Moc perswazji: konflikt o wodę między USA i Meksykiem rozwiązany po groźbach dot. kolejnych ceł
Meksyk spłaci „dług wodny”, jaki pokątnie „zaciągał”, pobierając wodę z rzeki Rio Grande, graniczącej z USA. A przynajmniej zacznie to czynić. Taka decyzja zapaść miała po tym, jak Donald Trump ponownie sięgnął po dyplomację celną i zagroził temu krajowi nałożeniem kolejnych ceł – tym razem za łamanie podpisanego dekady temu traktatu o podziale wód z rzeki.
Stany Zjednoczone i Meksyk „rozwiązały” spór, który nabrzmiewał we wzajemnych stosunkach i kładł się coraz większym brzemieniem na gospodarce pogranicznych regionów obydwu tych krajów. Względnie – jeśli nie rozwiązały, to przynajmniej na moment odepchnęły konieczność znalezienia faktycznego rozwiązania na potem. Chodzi o zasób coraz bardziej deficytowy na amerykańskim zachodzie oraz meksykańskiej północy – wodę, którego braki potęguje susza.
Jednym z głównych źródeł zaopatrzenia w wodę jest pograniczna rzeka Rio Grande, oddzielająca meksykańskie stany Chihuahua, Coahuila de Zaragoza oraz Tamaulipas od amerykańskiego Teksasu. USA i Meksyk porozumiały się co do podziału wód zarówno tej, jak i dwóch innych rzek (Kolorado i Tijuana), podpisując stosowny traktat już w 1944 roku. Najogólniej, zakładał on wymianę – część wody z Rio Grande dla USA w zamian za część wody z Kolorado dla USA.
Traktat ten jednak, wedle narastającej krytyki, w ostatnich latach był w praktyce martwą literą. Kontrowersje narastały przede wszystkim po amerykańskiej stronie, zaś krytyka sprowadzała się do konstatacji, że Meksyk, jakkolwiek skwapliwie przyjmuje wodę z rzeki Kolorado, ignoruje własne zobowiązania. Meksykanie mieli rutynowo wykręcać się od ich spełnienia, notorycznie powołując się na zapisy dot. „nadzwyczajnych okoliczności”, realnie zaś po prostu faworyzując własne rolnictwo.
Meksyk *przeleje* zaleglości
Problem ten na wiosnę tego roku przyciągnął uwagę Donalda Trumpa – który w wysiłkach „dyplomatycznych” pod adresem władz meksykańskich sięgnął po swój ulubiony argument. W myśl postawionego przez Trumpa ultimatum, na meksykańskie towary eksportowane do USA miałyby zostać nałożone dodatkowe, 5-procentowe cła, jeśli do końca 2025 roku kraj ten nie rozpocznie transferu do Teksasu zapisanych w traktacie wolumenów wody.
Argument okazał się skuteczny. Jak poinformował w oświadczeniu amerykański Departament Rolnictwa, Meksyk od 15 grudnia zacznie dostawy 249 milionów metrów sześciennych wody z Rio Grande. Problemem pozostają jeszcze zaległości – tylko z ostatnich pięciu lat po meksykańskiej stronie miano zatrzymać niemal 1 milion m³ wody. Ich wyrównywanie ma się rozpocząć w styczniu 2026 r. Co istotne, USA zagroziły, że w dalszym ciągu mogą powrócić do kwestii ceł, jeśli zaległości znów zaczęłyby rosnąć.
To zaś jest wyrazem rozpowszechnionego sentymentu pośród farmerów w Teksasie (grupy stanowiącej ważny element elektoratu Republikanów). Wieloletnie zaległości w dostawach i ociąganie się przez Meksyk z reakcją – ta ostatnia nastąpiła dopiero po groźbach – sprawiły, że powszechna jest tam nieufność wobec władz tego kraju. Nie brak było w związku z tym głosów wzywających do tego, aby USA też wstrzymały realizację własnych zobowiązań – co oznaczałoby np. odcięcie od wody miasta Tijuana.
To na razie nie nastąpi – nie wiadomo jednak, na jak długo problem zażegnano.
