
Musk odrzuca ofertę. „Starlink w zamian za drobny wyjątek od rasistowskich praw” nie przejdzie
Starlink nie połączy internatów w kraju pochodzenia jego twórcy, Elona Muska. Powód – ten jest biały, a rasistowskie prawa w ramach odwróconego Apartheidu, jaki ma tam miejsce, wymuszają, by pragnące tam działać firmy były co najmniej częściowo własnością czarnych. Władze RPA chcą wprawdzie zrobić wyjątek dla Muska – ten jednak zachowuje rezerwę. Z bardzo konkretnego powodu.
W tym tygodniu światowa publika miała możliwość śledzić na żywo unikalne spotkanie – które być może trafniej byłoby określić jako 'pranie brudów’ – w Białym Domu. Niespecjalnie serdecznym gościem Donalda Trumpa był Cyril Ramaphosa, prezydent Republiki Południowej Afryki, i jego świta. Spotkanie było unikalne nie w tym sensie, by ten model wizyty był czymś niespotykanym – wprost przeciwnie, trudno tu zapomnieć o podobnej w tonie rozmowie z Wołodymyrem Zełeńskim – ale w rozumieniu niemal niespotykanej tematyki.
Komu „wolno” być rasistą?
Trump wprost wypomniał bowiem Ramaphosie oraz delegacji RPA jawny – bo otwarcie zadekretowany prawnie – rasizm wobec białych. Trzy dekady po oficjalnym upadku Apartheidu dzisiejsza RPA jest zaprzeczeniem idei „tęczowego narodu”, jaki proklamowano w 1994 r. Zamiast tego od lat panuje tam coraz bardziej drakoński Apartheid à rebours – skierowany przeciw białym. Który, rzecz niepojęta, jakoś nie tylko nie budzi medialnego potępienia, ale wprost przeciwnie.
W przypadku Donalda Trumpa jawny rasizm czarnych okazał się jednak owo potępienie budzić – co rzeczony bez ogródek wypomniał Ramaphosie. I to właśnie, że ktoś to uczynił, stanowiło sytuację unikalną. Do tego Trump wskazał też na gigantyczny poziom napadów na farmy białych Burów, i pobłażliwości władz wobec tego zjawiska. „Pobłażliwość” być może także nie jest precyzyjnym terminem – wielu czołowych polityków RPA otwarcie wzywa do morderstw i rabunków białych.
I choć prezydent RPA starał się oskarżeniom zaprzeczać, Trump na żywo wyświetlił mu nagranie dokumentujące krwawą przestępczość wobec białych. Nawet biali golfiści, których Ramaphosa zabrał ze sobą, by swoją obecnością stanowili zaprzeczenie zarzutów o rasizm, przyznali, że zarzuty te oraz poziom terroru kryminalnego nie są niczym wydumanym. A tak właśnie znaczna część mediów, przez lata w ogóle nie zauważająca problemu, rzuciła się go określać, kreśląc nagłówki o „urojeniach” Trumpa.
W kraju „równościowego” terroru
W Afryce południowej obowiązują dziś dokładnie 142 przepisy, które wykluczają białych ze wszystkich dziedzin życia społecznego i gospodarczego – od prowadzenia firm, przez dostęp do służby zdrowia i edukacji, a nawet wody, na ochronie praw cywilnych kończąc – i zarazem faworyzują we wszystkich tych dziedzinach czarnych. Efektem tego jest sytuacja, w której Elon Musk – urodzony w RPA – nie może zaoferować usług sieci Starlink w tym kraju. Bo jest biały – a jego firmy nie są w „wystarczającym” stopniu własnością czarnych.
W myśl niesławnego ustawodawstwa BEE (Black Economic Empowerment), wszystkie przedsiębiorstwa, które działają w RPA, muszą być własnością – w mniejszym lub większym stopniu – czarnych. Minimalny próg to 30%. Dalsze skandaliczne wymogi dotyczą tego, kogo wolno im zatrudniać – przepisy znów zmuszają firmy do dyskryminacji białych (a także innych kolorowych) i zatrudniania czarnych, niezależnie od ich kompetencji (lub, znacznie częściej, ich braku). I takich wymogów władze RPA usiłują też bronić w relacjach z USA.
Właśnie takie ultimatum usłyszał też Musk, gdy po raz pierwszy stanęła kwestia inwestycji w jego rodzimym kraju. Popyt na usługi sieci Starlink tam bez wątpienia jest. Publiczna sieć komunikacyjna, podobnie jak reszta krajowej infrastruktury, przeżywa głęboki regres i zapuszczenie. Ale Black Economic Empowerment okazało się dla władz ważniejsze. Od Muska zażądano, by przekazał (za darmo!) 30% akcji koncernu SpaceX w ręce czarnych. Oczywiście w praktyce owi „czarni” oznaczają miejscowych polityków.
Odebrać Muskowi Starlink?
Nie będzie zaskoczeniem, że Musk tę „ofertę” z pogardą odrzucił. Na takie dictum, po wizycie w Białym Domu, władze RPA nagle przemyślały swoje stanowisko. I by sprowadzić dostęp do sieci Starlink do RPA, zaproponowały wyjątek dla SpaceX-a. Przynajmniej częściowy wyjątek. Zamiast domagać się 1/3 firmy, rząd tego kraju zgodziłby się, aby Musk wypełnił wymóg kwot rasowych, inwestując w „projekty na rzecz równości ekonomicznej”. Innymi słowy, przekazując odpowiednią ilość pieniędzy czarnym.
Musk jednak wydaje się sceptyczny. Zwłaszcza, że jakakolwiek inwestycja w RPA mogłaby mu zostać w dowolnej chwili odebrana. To właśnie bowiem przewiduje niesławna poprawka konstytucyjna, którą władze RPA przeforsowały na początku tego roku. Zakłada ona wywłaszczenia bez odszkodowania „w ważnym celu społecznym”. W realiach RPA za „ważny cel społeczny” uważana jest np. poprawa sytuacji majątkowej czarnych.
I choć owa haniebna poprawka wymierzona jest głównie we własność ziemską białych farmerów, to również Starlink władze mogłyby w dowolnym momencie chcieć przejąć. Tym bardziej, że Donald Trump, w ramach retorsji za rasistowskie rządy czarnych, już wcześniej objął RPA sankcjami. Niedawna wizyta Ramaphosy w Waszyngtonie miała doprowadzić do naprawy relacji. Ale prezydent RPA sprawiał wrażenie, że dalej nie widzi problemu w szykanach wobec białych. Przyszłość relacji jest zatem niepewna.