McDonald’s chce wycofać samoobsługowe automaty do napojów. Powodem – kradzieże

Popularny „Mac” zamierza zrezygnować z samoobsługowych dyspenserów do napojów, dzięki którym klienci mogli korzystać z dolewki. McDonald’s ogłosił w poniedziałek, że planuje tego dokonać we wszystkich lokalach na terenie USA. O reszcie świata, póki co, nie wspomniano.

Powodem tej decyzji jest fakt, że – jak można wyczytać między wierszami oficjalnego komunikatu – daleko nie wszyscy klienci korzystający z dolewki są faktycznie klientami. A przynajmniej nie McDonald’a. Wprost przeciwnie, wiele indywiduów ma zjawiać się w lokalach tylko po to, aby – po chwili udawania zainteresowania menu – chyłkiem dolać sobie napoju i dyplomatycznie się ulotnić.

Zobacz też: Rychło w czas: HSBC wstrzymuje transfery z Rosji i Białorusi

I’m loving it

Dotychczas, jak wiadomo, klienci dostawali kubek przy zamówieniu – potem jednak mogli sami nalać sobie niego, czego chcieli, jak również dołożyć dodatki w rodzaju lodu. Proste i wygodne. Problemem jednak okazać się miała skala obecności person, które z tej wygody pragnęły skorzystać bez wykosztowywania się na płatne pozycje z menu. A z czasem (i wzrostem cen) zjawisko to miało się nasilać.

Co za dużo to niezdrowo, musiała stwierdzić firmowa centrala, bowiem teraz klienci będą musieli ponownie przepychać się do kas, by prosić o dolewkę obsługę przy ladzie. „Obsługę” w szerokim tego słowa znaczeniu – niekoniecznie musi bowiem chodzić o ludzki (ani nawet żywy) personel. McDonald’s planuje bowiem na szeroką skalę wprowadzić zautomatyzowany system.

Zobacz też: Gigantyczna awaria fabryk Toyoty. Powód wybitnie prozaiczny

Dla naszych klientów

W cokolwiek mętnym oświadczeniu prasowym, które opublikowano, firma podała, że zamierza „odejść od samoobsługowych automatów napojowych do 2032. Zmiana ta ma sprawić, by wrażenia konsumentów oraz obsługi były takie same niezależnie od tego, czy skorzystają oni z McDelivery, aplikacji, stoiska, punktu drive-thru lub restauracji”.

Innymi słowy – jak powiedzieć klientom o zmianie na ich niekorzyść, by powiedzieć im to tak, że to „dla nich”.

Niedwuznacznie zaznaczono przy tym, że nawet jeśli niektórym fanom „Maca” ta zmiana się nie spodoba, to firmę ewidentnie niezbyt to rusza. Nastawia się ona bowiem (podobnie jak reszta branży fast foodów) w coraz większym stopniu na rynek zamówień zdalnych oraz internetowych. Gdzie w oczywisty sposób problem braku dolewki nie wywoła kontrowersji

Może Cię zainteresować:

Komentarze