych świata – okazała się bowiem mieć zaskakujące problemy kwestii własnych dokonań w tym segmencie. Pomimo opracowania swoich firmowych modeli AI, zdecydowała się sięgnąć po rozwiązania konkurencji. Rozmawiano w tej sprawie z Google, a także (jak się okazuje, z sukcesem) z OpenAI.

W efekcie, to algorytmy tej ostatniej będą obsługiwać iPhone’y i inne urządzenia Apple’a. I to one mają zostać zintegrowane na poziomie systemu operacyjnego (sic!). W istocie zatem urządzenia Apple’a staną się po prostu klientami mechanizmów OpenAI. Co to oznacza dla użytkowników – można sobie wyobrażać.

Jej dotychczasowe praktyki w odniesieniu do poszanowania prywatności najłatwiej określić jako „wszystkie dane są nasze”. Z niewielką dozą przesady, boty OpenAI kradną każdą możliwą treść, jaką napotkają w sieci – co zresztą stało się już przedmiotem licznych pozwów. I na tę kwestię również zwrócił uwagę Musk w kolejnym przytyku wobec giganta.

Niezależnie od polityki zarządzania danymi czy mechanizmów ochrony prywatności (tudzież ich braku) w oczy rzuca się jeszcze jedna kwestia. Nic nie wspomniano o ewentualnej wersji systemu operacyjnego, aplikacji czy urządzeń bez tych wszystkich narzędzi AI. A baza klientów, którzy woleliby się bez nich obejść, przecież istnieje. Czyżby otwierała się nisza rynkowa, którą obecni potentaci po prostu opuszczą?

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.