Miliardy z kieszeni podatników dla „ekologicznej” firmy, ta i tak pogłębia krach. „Winny Trump”

Miliardy z kieszeni podatników dla „ekologicznej” firmy, ta i tak pogłębia krach. „Winny Trump”

Orsted – czy też, jak chce oryginalna pisownia, Ørsted – duńska firma energetyczna sektora odnawialnego, pogrąża się w tarapatach. Ten największy w tym kraju operator turbin wiatrowych, znany z ich szerokiego eksportu oraz przedstawiany jako „ekologiczna” przyszłość, której wyczekuje energetyka, zanotował raptowne załamanie wyceny swoich akcji. Ciąg dalszy nastąpi – a częściowo już nastąpił. Na nieszczęście dla firmy.

Przyczynkiem do jej giełdowego pogromu stał się opublikowany plan dotyczący pozyskania kapitału dla firmy. Ørsted chciał wyemitować akcje warte 60 milionów koron duńskich (ok. 9,4 miliarda dolarów). Co oczywiste, pchnęło to ceny dotychczas znajdujących się w obrocie udziałów po równi pochyłej. Nie tylko z uwagi na oczywiste problemy, skoro tak bardzo potrzebuje ona dodatkowych pieniędzy – ale też z tego względu, że emisja nowych akcji w naturalny sposób, na podobieństwo inflacji, rozwadnia wartość starych.

Co więcej, nie pomogły też reakcje rządu. Rzecz w tym, że pakiet kontrolny (50,1% akcji przedsiębiorstwa) należy do duńskiego państwa. Rząd ogłosił zaś, że z ogłoszonej przez kierownictwo firmy jako cel do pozyskania kwoty 9,4 miliarda dolarów dostarczy nieco ponad połowę. Wystarczająco wiele, aby utrzymać pakiet kontrolny, ale też rozjątrzyć liczne grono wyborców. Z kolei dalece niewystarczająco, aby zachęcić innych inwestorów do inwestycji w firmę poprzez oczekiwane podniesienie jej wartości.

W rezultacie notowania akcji Ørsted gwałtownie się załamały. W poniedziałek na giełdzie w Kopenhadze odnotowały one 29-procentowe spadki – przez co zamiast zwiększyć swą wartość, znacząco na niej straciła. Poniżej, jak się zauważa, poziomu IPO. Spadek ten dołożył się do zauważalnego, lecz ostatnio stanowczo przybierającego na sile trendu – w ramach którego „zielona” energetyka, jeszcze dość niedawno uważana za inwestycyjny przebój, coraz bardziej traci w prognozach inwestorów.

Zielona energetyka – na czerwono

W przypadku Ørsted przyczynił się do tego zwłaszcza zwrot polityczny. Firmę uderzyło m.in. wstrzymanie, na wiosnę tego roku, wielkiego projektu inwestycyjnego Empire Wind – morskiej farmy wiatrowej u wybrzeży stanu Nowy Jork. Doug Burgum, sekretarz ds. interioru (co tłumaczy się, dalece nieprecyzyjnie, jako „spraw wewnętrznych”) w administracji Trumpa stwierdził, że zgoda została przepchnięta przez poprzednią ekipę Bidena bez wymaganych analiz – aby tylko zdążyć przed końcem kadencji.

I choć projekt w Nowym Jorku został odblokowany w ramach kompromisu (kontrolowane przez Demokratów władze stanowe zgodziły się w zamian nie blokować budowy gazociągu Constitution), to nie jest to jedyna zagrożona inwestycja. Już w tym miesiącu władze USA zatrzymały inny projekt wiatrowy, Lava Ridge, w stanie Idaho. Energetyka wiatrowa jest krytykowana przez obecną ekipę w Białym Domu jako zawodna i niepewna, a przy tym szkodliwa dla przyrody (np. ptaków czy ryb).

Taka konsekwentna postawa ma swoje znaczące następstwa dla Ørsted, uprzednio jednego z beneficjentów mody na wiatraki. Jak stwierdzono w komentarzach, polityka Trumpa efektywnie zablokowała firmie nie tylko możliwości rozwojowe na największym rynku energii, ale także znacząco utrudniła, o ile nie uniemożliwiła sprzedaż udziałów w już realizowanych projektach – skoro nie wiadomo, czy te nawet po zatwierdzeniu zostaną dokończone, czy też zgody będą cofnięte.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.