Kable podmorskie znowu przerwane. Komu przeszkadza Internet?
Na Bałtyku znów doszło do incydentu, w wyniku którego przerwano kable łączące Szwecję i Łotwę. Incydent, wedle oficjalnych podejrzeń, traktuje się jako celowy sabotaż. Sprawca twierdzi, że był to czysty i nieszczęśliwy przypadek. Co znamienne – to już któryś taki przypadek na tym akwenie.
Podmorskie kable między Łotwą i Szwecją przerwano w niedzielę wieczorem, w wyniku „aktywności” statku noszącego nazwę Vezhen. Rzeczony miał – przypadkiem, jak twierdzi – zerwać wspomniane kable, wlokąc po dnie Bałtyku swoją kotwicę. Nie jest to w tym przypadku trudne, biorąc pod uwagę niewielką głębokość Morza Bałtyckiego, przeciętnie sięgającą około 52 metrów.
Jednostka ta, masowiec będący oficjalnie własność bułgarskiego operatora, pływa pod banderą maltańską. „Oficjalnie”, są bowiem ku temu wątpliwości. Według doniesień medialnych, Vezhen został w rzeczywistości jedynie zarejestrowany jako własność bułgarskiego armatora, firmy Navibulgar, pełniącej rolę tzw. słupa. Jego faktycznym właścicielem ma być natomiast podmiot chiński.
Kable – rzecz wrażliwa
Zgodnie z manifestem, Vezhen płynął z Rosji do portów południowoamerykańskich, transportując ładunek nawozów. Szybko tam nie dopłynie – zaraz po incydencie i uszkodzeniu, którego doznały podmorskie kable, na miejsce skierowano bowiem jednostkę szwedzkiej marynarki wojennej, i drugą, należącą do tamtejszej straży wybrzeża.
Przedstawiciele łotewskich władz poinformowali, że nie spodziewają się katastrofalnych skutków. Jak bowiem stwierdził tamtejszy operator internetowy, połączenie podmorskie dysponuje licznymi zapasowymi magistralami danych, przez co nie dojdzie do całkowitego zerwania połączenia. Mimo to, prędkość komunikacji internetowej między tymi krajami tymczasowo spadnie.
Nie, to wcale nie my…
Szwedzi aresztowali bułgarski/chiński statek w związku z podejrzeniami sabotażu, w sprawie którego prowadzą śledztwo. Nie wiadomo jedynie, czy cokolwiek ono da. Dotychczasowe doświadczenia nie są bowiem specjalnie zachęcające – szczególnie jeśli uwzględnić potencjalne komplikacje polityczne, wymagające u decydentów nieco (albo nawet sporo) woli i odwagi.
Zupełnie niedawno doszło przecież do podobnego incydentu. W jego toku chiński statek przyłapano nieomal na gorącym uczynku, jak niszczył podmorskie kable na Bałtyku. State zatrzymano – i niedługo potem po prostu zwolniono. Towarzyszące temu śledztwo miało charakter niemalże parodii, i nie przyniosło żadnego efektu wskutek obstrukcji Chin. O których współpracę wręcz serwilistycznie zabiegano.