Linie lotnicze sprzedawały bilety na nieistniejące loty. Uzgodniono warunki zakończenia pozwu

Linie lotnicze Qantas zapłacą 120 milionów dolarów australijskich kary za oszukiwanie pasażerów. Kwota ta wynika z ugody, jaką zawarły z australijskim regulatorem rynku, i ma pozwolić zamknąć pozew, który urząd wytoczył liniom.

Linie Qantas w kreatywny sposób zwiększały swoje zyski. Odwoływały mianowicie loty, z rozmaitych powodów, nie odwoływały jednakże sprzedaży biletów na nie – sugerując pasażerom, że lot jak najbardziej ma miejsce. Dopiero gdy oszukani pasażerowie zapłacili, „nagle” okazywało się, że jednak, niestety, samolot nie poleci…

W ten sposób realizując rynkowy scam w podstawowym tego słowa rozumieniu.

Przyczyny odwołania lotów, najczęściej podawane jako „techniczne”, w wielu przypadkach „techniczne” są jedynie deklaratywnie. Nader często prawdziwym powodem jest fakt, że z jakiegoś powodu linie lotnicze uznają dany lot za przynoszący zbyt mały profit – czy to z powodu kosztów paliwa, czy to zbyt niewielkiego zapełnienia samolotu.

Nie mamy miejsc

W kwestii tego ostatniego, inną zmorą rynku przewozów pasażerskich jest tzw. overbooking. W ramach tej uroczej praktyki, z perspektywy pasażera w istocie nie różniącej się wiele od wspomnianego scamu Qantas, przewoźnik sprzedaje daleko więcej biletów niż w istocie jest miejsc na pokładzie.

Chodzi o fakt, że niektórzy pasażerowie z losowych przyczyn czasem nie mogą skorzystać ze swojego biletu. To jednak sprawia, że niektóre miejsca pozostają niewykorzystane – a to obniża profit operatora! Sprzedaje się zatem „ekstra” bilety, tak, by zawsze wypełnić samolot.

Oczywiście większość nadmiarowych pasażerów na miejscu dowiaduje się – już po opłaceniu i ułożeniu swoich planów – że „bardzo nam przykro”, ale „niestety” nie ma dla nich miejsc.

Odkupmy sobie reputację

Zachowania takie często rozchodzą się przy tym po kościach – co najwyżej niezadowoleni pasażerowie dostają niewielkie odszkodowanie „na odczepnego”.

Praktyki Qantas były jednak na tyle konsekwentne, że linie te doczekały się pozwu ze strony Australijskiej Komisji Konkurencji i Konsumentów (Australian Competition and Consumer Commission). Ugoda, której warunki właśnie uzgodniono, ma pozwolić przewoźnikowi zamknąć kwestię pozwu – i tym samym uniknąć kosztów prawnej batalii.

Ma to też pomóc zażegnać „kryzys reputacyjny”, w jakim znalazły się Qantas. Takie jest przynajmniej założenie pani prezes linii, Vanessa Hudson – można bowiem mieć delikatne wątpliwości, czy naciągnięci pasażerowie w ten sposób do tego podejdą.

Linie lotnicze na skrzydłach profitów

Aby ich ugłaskać, część z uzgodnionej kwoty grzywny zostanie rozdzielona pomiędzy poszkodowanych. Choć znów – dość niewielka część. Znacząca większość trafi do kasy urzędu, jedynie 1/6, czyli 20 mln dolarów australijskich, ma stanowić odszkodowanie dla bezpośrednio zainteresowanych. Otrzymają oni po 225 dol. w przypadku odwołanych lotów krajowych oraz 450 w przypadku międzynarodowych.

Linie lotnicze Qantas z pewnością mogą sobie na to pozwolić. Szacuje się, że w pierwszym półroczu bieżącego roku (do końca czerwca) firma osiągnie zysk netto na poziomie 1,47 miliarda dolarów australijskich.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.