Gwałtownie rośnie odsetek niespłacanych kredytów. Szykuje się powtórka z kryzysu z lat 2008-2009?

Gwałtownie rośnie odsetek niespłacanych kredytów. Szykuje się powtórka z kryzysu z lat 2008-2009?

Opóźnienia w spłatach kart kredytowych rosną w USA do poziomów niewidzianych od dekady, ale wciąż daleko im do realiów z Wielkiej Recesji.

W pierwszym kwartale 2025 r. odsetek sald amerykańskich kart kredytowych w dużych bankach przeterminowanych o ponad 30 dni sięgnął 3,40 proc., a więc trzeciego najwyższego poziomu od 2012 r. Jeszcze mocniej – do 2,47 proc. i 1,77 proc. – urosły odpowiednio wskaźniki dla opóźnień 60- i 90-dniowych. Najbardziej niepokoi jednak skok netto odpisów (net charge-offs) do 5,99 proc., czyli prawie trzykrotności poziomu z III kw. 2021 r. Czy nadchodzi powtórka z czasu kryzysu z lat 2008-2009?

Amerykanie mają problemy ze spłatami kredytów, winne oprocentowanie

Choć dynamika jest wysoka, obecna fala zaległości blednie na tle kryzysu finansowego sprzed 15 lat. Dane Nowojorskiego Fed pokazują, że w kulminacyjnym momencie 2009 r. udział przeterminowanych sald (wszystkie grupy opóźnień łącznie) przekraczał 12 proc. – dziś to niespełna 4–5 proc. Ścieżka z ostatnich lat przypomina raczej normalizację po pandemicznych moratoriach niż wejście w spiralę niewypłacalności.

Za pogorszeniem jakości portfela stoi przede wszystkim gwałtowny wzrost kosztu obsługi długu. Średnie oprocentowanie kart ogólnorynkowych wzrosło do 24,62 proc. APR, najwyżej w historii zestawienia prowadzonego przez Fed z Filadelfii. Stawka ta rośnie szybciej niż sam prime rate – marża kredytowa (spread) jest rekordowo wysoka, co silnie obciąża klientów utrzymujących saldo z miesiąca na miesiąc.

Łączne zadłużenie Amerykanów na kartach przekroczyło 1,3 bln USD, choć dynamika wzrostu wyraźnie zwolniła – w II kw. br. saldo obrotowe nawet minimalnie zmalało w ujęciu zannualizowanym. Zarówno Fed, jak i duże banki sygnalizują, że po okresie pandemicznego rozluźnienia kryteriów nastąpiło ponowne „dokładanie śrub” w ocenie zdolności kredytowej.

Kto zalega?

Według ostatniego „Financial Stability Report” to klienci non-prime odpowiadają za większość wzrostu zaległości; portfele klientów prime pozostają względnie stabilne. Jednocześnie udział nowych rachunków udzielonych osobom z oceną < 660 pkt spadł z 23,3 proc. (2022 r.) do 16,4 proc., co może w przyszłości ograniczyć presję na dalsze straty banków.

Sezon wyników potwierdza pogorszenie trendu – JPMorgan odnotował najwyższe odpisy z kart od 13 lat, a w całej branży wskaźnik defaultów przekroczył poziomy sprzed pandemii. Menedżerowie przyznają jednak, że „amortyzatorem” są wciąż rekordowo niskie bezrobocie (4,2 proc.) oraz wzrost płac realnych, które podtrzymują zdolność spłaty części gospodarstw domowych.

Czy to początek większego problemu?

  1. Wznowienie spłat kredytów studenckich – po zakończeniu moratorium odsetek niespłacanych zobowiązań edukacyjnych podskoczył do 8 proc., co może wypierać gotówkę potrzebną na karty.
  2. Polityka Fed – rynek zakłada pierwsze obniżki stóp dopiero pod koniec roku; do tego czasu oprocentowanie kart pozostanie na bardzo wysokim poziomie.
  3. Ryzyko powrotu inflacji towarowejnowe cła mogą podbić koszty życia i wymusić większe użycie kart kredytowych przy zakupach bieżących.

Obecny wzrost zaległości na kartach kredytowych to realny sygnał ostrzegawczy, ale nie zwiastun zbliżającej się katastrofy finansowej. Kluczowe będzie, czy – i jak szybko – spadnie oprocentowanie oraz czy rynek pracy pozostanie odporny. Na razie tempo pogarszania się jakości portfeli hamuje, a poziomy długu i zaległości wciąż są znacząco niższe niż w czasie kryzysu lat 2007-2009.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.