
Mercosur 2.0. Unia Europejska z kolejną umową o wolnym handlu
Unia Europejska oraz Stany Zjednoczone Meksyku (jak oficjalnie nazywa się ten kraj) zakończyły negocjacje dotyczące umowy o wolnym handlu między dwudziestką siódemką a Meksykiem. Zakończyły sukcesem – tyle, że nie wszyscy w Europie mogą interpretować ów akt jako sukces.
Porozumienie to zakładać ma współpracę gospodarczą w zakresie eksportu krytycznych surowców (w które bogaty jest Meksyk), obniżenie ceł na produkty rolne czy wzajemne dopuszczenie do kontraktów państwowych. Obejmować ma także cały szereg ideologicznych, mało związanych z wolnym handlem – jak „wspólne wartości i postępowe zasady”, „walka ze zmianą klimatu”, „net zero”, „gender equality” i reszta podobnych, bynajmniej nie neutralnych światopoglądowo postulatów.
W kwestii tych ostatnich, Unia Europejska być może znalazła wspólny język z nową prezydent Meksyku, Claudią Sheinbaum – niegdyś postępową aktywistką, a także sympatyczką marksistowskiej grupy rebelianckiej M-19. Jeśli chodzi natomiast o kwestie ekonomiczne – nad stronami wisi tu długi cień Donalda Trumpa i zapowiedzianych przez niego ceł. Które jawią się jako bolesne dla obydwu.
Jak poinformowano w oficjalnym komunikacie w piątek, negocjatorzy obydwu stron porozumieli się co do jego warunków. Przy czym w przypadku strony „europejskiej” chodzi oczywiście o negocjatorów Komisji Europejskiej – nie przedstawicieli państw członkowskich. To istotne o tyle, ze państwa te będą musiały teraz ratyfikować, by weszła ona w życie. A z tym może być nawet nie tyle ciężko (choć to – wedle wszelkiego prawdopodobieństwa – też), co po prostu różnie.
Unia Europejska negocjuje
Umowy o wolnym handlu budzą ostatnio coraz więcej kontrowersji w Europie. Ostatnim takim przykładem był układ z innym latynoamerykańskim partnerem – blokiem Mercosur, czyli Wspólnym Rynkiem Południa. Organizacja ta zrzesza Argentynę, Brazylię, Boliwię, Paragwaj i Urugwaj, wraz członkami stowarzyszonymi, i stanowi faktycznie ogromny rynek W myśl umowy, miałoby dojść do jego faktycznego połączenia w wielu dziedzinach z rynkiem europejskim.
Warunki tego połączenia, które Unia Europejska negocjowała z Mercosurem od ponad dwóch lat, ostatecznie miano wypracować na początku grudnia. Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, informowała wtedy o tym z triumfem. Tyle, że natychmiast potem towarzyszyła temu fala zmasowanej krytyki, m.in. ze strony europejskich rolników. Pośród przywódców w opozycji wobec umowy celuje natomiast Emmanuel Macron, prezydent Francji.
Unia Europejska w teorii zabiega o interesy wszystkich krajów członkowskich po równo i na tych samych zasadach. Nie trzeba jednak daleko szukać, by natknąć się na oskarżenia, że teoria ta miewa mało wspólnego z rzeczywistością. Realnie zaś w największym stopniu chronione mają być, zdaniem zgryźliwych, interesy najbardziej wpływowych w instytucjach brukselskich państw (przede wszystkim Niemiec) – jeśli trzeba to także kosztem innych krajów Wspólnoty.
Tak właśnie ma być w przypadku umów o wolnym handlu. Nie brak bowiem oskarżeń, że mają one wspierać przede wszystkim eksport niemieckiego przemysłu. Ich koszt natomiast ponosić będą inne kraje i sektory (zwłaszcza rolnictwo), a także indywidualni obywatele, dotknięci „eksportem” pracy i wynagrodzeń do tańszych krajów latynoamerykańskich.