
Linie lotnicze z podciętymi skrzydłami. Kran z pieniędzmi nagle wysechł
Jak poinformował ich dyrektor finansowy, linie lotnicze United Airlines, gigant tego sektora w Ameryce i jeden z największych podmiotów na świecie, napotkały nagłe, nieprzewidziane problemy finansowe. Problemy te mają bardzo charakterystyczne źródło – otóż ich źródłem jest rząd federalny USA, a zaczęły się niedługo po drugiej inauguracji Donalda Trumpa.
Nie chodzi przy tym o to, że administracja Trumpa świadomie przysparza im problemów. Jednak od momentu, kiedy Departament ds. Efektywności Rządowej (DOGE) Elona Muska rozpoczął swoją kampanię głęboko sięgających cięć, racjonalizacji i redukcji w organach rządu federanego, gwałtownie skurczyły się budżety owych instytucji przewidziane, między innymi, także na podróże lotnicze.
A wraz z tym – i wraz z idącymi w dziesiątki tysięcy zwolnieniami nabrzmiałej, przerośniętej biurokracji rządowej – także liczba urzędników, którzy mogliby być w stanie z nich skorzystać. Pozostałym narzuca się właśnie znacznie ostrzejsze wymogi dot. raportowania wydatków (a także ich uzasadniania). I wyraźnie wskazuje, że brak ograniczenia wydatków to proszenie się o wizytę DOGE.
Stanowi to jaskrawy odwrót od praktyk, które w federalnej administracji miały miejsce od lat (na co światło dzienne rzucił właśnie DOGE). A w ramach których federalnych pracowników w istocie nikt nie pilnował, i mogli oni wydawać gigantyczne służbowe środki w dużej mierze bez ograniczeń. Korzystały na tym, prócz rzeszy innych podmiotów, także linie lotnicze.
Linie lotnicze na odwyku od rządowej śmietanki
Teraz bonanza nagle się skończyła – co zresztą pchnęło licznych pracowników federalnych do wylewania swoich żalów w mediach, a jeszcze liczniejszych do pisania jadowitych komentarzy w Internecie (notabene często w godzinach pracy). Skutek jest jednak oczywisty – urzędnicy przestali en masse latać służbowo (co poprzednio czynili bez ustanku – bo na koszt podatnika).
A w efekcie tego, linie lotnicze nagle straciły uprzednio nigdy nie wysychający strumień dochodów. Co ciekawe – efekt ten w istocie nie powinien być dla nich aż tak odczuwalny. Oficjalnie bowiem obsługa podróży pracowników federalnych odpowiada raptem za 2% ich obrotu (przynajmniej w przypadku United Airlines – inne linie lotnicze prawdopodobnie notowały zbliżone współczynniki).
Bardzo jednak możliwe i prawdopodobne, że było to jednak 2% najbardziej lukratywne. Administracja federalna nie tylko była bowiem gotowa płacić stawki częstokroć znacznie przerastające wartości rynkowe, ale też jej zlecenia miały walor stabilności. Utrata tak wymarzonego klienta z pewnością musi boleć – nawet mimo faktu, że rynek podróży lotniczych w USA ma się akurat dobrze i linie lotnicze nie narzekają.