Fitch Ratings zmienia ocenę Polski. Złoty nad przepaścią? 'Negatywna perspektywa’

Fitch Ratings zmienia ocenę Polski. Złoty nad przepaścią? 'Negatywna perspektywa’

Polska znalazła się w niełatwym momencie, nie tylko z powodu geopolityki. Agencja Fitch obniżyła perspektywę ratingu kredytowego naszego kraju ze „stabilnej” do „negatywnej”. To nie jest jeszcze cięcie samej oceny (wciąż utrzymujemy się przy A-)… Ale wyraźny sygnał, że cierpliwość rynków wobec rosnących deficytów budżetowych i braku klarownej strategii konsolidacyjnej zaczyna się kończyć.

Co ciekawe, nowy rząd wydaje pieniądze w rekordowym tempie, mimo 'dostępu do KPO’. Słowem, apetyt rządzących na wydawanie publicznych pieniędzy tylko rośnie, doprowadzając finanse publiczne kraju nad przepaść… Która może słono kosztować złotego, a w skrajnym przypadku rozbudzić inflację, którą ogranicza dziś mocna waluta.

To nie pierwszy raz

Nie jest to pierwszy raz, gdy międzynarodowe instytucje pokazują żółtą kartkę Warszawie. W 2016 roku S&P obniżył ocenę Polski do BBB+, by po dwóch latach przywrócić poziom A-. Tym razem jednak kontekst wygląda poważniej: kosztowna ochrona wschodniej granicy, rekordowe wydatki zbrojeniowe… Oraz potężne deficyty budżetowe tworzą mieszankę, którą ciężko spiąć bez politycznej odwagi i niepopularnych decyzji.

Projekt budżetu na 2026 rok ujawnia sedno problemu – trzeci rok z rzędu deficyt powyżej 6% PKB. Według rządowych wyliczeń, zadłużenie liczone w polskiej metodologii sięgnie w przyszłym roku 52,6% PKB. Na pierwszy rzut oka to wciąż poniżej unijnej średniej, ale blisko progu 55%, który uruchamia konstytucyjne hamulce i wymusza automatyczne cięcia. Trudno oprzeć się wrażeniu, że politycy jadą na rezerwie, licząc, że jeszcze „jakoś się uda”.

Wydatki na obronę

Fitch wprost wskazuje na kilka ryzyk: brak wiarygodnej ścieżki redukcji deficytu, ograniczone możliwości podnoszenia podatków oraz lawinowo rosnące wydatki na inwestycje i wojsko. Dane NATO sugerują, że Polska ma wkrótce przeznaczać aż 4,5% PKB na obronność. To jeden z najwyższych wskaźników w całym Sojuszu i potężne obciążenie państwa.

Paradoksalnie, rynki obligacji i walut na razie zachowują spokój. Rentowności polskich papierów w dolarze spadły w ostatnich dniach do najniższego poziomu od roku, a złoty – mimo całej tej budżetowej nerwowości – jest jedną z najsilniejszych walut rynków wschodzących, zyskując 14% wobec dolara od początku roku. Można odnieść wrażenie, że inwestorzy grają bardziej na sile regionu i geopolitycznym znaczeniu Polski, niż na chłodnej kalkulacji fiskalnej.

Ale historia uczy, że rynek potrafi zmienić zdanie w mgnieniu oka. Jeśli kolejne agencje – Moody’s jeszcze we wrześniu, a S&P w listopadzie – potwierdzą ostrzeżenia Fitcha, narracja o „bezpiecznej przystani w regionie” może szybko się odwrócić. Wtedy nawet mocny złoty czy stabilne obligacje mogą nie wystarczyć, by uchronić Polskę przed realnym obniżeniem ratingu.

Dziś więc stawką nie jest tylko kolejny budżet czy procentowy wskaźnik długu. To pytanie o wiarygodność państwa w oczach inwestorów i o to, czy Warszawa znajdzie w sobie determinację, by uporządkować finanse, zanim zrobią to za nią rynki i ratingowe agencje.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.