Energia z głębin. Reaktory półtora kilometra pod ziemią – już w przyszłym roku, producent obiecuje i zbiera środki
Firma Deep Fission poinformowała, że ukończyła rundę zbierania środków na projekt, który jej zdaniem zrewolucjonizować może zagadnienie energetyki. Wedle koncepcji sformułowanej przez ten kalifornijski startup, tania energia w dużych ilościach powinna pochodzić z reaktorów nuklearnych – które jednak same powinny być w tym celu ekonomiczne. Tymczasem o ile współczesne siłownie jądrowe są w stanie produkować ogromne ilości energii, o tyle można powiedzieć o nich bardzo wiele, ale z pewnością nie to, że są tanie.
Mając to na względzie, Deep Fission proponuje konstrukcję reaktorów – i to dość konserwatywnych w swym założeniu i nie wyróżniających się żadnymi fajerwerkami technologicznymi. Ich innowacyjność polega na tym, że mają one powstać w wersji uproszczonej i niemal „budżetowej”, za to wykorzystujących do maksimum warunki naturalne – i w ten sposób nie ustępującej jakością czy produktywnością klasycznym, ogromnym reaktorom z wyróżniającymi je, charakterystycznymi kopułami ze zbrojonych materiałów.
Po co ponosić koszty, skoro natura wyręczy…?
W jaki sposób firma chce to osiągnąć? W istocie bardzo prosto – do tego stopnia, że jeśli pomysł ten wyjdzie, nie od rzeczy będzie zadać pytanie, jakim cudem nikt na to dotąd nie wpadł…? Deep Fission chce umieścić ciśnieniowe reaktory wodne, o mocy około 15 MW, w bardzo głębokich, sięgających na milę (~1,6 kilometra) odwiertach w płaszczu ziemi o średnicy raptem 76,2 mm. W ten banalny sposób eliminuje potrzebę konstruowania izolacji, zabezpieczeń antyradiacyjnych, specjalnych basenów do awaryjnego chłodzenia etc.
Firmowe reaktory mają przy tym wykorzystywać szereg istniejących na rynku technologii, nie tylko z branży nuklearnej, ale też m.in. geotermalnej. Do ich konstrukcji wykorzystano istniejące części „z półki” – eliminując potrzebę produkcji części wyspecjalizowanych, co znów sprawia, że energia z nich płynąca finalnie będzie tańsza. Także paliwem nuklearnym mają być pręty uranowe o niewielkim stopniu wzbogacenia – będące w tych warunkach paliwem budżetowym, jeśli w sektorze atomowym w ogóle można mówić o czymś tanim.
Tania energia, tanie akcje – i dużo pieniędzy
Na realizację tego projektu Deep Fission zebrał 30 milionów dolarów (planowano raptem 15 mln.). To istotny wzrost, bo w zeszłym roku od inwestorów udało się pozyskać zaledwie 4 mln. Co ciekawe, dokonano tego nie za pomocą typowego IPO i sprzedaży akcji, a poprzez mniej typowe alternative public offering (APO). Forma ta stanowi połączenie mechanizmu odwrotnej fuzji (firma pozyskująca środki formalnie łączy się z giełdową firmą-słupem) oraz sprzedaży inwestorom akcji tej ostatniej w ramach prywatnych negocjacji.
Deep Fission oferowała udziały po cenie 3 dolarów za sztukę (znacząco poniżej poziomu typowego w przypadku IPO). Pomimo tego udało się zebrać kwotę większą od zakładanej, sama zaś runda pozyskiwania funduszy okazała się cieszyć większym od zakładanego zainteresowaniem inwestorów. Firma deklaruje przy tym, że pierwsze reaktory powstaną już w 2026 r. Z pewnością wpływ na to może mieć też fakt, że Deep Fission zakwalifikowała się w sierpniu do amerykańskiego federalnego programu rozwoju energetyki jądrowej.
